reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Szczepienia na COVID a ciąża !

To jak wirus działa na organizm jest naprawdę przedziwne. Każdy przechodzi inaczej. Zazwyczaj nigdy nie wierzyłam w teorie spiskowe ale akurat w tym przypadku skłaniam się ku stwierdzeniu, że tego wirusa jednak nie stworzyła natura.

U mnie przebiegło to tak, że miałam gorączkę przez tydzień ponad 39stopni i najdziwniejszą bylo to, że nie mogłam jej zbic. Lekarze chcieli mi pomóc ale niewiele mogli zrobić że względu na moją ciążę. Duszności pojawiły się szybko, po 7dniach od pierwszych objawów zaczęłam się już porządnie dusić, mąż wezwał pogotowie bo saturacja spadała przyjechali i od razu zabrali mnie do karetki pod tlen.

W szpitalu choroba postępowała, antybiotyki nie działały, sterydy również więc lekarze informowali mnie, że jeśli choroba dalej będzie postępować konieczny będzie respirator. Ogólnie mój stan był taki, że mimo ciągłego podłączenia pod tlen saturacja i tak spadała. Nocami spadała na tyle, że pielęgniarki przybiegały mi pomóc zaalarmwoane piszczącym ekranem z pomiarami i zwiekszaly tlen. Głębszego oddechu nie potrafiłam wziąć bo od razu się dusiłam więc ręcznie poprzez masaże pomagali mi oddychać. Wreszcie zadziałał remdesivir, który zahamował rozwój wirusa. Smaku i węchu nie straciłam.

Moi rodzice gdy chorowali stracili smak i mieli gorączke, mój kuzyn po przechorowaniu w listopadzie dopiero w lutym odzyskał smak i węch. Pracownica mojej mamy przechorowała covid w grudniu bez gorączki i do tej pory nie ma węchu.
Ten wirus jest przerażający właśnie ze względu na to jak oddziaływuje na ludzi. Na każdego inaczej.

Ja złapałam od męża, on również miał gorączkę ale szybko mu przeszło natomiast ja po 3tygodniowym leżeniu w szpitalu jeszcze długo dochodziłam do siebie, wejście na 1pietro to było prawdziwe wyzwanie a przed tym wszystkim miałam świetna kondycję, regularnie robiłam treningi obwodowe i interwałowe.

Po wyjściu ze szpitala widziałam w faktach reportaż o kobiecie w ciąży, która zachorowała na covida, konieczny był przeszczep płuc. Na szczęście płód był na tyle duży, że mogli wykonać cesarkę i następnie wykonali operacje ratującą życie matki.
W ciągu minionego roku wiele osób z pracy mialo covid a ja się nie zaraziłam (robiłam testy na przeciwciała) więc myślałam, że całkiem mnie ominie.

Dlatego wolę się zaszczepić bo boję się przejść to drugi raz. Ilość przeciwciał po szczepionce może spowoduje, że lżej przejdę gdybym ponownie zachorowała. Spróbuję wszystkiego, żeby znowu się nie męczyć 🙂
 
reklama
Dlatego ja ostrożnie podchodzę do wszystkiego, co się ogłasza w związku z wirusem. Czy to konieczność noszenia zbawczych maseczek, szczepienia półprzymusowe czy piętnasta fala na jesień. W mojej rodzinie i otoczeniu zachorowali wszyscy oprócz mnie, męża i mojej mamy. Kuzyn przeszedł jak męskie przeziębienie, ciotka raczej kiepsko, jedna koleżanka miała 37 st gorączki i tyle, druga była w szpitalu, trzeciej wyszło, że była chora, bo miała przeciwciała, nawet nie wiedziała, że dotknął jej wirus.

I teraz tak. Ciotka oszalała kompletnie, omija spotkania rodzinne (w rodzinie jest osiem osób), nie wychodzi do sklepu, rzuciła pracę (sic!), chodzi w maseczce wszędzie. Dwa razy była chora, miesiąc w miesiąc. Ja żyję jakby wirusa nie było, ale najlepszym przykładem jest moja matka, która prowadzi firmę, codziennie ma kilku klientów i nic. Mój mąż pracuje w ogromnej firmie, mówię o pracownikach w setki. Nawet się nie przeziębił od zeszłego roku (ku swojej rozpaczy 😂).

Dziwne.

Jesli ludzie dadza się zwariować i będą te maski nosic już na codzień i na zawsze to będzie tylko gorzej. Jeśli nie ma wymiany wirusowej między członkami gatunku to układ odpornościowy nie ma jak się uczyć nowych zarazkow i może słabiej reagować na inne wirusy i bakterie. Ludzi zaczną cierpieć na infekcje, które normalnie nie dają żadnych poważnych objawów. Chowanie się w sterylnych warunkach nigdy nie było najlepszym pomysłem świata.
 
