reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Strata w 23 tygodniu... I ogromny ból i niedowierzanie

Idź do psychologa, psychiatry po leki uspokajające, z dziećmi porozmawiaj jak najszybciej, a ludźmi się nie przejmuj.. Nie musisz z nikim rozmawiać i nikomu się tłumaczyć, wystarczy że powiesz, że nie chcesz. Ogromną tragedia, współczuję.
 
reklama
Ja straciłam ciąże w 21 tygodniu. Maluszek żył tylko pare minut. Dostalam skurczy, ktorych nie dalo sie zatrzymac. Dostalam końskie dawki antybiotyku. Była to moja pierwsza ciaza. Bardzo sie z chlopakiem podlamalismy, bo bardzo pragnelismy tego dzidziusia. Nie byłam w stanie sama nic zrobić, wszystkie formalności zalatwili moi rodzice. Ledwo dałam rade pojsc na pogrzeb, widoku mojego narzeczonego z mala trumienka nigdy nie zapomne. Pogrzeb był 16 listopada. Tydzien temu okazalo się, ze jestem ponownie w ciąży. Nie jestem w stanie sie nią cieszyć. Ciągle chodze do łazienki sprawdzic czy nie krwawie. Od dwoch miesięcy nie jestem w stanie normalnie spać, w nocy budzę się zlana potem i lękami. Na dodatek narzeczony musial wyjechać z powrotem za granicę i jestem zupełnie sama. Jest ciężko i sama nie wiem kiedy i czy wroce do normalności. Jakbys chciała popisać to wal śmiało.
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Czy chorowałaś na coś? Ja mam ogromną krwawiącą nadżerke i do tego przyplątała się ta straszna bakteria. Wiem że muszę to wyleczyć, nawet dla siebie. Nie wiem czy będę mogła kiedykolwiek jeszcze zajść w ciążę.
Trzymam kciuki za Ciebie, za rosnące życie i nową nadzieje, wiem jak jest ciężko. Naszych Aniołków już nikt nam nie zwróci 😭 ale zawsze będą miały specjalne miejsce w naszych sercach.
Odezwij się proszę na priv na temat przebiegu ciąży, przyczyn poronienia.
 
Idź do psychologa, psychiatry po leki uspokajające, z dziećmi porozmawiaj jak najszybciej, a ludźmi się nie przejmuj.. Nie musisz z nikim rozmawiać i nikomu się tłumaczyć, wystarczy że powiesz, że nie chcesz. Ogromną tragedia, współczuję.
Tak zamierzam. Jutro mnie wypisują, po miesiącu. W szpitalu dostaję hydroksyzynę.
Dzieci już wiedzą, teraz chciała bym je tylko przytulić bardzo mocno.
 
Witajcie,
Wczoraj urodziłam moją malutką córeczkę w 23 tygodniu.. Zdążyliśmy się z mężem pożegnać z naszym Aniołkiem.
Od miesiąca leżę w szpitalu z powodu silnych krwawień, prawdopodobnie z nadżerki, tydzień temu wykryto u mnie baterię klebsiella pneumoniae w posiewie z narządów rodnych. Dostałam antybiotyk.. 25.01 w niedzielę miałam skurcze które się wyciszyły, lekarz poinformował mnie że jeżeli zacznie się poród to nie będą w stanie go powstrzymać, organizm walczył z infekcją... 26.01 wieczorem skurcze wróciły dużo mocniejsze, nic nie pomagało, ani kroplówka, ani tabletki... Urodziłam córeczkę po 6 godzinach. Malutką miała krwiaczka na plecach, nie wiem czy to przez infekcję czy nie...
Ciąża od początku była trudna, 1 trymestr przespałam. W 2 zaczęły się upławy i plamienia na które mój gin przepisał progesteron, nie pobrano mi cytologii ani żadnych wymazów. Myślę sobie że może gdyby wcześniej znaleźć przyczynę to może nieszczęścia dało by się uniknąć.
W trakcie ciąży kilkukrotnie zgłaszam lekarzowi oraz zgłaszam się do szpitala z bólami w okolicy prawego jajnika, stwierdzono że to ciąża naciska na nerw a ja sobie myślę że to był objaw większej infekcji. Mam już dwie kochane córeczki w wieku 7 i 10 lat i niegdy nie miałam takich bóli w ciąży, zwłaszcza na początku.
Jestem dalej w szpitalu aż do wyleczenia infekcji. Tylko teraz czuję pustkę, nie widzę sensu leczenia... A jeszcze długa droga przedemną...
Mam kochanego męża który był przy każdym porodzie, przecinał pępowine, również tego gasnącego maleństwa. On również powiedział naszym dzieciom że dzidziuś jest z aniołkami... Załatwia formalności, pogrzeb...
Chciałabym już wyjść do domu, do dzieci a z drugiej strony nie wiem jak dalej żyć, jak o tym rozmawiać, jak nasze szczęście zgasło. Jak rozmawiać z dziećmi, z ludźmi... Przeżyć te następne miesiące i wyznaczoną datę porodu. Latem mieliśmy piękne plany dla naszej 5 a teraz jest ból i będzie grób zamiast wózeczka.

