Chyba przyszedł czas na mnie żeby ponarzekać. Mam za sobą trzy dni bez męża, który pojechał sobie z kolegą na jakąś imprezę z TVN Turbo i jeszcze nie wrócił, choć miał być ok.5 rano. Traf chciał, że w sobotę rozchorowała mi się Oliwia i na dziś już załatwiłam sobie wolne w pracy, bo nie mam jej z kim zostawić. M nie ma choć miał być, a mamę mam w szpitalu na zabiegu wycinania migdałów. Do tego dziś mamy wizytę u chirurga - też z małą i pewnie będę musiała pojechać na nią sama. Jestem wykończona, Oliwka ciągle marudna i coś jej nie pasuje, ani z domu wyjść z takim dzieckiem a ni nic, weekend przesiedziany w chacie i właściwie zmarnowany mimo że pogoda była fajna. Żeby nie to szykowanie wyprawki, które odciągnęło moje myśli od tego wszystkiego to albo bym siedziała i płakała razem z nią albo chodziła na ogólnym wkurwie. Serio, chora 4 latka może tak człowieka wymęczyć psychicznie, zwłaszcza jak znikąd wsparcia.
Te dziewczyny, co planują zabrać 3 komplety do szpitala - dowiedzcie się o te wymogi u Was, serio. Ja też za pierwszym razem miałam może 5 zestawów na wymiar 56 i nie potrzebowałam więcej, ale przepisy się pozmieniały i nie mam ochoty wysłuchiwać w szpitalu, że jestem nieodpowiedzialna, bo nie ma dziecka w co ubrać. Byłąm przy telefonie szwagierki do kuzyna, jak on w panice szukał po szafce tego, co kazali jej dowieźć i sie okazało, ze nie ma nawet tyle w szafie. Głupio mu było, bo z kuzynką próbowałyśmy znaleźć mu cokolwiek, co by się nadawało i nie było z czego wybrać za bardzo. W życiu bym nie chciała, żeby mi się taka sytuacja przytrafiła, to juz wolę mieć za dużo. Oddam/odsprzedam,ale będę mieć spokojna głowę.