I tak jak już wcześniej wspominałam - moim zdaniem warto by było zmienić naszą służbę zdrowia. I bardziej dofinansować profilaktykę. I tak - jeśli nie przechodzisz badań profilaktycznych (np. nie robisz cytologii/mammografii itp. - to za ewentualne leczenie płacisz sam). Podobnie ze szczepionkami - jeśli są uznane za obowiązkowe (a ty z nich nie korzystasz) - za leczenie płacisz sam. Profilaktyka jest znacznie mniej kosztowna niż samo leczenie.
 
Nie wiem kto to jest i żyje mi się fajnie. Wyłączyć TV i przestać wariować !

U nas ja miałam, dziecko miało, a mąż nie , mimo tego, ze żyliśmy normalnie ( kochaliśmy się itp.), moja cała rodzinka pracuje w szpitalu covidowym. Widujemy się i żyjemy normalnie wszyscy! Ja z synkiem chorowaliśmy w grudniu i nadal mamy przeciwciała. Trzy miesiące po chorobie miałam kontakt z osobami chorymi, ale sie nie zarazilam. Nie szczepię się, spotykam się ze znajomymi, wychodzę gdzie chcę i na prawdę jest cudownie. Polecam wszystkim.

Ja w sumie tez. Zakupy trzeba zrobić, dzieci trzeba obrobić, na spacery zawsze mogliśmy chodzić.
W sumie, miałam szczęście, ze jakos za bardzo nie zmieniłam stylu życia.
Plus tylko taki, ze w końcu firma się przekonała, ze możemy pracować z domu tak samo wydajnie, jak z biura.

To jak wirus działa na organizm jest naprawdę przedziwne. Każdy przechodzi inaczej. Zazwyczaj nigdy nie wierzyłam w teorie spiskowe ale akurat w tym przypadku skłaniam się ku stwierdzeniu, że tego wirusa jednak nie stworzyła natura.

U mnie przebiegło to tak, że miałam gorączkę przez tydzień ponad 39stopni i najdziwniejszą bylo to, że nie mogłam jej zbic. Lekarze chcieli mi pomóc ale niewiele mogli zrobić że względu na moją ciążę. Duszności pojawiły się szybko, po 7dniach od pierwszych objawów zaczęłam się już porządnie dusić, mąż wezwał pogotowie bo saturacja spadała przyjechali i od razu zabrali mnie do karetki pod tlen.

W szpitalu choroba postępowała, antybiotyki nie działały, sterydy również więc lekarze informowali mnie, że jeśli choroba dalej będzie postępować konieczny będzie respirator. Ogólnie mój stan był taki, że mimo ciągłego podłączenia pod tlen saturacja i tak spadała. Nocami spadała na tyle, że pielęgniarki przybiegały mi pomóc zaalarmwoane piszczącym ekranem z pomiarami i zwiekszaly tlen. Głębszego oddechu nie potrafiłam wziąć bo od razu się dusiłam więc ręcznie poprzez masaże pomagali mi oddychać. Wreszcie zadziałał remdesivir, który zahamował rozwój wirusa. Smaku i węchu nie straciłam.

Moi rodzice gdy chorowali stracili smak i mieli gorączke, mój kuzyn po przechorowaniu w listopadzie dopiero w lutym odzyskał smak i węch. Pracownica mojej mamy przechorowała covid w grudniu bez gorączki i do tej pory nie ma węchu.
Ten wirus jest przerażający właśnie ze względu na to jak oddziaływuje na ludzi. Na każdego inaczej.

Ja złapałam od męża, on również miał gorączkę ale szybko mu przeszło natomiast ja po 3tygodniowym leżeniu w szpitalu jeszcze długo dochodziłam do siebie, wejście na 1pietro to było prawdziwe wyzwanie a przed tym wszystkim miałam świetna kondycję, regularnie robiłam treningi obwodowe i interwałowe.

Po wyjściu ze szpitala widziałam w faktach reportaż o kobiecie w ciąży, która zachorowała na covida, konieczny był przeszczep płuc. Na szczęście płód był na tyle duży, że mogli wykonać cesarkę i następnie wykonali operacje ratującą życie matki.
W ciągu minionego roku wiele osób z pracy mialo covid a ja się nie zaraziłam (robiłam testy na przeciwciała) więc myślałam, że całkiem mnie ominie.

Dlatego wolę się zaszczepić bo boję się przejść to drugi raz. Ilość przeciwciał po szczepionce może spowoduje, że lżej przejdę gdybym ponownie zachorowała. Spróbuję wszystkiego, żeby znowu się nie męczyć 🙂

Absolutnie się nie czepiam ale antybiotyki sluza do zwalczania infekcji bakteryjnych a nie wirusowych. Nie dziwi mnie, ze nie działały.
 