Jak sobie poradzić? Mamy Aniołów pomóżcie proszę.
Straciłam swoją córkę na bardzo podobnym etapie, nie powiem, że wiem co czujesz bo każda z nas która doświadcza czegoś tak okropnego cierpi inaczej. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że życzę Ci dużo siły i że czas zaleczy troszkę te ranę. Nie zagoi się nigdy ale będzie bolało mniej. Na pewno powinnaś też rozważyć terapię i w ogóle wizytę u psychologa / psychiatrę. Nie walcz z tym sama, mi zmarnowało to kilka lat i żałuję że nie poszłam od razu. Trzymaj się ❤️
 
Bardzo mi przykro z powodu tak wielkiej straty:( Ta bakteria klebsiella pneumoniae 10 lat temu o mały włos nie wysłała mnie i mojego synka na 2 świat. Tez miałam w drogach rodnych i to jakąś odmianę szpitalną. Nie wiadomo skąd to złapałam bo ciąża była od początku zagrożona i przeleżana aż w 24 tyg wyszło ze mam to paskudztwo. Przeleżałam w szpitalu prawie miesiąc bo nie reagowałam na antybiotyki. Przy ostatnim antybiotyku dostałam wstrząsu i było bardzo nieciekawie. Jakimś cudem wyszliśmy z tego. Później byłam jeszcze 2 razy w ciąży i już wszystko było ok. U Ciebie tez wszystko napewno się ułoży.
 
Malutka była bardzo drobna jak na wiek ciąży, wygląda na to nie rosła prawidłowo od kiedy trafiłam do szpitala,
dziś dowiedziałam się że w karcie zgonu miała wpisaną niewydolność krążeniowo oddechową - nie wiem czy to standardowy wpis przy skrajnym wcześniactwie.
Moja 7 latka dopytuje się rodzinę o dzidziusia, wie że Malutką nie żyje, ale pyta się gdzie jest i mówi żeby jej powiedzieć że ja bardzo kocha i czekała na nią.. To straszne, jutro się zobaczę z moimi Skarbami a przez miesiąc widziałam je 3 razy. Chyba mi serce pęknie, tak bym chciała mieć wszystkie 3 przy sobie.
 
Kochana bardzo Ci współczuję. Jestem też mamą Dziecka które jest w Niebie. Pozwól sobie na płacz i żałobę. Poczytaj o etapach żałoby, stratach dziecka. Są fora wspierające. Przytulam ps.ja też ze starszą musiałam o tym pogadać. Miała 9 lat wtedy. Walczyłam o siebie dla Niej. Dziś po 4 latach jestem pogodzona i szczęśliwa.
 
Wczoraj wróciłam do domu, chociaż wolałabym napisać wróciłyśmy.
Nie pogodziłam się z tym co się stało i chyba jeszcze długo się nie pogodzę. Jednak w domu jest lepiej, razem jest lepiej to przetrwać. Moje dzieci odżyły kiedy wróciłam a i one są moim balsamem.
Dokucza mi fizyczny ból po miesiącu leżenia na szpitalnym łóżku ale ból psychiczny jest jeszcze większy.
Ułożyliśmy sobie plan działania na następne dni.
Jutro ostatnie pożegnanie, boję się że znowu się rozsypię.

Wczoraj spadł śnieg, mąż powiedział dzieciom że to od naszej Alusi żebyśmy się tak nie smucili.
 
Kochana w dniu pogrzebu mojej córki spadł śnieg. Zima była bez śniegu. Potem dowiedziałam się że ten śnieg to łaska. Taki symbol. Tej łaski doświadczysz po tym trudnym zdarzeniu. Poszukaj rodzicepostracie pomagają przeżyć żałobę. 😘
 
reklama
Dziś minie tydzień. W piątek odbył się pogrzeb, myślałam że to będzie ten najgorszy dzień. Teraz jest gorzej, wczoraj było gorzej i dziś jest jeszcze gorzej.. Ten ból narasta, nie potrafię sobie z nim poradzić.
Mam dwie wspaniałe córeczki i kochanego męża a nie potrafię się zmobilizować żeby żyć dla nich. Płaczę nad grobem, płaczę w domu a jak mam wyjść gdziekolwiek czuję paniczny lęk i strach że będę musiała rozmawiać z ludźmi. Krzywdzę swoich najbliższych tą rozpaczą ale nie potrafię inaczej. Wszystko mnie denerwuje albo czuję ogromny żal i nic więcej...
Czy kiedyś będzie lepiej?
 
Do góry