Samanta dobrze to ujęłaś "rady innych - te o które wcale się nie proszę". Dobrze, że postawiłaś mamie sprawę jasno. Niestety moja siostra - podobnie jak siostra Mi.nu - często mnie wręcz poucza, że coś robię nie tak. Co innego jeśli proszę o radę, a co innego jeśli sama się z nimi narzuca i krytykuje mnie. Ja jej pomagałam przy dziecku (mieszkaliśmy wówczas razem), ale nigdy nie pouczałam ani nie krytykowałam. Ja jestem zdana na siebie i na M, mam jasno określony sposób wychowania Miśka (choć pewnie będę musiała pewne zasady zmieniać, bo wszystko zależy od tego jakim małym czowieczkiem będzie mój syn). Ona mi najbardziej zarzuca, że nie za bardzo chcę oddawać Miśka pod czyjąś opieką i ciągle chcę być przy nim. Poza tym zarzuciła mi, że zaczęłam Miśkowi dawać świeże owoce - mimo jego alergii (ale skoro nie ma żadnych uczuleń to dlaczego nie mam tego robić?) A jak żałowałam, że powiedziałam jej o tym jak dałam Misiowi w Sopocie posmakować loda...Usłyszałam, że robię błąd, bo nie w każdą pogodę zakładam Misiowi czapkę na głowę. No i zarzuciła mi, że pozwalam Misiowi stawać na nogi a wg niej to stanowczo za wcześnie i będzie miał problemy z kręgosłupem. A ja przecież do niczego go nie zmuszam, mały robi to na co się czuje na siłach. To tylko kilka przykładów z jednego spotkania z siostrą, bo wszystkiego po prostu nie pamiętam.
A dzisiaj z rana zadzwoniła do mnie teściówka wydać mi dyrektywy jak mam postępować z M, bo on taki wrażliwy a ja złośliwa zołza...
Ehh, fajnie mieć rodzinę, ale czasami to chyba lepiej bez niej.