To jak wirus działa na organizm jest naprawdę przedziwne. Każdy przechodzi inaczej. Zazwyczaj nigdy nie wierzyłam w teorie spiskowe ale akurat w tym przypadku skłaniam się ku stwierdzeniu, że tego wirusa jednak nie stworzyła natura.

U mnie przebiegło to tak, że miałam gorączkę przez tydzień ponad 39stopni i najdziwniejszą bylo to, że nie mogłam jej zbic. Lekarze chcieli mi pomóc ale niewiele mogli zrobić że względu na moją ciążę. Duszności pojawiły się szybko, po 7dniach od pierwszych objawów zaczęłam się już porządnie dusić, mąż wezwał pogotowie bo saturacja spadała przyjechali i od razu zabrali mnie do karetki pod tlen.

W szpitalu choroba postępowała, antybiotyki nie działały, sterydy również więc lekarze informowali mnie, że jeśli choroba dalej będzie postępować konieczny będzie respirator. Ogólnie mój stan był taki, że mimo ciągłego podłączenia pod tlen saturacja i tak spadała. Nocami spadała na tyle, że pielęgniarki przybiegały mi pomóc zaalarmwoane piszczącym ekranem z pomiarami i zwiekszaly tlen. Głębszego oddechu nie potrafiłam wziąć bo od razu się dusiłam więc ręcznie poprzez masaże pomagali mi oddychać. Wreszcie zadziałał remdesivir, który zahamował rozwój wirusa. Smaku i węchu nie straciłam.

Moi rodzice gdy chorowali stracili smak i mieli gorączke, mój kuzyn po przechorowaniu w listopadzie dopiero w lutym odzyskał smak i węch. Pracownica mojej mamy przechorowała covid w grudniu bez gorączki i do tej pory nie ma węchu.
Ten wirus jest przerażający właśnie ze względu na to jak oddziaływuje na ludzi. Na każdego inaczej.

Ja złapałam od męża, on również miał gorączkę ale szybko mu przeszło natomiast ja po 3tygodniowym leżeniu w szpitalu jeszcze długo dochodziłam do siebie, wejście na 1pietro to było prawdziwe wyzwanie a przed tym wszystkim miałam świetna kondycję, regularnie robiłam treningi obwodowe i interwałowe.

Po wyjściu ze szpitala widziałam w faktach reportaż o kobiecie w ciąży, która zachorowała na covida, konieczny był przeszczep płuc. Na szczęście płód był na tyle duży, że mogli wykonać cesarkę i następnie wykonali operacje ratującą życie matki.
W ciągu minionego roku wiele osób z pracy mialo covid a ja się nie zaraziłam (robiłam testy na przeciwciała) więc myślałam, że całkiem mnie ominie.

Dlatego wolę się zaszczepić bo boję się przejść to drugi raz. Ilość przeciwciał po szczepionce może spowoduje, że lżej przejdę gdybym ponownie zachorowała. Spróbuję wszystkiego, żeby znowu się nie męczyć 🙂
Ale zwróć uwagę, jak Ty piszesz. "JA się boję, JA przeszłam, JA się szczepię". To jest forma wypowiedzi, jaka nie narzuca nikomu tego, co ma myśleć ani nie ocenia. Nie napisałaś nigdzie, że ktoś bez maseczki i szczepienia jest winny Twojej choroby. Nie zasypujesz nas elokwentnymi, ale pustymi argumentami o tym, co się stanie, jeśli się nie zaszczepimy. Prezentujesz postawę, jakiej brakuje od zeszłego roku.

Śmieszą mnie argumenty jednej i drugiej strony, na wyprzódki przebijające się względem tego, kto bardziej naukowo podchodzi do sprawy. Można mówić o wirusach czy odporności ogólnej, ale osoby wypowiadające się przeciw lub za szczepionką, skoro pojawiła się ona tak niedawno ośmieszają się po prostu. Nagle wszyscy są wszystkiego pewni, mają dojścia do tajnych danych i wiedzą, że szczepionka ich zabije/uratuje. Przestańcie się przekonywać nawzajem, szkoda czasu.
 
Nie wiem kto to jest i żyje mi się fajnie. Wyłączyć TV i przestać wariować !
Też nie wiem, kto to.

Fajnie to by było, gdyby dało się pójść do lekarza czy szpitala bez tej szopki. Zwłaszcza urodzić jak człowiek, z osobą towarzyszącą, a później mieć dziecko przy sobie. Chodzi mi o pewność, nie nadzieję, bo do samego końca nie wiesz czy partnera wpuszczą i czy nie zabiorą Ci dziecka, bo dwie sale dalej ktoś kichnął.
 
