Witam dziewczyny... żyję ;-) Marnie bo marnie ale żyję :-)
Leżę cały czas... wcześniej młoda pochłaniała cały mój czas, od poniedziałku jest w przedszkolu a wczoraj już miała katar... Zaczynam się poważnie zastanawiać nad wypisaniem jej z przedszkola, tylko nie przekonuje mnie fakt, że w domu ją uchronię, bo przecież coś będziemy musiały robić... Mam nadzieję, że zwalczy tą infekcję, choc katar już bakteryjny jest.
Ja czuję się fatalnie... Boli mnie strasznie brzuch, nikt nie wie dlaczego bo szyjka zamknięta. A ja czuję że tam w środku coś się dzieje, na wizycie tydzień temu było wszystko ok, choć mój mały w porównaniu do Waszych to maleństwo jest, a podobno w normie... a waga urodzeniowa powinna być koło 3500, a teraz waży coś koło 1500 więc nie wiem ile Wasze dzieci sie urodzą przy takich rozmiarach :-)
Mi nie pomaga leżenie, nospa czy magnez, ból umiejscowiony jest na dole pojawia się i znika... do tego napina się wieczorem brzuch, ale jest twardy praktycznie cały czas, co raczej nie oznacza skurczu.
Dzisiaj bardzo się martwię już bo mały w ogóle się nie rusza, od rana czułam go może 2-3 razy... Zjadłam ciastko i dalej cisza... Ta ciąża wykończy mnie nerwowo i psychicznie...
15.11 miałam urodziny, spędziłam je smutno i sama... mąż był w pracy :-( no ale takie życie.
Jeśli na CC nie zdecydują się przed świętami to jeszcze małz idzie do pracyw wigilię :/ żyć nie umierać.
Zdrówka dziewczyny i siły... Ja też mam dość już wszystkiego i w ogóle nie umiem się już cieszyć z niczego.