Pewnie że się da
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Od tego się rodzi w szpitalu żeby przeżyć
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Ale co do samego porodu... Bywa różnie, ja mam szerokie biodra, poszło sprawnie. Skurcze bolały mnie jak najgorsza miesiączka, ale nie bardziej (jak mnie łapał skurcz, to cyk na czworaka pojęczałam trochę, a jak przechodził czułam niesamowity relaks). Nie spieszyłam się z jechaniem do szpitala, więc od dojazdu do szpitala do narodzin minęły 2h. Pilnowałam żeby trafić w miejsce gdzie jest anestezjolog, bo jak to tak rodzić bez znieczulenia. A wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyliby podać, zresztą nie było trzeba, dałam radę. Teraz to bardziej się boję tego kłucia w kręgosłup. Trzeba się nastawić bojowo, ból to tylko ból. Gorszy był strach. Jak mi powiedzieli że jest pełne rozwarcie to mnie zmroziło, że mnie zaraz potną (zrobili to, nie trafili w skurcz, ale to było jak skaleczenie kartką papieru), albo że zaraz będzie przechodzić główka, a to podobno najgorsze (a wcale nie było takie bolesne). Często czytałam że szycie najgorsze, ale to jest przy miejscowym znieczuleniu, coś tam czułam, ale bardziej się bałam i spinalam. Przed porodem czytałam tylko jak go przeżyć, zamiast jak się zająć dzieckiem, potem żałowałam
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Macierzyństwo jest trudniejsze od rodzenia.
Jedno co wiem, to że jest różnie. Ale zamiast się bać to trzeba się nastawić bojowo, "co, ja nie dam rady?"
Bądźcie dzielne!
Ja póki co czekam na akcję i mam nadzieję, że też będę dzielna