Chodzi mi o pewność, nie nadzieję, bo do samego końca nie wiesz czy partnera wpuszczą i czy nie zabiorą Ci dziecka, bo dwie sale dalej ktoś kichnął.
Pamiętam jak na początku ciąży trafiłam do szpitala. Na początku wszyscy w maseczkach tylko, zmierzyli temp i wyszło jakoś 38, i nagle wszyscy zaczęli panikować jakbym była trendowata. A to wszystko po prostu z nerwów.

Mnie najbardziej boli służba zdrowia, mój ośrodek nadal jest zamknięty na klucz i nie da się tam dostac, terminy do specjalistów to jest jakaś patologia, większa niż byla, prywatnie czeka się nawet miesiąc, bo ludzie zaczęli mieć dość.

I tak jak już wcześniej wspominałam - moim zdaniem warto by było zmienić naszą służbę zdrowia. I bardziej dofinansować profilaktykę. I tak - jeśli nie przechodzisz badań profilaktycznych (np. nie robisz cytologii/mammografii itp. - to za ewentualne leczenie płacisz sam). Podobnie ze szczepionkami - jeśli są uznane za obowiązkowe (a ty z nich nie korzystasz) - za leczenie płacisz sam. Profilaktyka jest znacznie mniej kosztowna niż samo leczenie.
Ja naprawdę nie znam osoby, która leczy się na kasę chorych.
 
Ja w sumie tez. Zakupy trzeba zrobić, dzieci trzeba obrobić, na spacery zawsze mogliśmy chodzić.
W sumie, miałam szczęście, ze jakos za bardzo nie zmieniłam stylu życia.
Plus tylko taki, ze w końcu firma się przekonała, ze możemy pracować z domu tak samo wydajnie, jak z biura.



Absolutnie się nie czepiam ale antybiotyki sluza do zwalczania infekcji bakteryjnych a nie wirusowych. Nie dziwi mnie, ze nie działały.
One miały pomóc na zniszczenia w płucach, na płyn, który się w nich zbieral. Moja mama też dostała antybiotyk typowo na chorobę płuc i u niej szybko zadziałał. Często przy covidzie pojawiają się dodatkowo nadkażenia bakteryjne.

Edit: sądzę też, że w szpitalach próbują najpierw zastosować leczenie łatwiej dostępnymi lekami, licząc na to, że zadziałają. Remdesivir, który u mnie przyniósł skutek kosztuje 9tys zł, gdyby każdemu pacjenotwi od razu go podawali raczej polska służba zdrowia długo nie pociągnęłaby, już i tak jest niewydolna.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Ale zwróć uwagę, jak Ty piszesz. "JA się boję, JA przeszłam, JA się szczepię". To jest forma wypowiedzi, jaka nie narzuca nikomu tego, co ma myśleć ani nie ocenia. Nie napisałaś nigdzie, że ktoś bez maseczki i szczepienia jest winny Twojej choroby. Nie zasypujesz nas elokwentnymi, ale pustymi argumentami o tym, co się stanie, jeśli się nie zaszczepimy. Prezentujesz postawę, jakiej brakuje od zeszłego roku.

Śmieszą mnie argumenty jednej i drugiej strony, na wyprzódki przebijające się względem tego, kto bardziej naukowo podchodzi do sprawy. Można mówić o wirusach czy odporności ogólnej, ale osoby wypowiadające się przeciw lub za szczepionką, skoro pojawiła się ona tak niedawno ośmieszają się po prostu. Nagle wszyscy są wszystkiego pewni, mają dojścia do tajnych danych i wiedzą, że szczepionka ich zabije/uratuje. Przestańcie się przekonywać nawzajem, szkoda czasu.
Mimo, że nigdy nie narzucałam swojego zdania i tak zostałam swego czasu skrytykowana za to, że w ogóle chcę się zaszczepić 🤷
Dyskusja na tym wątku w pewnym momencie stała się bezcelowa, obie strony nie były w stanie przekonać się nawzajem więc pojawila się swoista wrogość.

Ja zalecam wszystkim wahającym się skonsultowanie się z lekarzami różnych specjalizacji i podpytanie ich o opinię. Forum tu w niczym nie pomoże.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
Ja naprawdę nie znam osoby, która leczy się na kasę chorych.
Rozumiem, że nie znasz nikogo, kto znajduje się w szpitalu, np. z powodu nowotworu... No cóż - super że masz tak zdrową rodzinę, przyjaciół, sąsiadów i współpracowników.

edit. Doszłam do wniosku, że ja też takiej osoby nie znam, bo Kasa Chorych została zlikwidowana dawno temu :p
 
Do góry