Witajcie,
Chciałam Wam opowiedzieć moją historię i jednocześnie ostrzec przed szczepieniem (siebie) jakąkolwiek szczepionką przeciwko COVID-19.
Należę do tzw. grupy "0". Zaszczepiłam się na COVID-19 szczepionką firmy Pfizer/NBiotech zaraz na początku stycznia. Spóźniał mi się okres. Zrobiłam test. Jestem w ciąży. Poszłam do ginekologa. Stwierdził b. wczesną ciążę. Na moje pytanie co mam teraz zrobić z drugą dawką odpowiedział, że jak miało dojść do uszkodzenia płodu to i tak już doszło i drugą dawkę powinnam wziąć z myślą o sobie. Zaszczepiłam się drugą dawką. Przyszłam na kolejną wizytę za tydzień. Okazało się, że zarodek nie rośnie, nie ma akcji serca, pęcherzyk żółtkowy jest mały, jakiś taki spłaszczony. Ciąża obumarła. Dostałam skierowanie do szpitala. W szpitalu lekarka potwierdziła diagnozę ginekologa z przychodni. Postanowili jeszcze sprawdzić poziom hormonów czyli gonadotropiny kosmówkowej. Bhcg było bardzo wysokie (prawie 50.000). Powtórka po 48h. Zaczęło spadać. Poronienie zatrzymane.Dostałam tabletkę wczesnoporonną, potem łyżeczkowanie. Mój Aniołek już jest w niebie. Gdyby nie to że mam już 2 zdrowych i prześlicznych dzieciaczków to psychicznie bym się chyba załamała...
Na moje pytania ginekologów w szpitalu o szczepionkę na koronawirusa odpowiadali różnie; jeden twierdził, że "raczej" nie powinna mieć jakiegoś złego wpływu, drugi stwierdził, że to jest szczepionka, która powstała w b. krótkim okresie czasu i że nie jest przebadana na ciężarnych (generalnie nie przeprowadza się badań klinicznych jakichkolwiek szczepionek na kobietach w ciąży) i że....mieli już kilka takich przypadków, trzecia, starsza pani dr odpowiedziała: "Proszę pani, w ciąży na nic się nie powinno kobiet szczepić".
Nie należę do jakiegoś ruchu antyszczepionkowego, sama się szczepię (nawet na grypę), dzieci też normalnie szczepiłam wg kalendarza szczepień + dodatkowymi szczepionkami.
Piszę to, żeby Was uświadomić, żebyście podejmowały mądre, rozważna decyzje. Szczepicie się na własną odpowiedzialność będąc w ciąży. Potem jak będzie coś nie tak to żaden lekarz nie powiąże tego faktu ze szczepieniem....powie, "Wie pani, nie wiadomo, jest tyle różnych czynników..."
Błagam nie szczepcie się w ciąży, żeby nie przeżywać tej tragedii co ja !
p.s. W moim przypadku dowiedziałam się o ciąży ok. 1,5 tygodnia po przyjęciu I dawki. Gdybym tylko mogła cofnąć czas....
Czekam na wyniki badań histo-patologicznych.