zielona- najlepszego!!!
ja dzisiaj mam zdecydowanie lepszy dzien!- macica nie boli tak jak bolala wczesniej, o dziwo dzisiaj w miare lepiej sie czuje- wrzucialam 3 prania ciuszkow dla Szymcia, te mniejsze co dostalam rano prasowalam (zdjec nie bede robila bo nie chce ich klasc na podlodze- siersc psa niestety! a ciuszki jak ciuszki- sympatyczne ) suni cieczka chyba sie konczy (nie chce zapeszac) ale mniej krwawi no i grzeczniejsza na spacerach, bo ostatnio mialam dola jak mialam z nia wyjsc 35kg zwierze z kurwikami
(przepraszam za wyrazenie ale inne tu nie pasuje)w oczach, niucha i zachowuje sie jak nie wiem co jak widzi psa a ja nie mam sil jej trzymac!!
wyslalam tylko do meza maila ze zaQpy robimy dzis a nie jutro bo jutro juz nie wiem czy bede miala sily na chodzenie.. to tyle u mnie
dzieki Bogu wszystko ok, te Szymonki chyba tak maja ze szaleja odpoczywaj!!A ja muszę się wam wyżalić...
otóż dzisiaj w nocy (koło północy) trafiłam na IP ze skurczami macicy co 5 minut. Najpierw w domu jak się zaczęło to zadzwoniłam do swojego ginka i kazał mi wziąć nospę i scopolan na raz i poczekać 30 minut. W czasie tych 30 minut siedziałam pod prysznicem bo tylko tak nie myślałam o bólu, który niestety nie przeszedł. Pojechałam z mężem i teściową na pogotowie. Lekarz mnie zbadał ginekologicznie i podłączyli ktg. Szyjka w porządku, brak rozwarcia i dzidzia szalejąca w moim brzuszku. Pytam ich skąd te skurcze... lekarz i dwie położne stwierdzili, że to nie poród przedwczesny bo pomimo skurczy nic się nie dzieje z szyjką (tu odetchnęłam). Poprosili abym wyszła do poczekalni aż leki rozkurczowe zaczną bardziej działać i wtedy oni zadecydują co ze mną - zostaję w szpitalu czy nie. Czekałam do 3 nad ranem :-( skurcze były rzadsze (leki zaczęły działać) ale ja musiałam czekać na lekarza (odbierał w tym czasie kilka pordów za pomocą cc). O 3 nad ranem kolejne badanie - tym razem usg dopochwowe i normalne. Lekarz stwierdził dalszy brak rozwarcia, mocną zamkniętą szyjkę, prawidłową ilość wód płodowych i prawidłowe serduszko dzidzi (która oczywiście pod wpływem moich stresów szalała jak nie wiem co). W związku z tym, że trochę było mi lepiej zapytali się mnie czy boję się i chcę zostać pod obserwacją czy mam dobry kontakt ze swoim ginkiem i chcę pojechać do domu. Ponieważ mam ginekologa-położnika w rodzinie to zdecydowałam o pójściu do domu.
Kazali mi brać scopolan 3x1 + nospę 3x1 + duphaston (znowu, bo brałam go na początku ciąży).
Dzisiaj rano zadzwonił mój ginek i dopytał się co i jak i kazał również brać te same leki do końca ciąży prawdopodobnie. Powiedział, że dzięki temu lekowi nie urodzę przed czasem, co mnie cieszy.
Ogólnie dzisiaj jest już lepiej - skurczy brak :-) Ale pewnie leki działają. Dzidzia teraz odsypia nocne harce, a ja muszę leżeć i leżeć i leżeć. Położna powiedziała, że moje wczorajsze bóle to "kropla w morzu" - te typowe porodowe są dużo mocniejsze (nie jest to pocieszające bo wczoraj przy skurczu zaciskałam zęby i ściskałam co miałam pod ręką i czekałam aż przejdzie).
No ale cóż - mam nadzieję, że jeszcze długo zostanę w dwupaku :-)
aż mi lżej jak się wyżaliłam...
ja dzisiaj mam zdecydowanie lepszy dzien!- macica nie boli tak jak bolala wczesniej, o dziwo dzisiaj w miare lepiej sie czuje- wrzucialam 3 prania ciuszkow dla Szymcia, te mniejsze co dostalam rano prasowalam (zdjec nie bede robila bo nie chce ich klasc na podlodze- siersc psa niestety! a ciuszki jak ciuszki- sympatyczne ) suni cieczka chyba sie konczy (nie chce zapeszac) ale mniej krwawi no i grzeczniejsza na spacerach, bo ostatnio mialam dola jak mialam z nia wyjsc 35kg zwierze z kurwikami
(przepraszam za wyrazenie ale inne tu nie pasuje)w oczach, niucha i zachowuje sie jak nie wiem co jak widzi psa a ja nie mam sil jej trzymac!!
wyslalam tylko do meza maila ze zaQpy robimy dzis a nie jutro bo jutro juz nie wiem czy bede miala sily na chodzenie.. to tyle u mnie