Wiecie co dziewczynki poczytałam wasze rozmowy na temat facetów i chyba przeznam że mam szczęście. Nie wiem ale moze dlatego mam udany związek że jego początki były bardzo trudne, że musieliśmy walczyć nawzajem o siebie, mój M miał wtedy ogromne problemy osobiste które będą już z nim i mnie zaczęły dotyczyć. może dlatego umiemy się cieszyć z każdej szczęśliwej chwili i jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, możemy porozmawiać właściewie o wszystkim również o seksie. Od początku jeśli chodzi o seks to mówiliśmy sobie czego oczekujemy, obydwoje lubimy seks ale wiadomo że nikt nie jest maszyną. Mamy i takie dni że nie kochamy się przez np. 10 dni i jest nam fajnie. Wiem że dla was te 10 dni to niewiele przy przerwach 4 miesięcznych. Dopasowaliśmy się seksualnie.
Motyle w brzuchy staramy się pielęgnować choć obydwoje szanujemy siebie i nasz związek to oczywiście też się kłucimy czasami robię mu aferę o pierdołę a czasami mamy również poważne kłutnie ale to chyba nie uniknione.
Drogie dziewczynki co do zwiazków to na wlasnym przykladzie moge powiedziec ze faceci sa uzaleznieni od "ZAKOCHANIA" i tak naprawde dopiero po latach ucza sie milośći! a jak wiemy stan zakochania jest chymicznie uwarunkowany i konczy sie maxxxx po 4 latach! co wiecej dopiero po gigantycznym kryzysie (z grozba rozwodu wlacznie) i koniecznymi obustronnymi checiami poprawy i zalu za grzechy doszlismy do porozumienia! oboje sie bardzo zmienilismy wiemy juz na co ta druga osobe stac tzn jaka jest naprawde! i nauczylismy sie po prostu kochac te wszystkie motylki w brzuchu przy zakochaniu to prysz mowie wam! duzo na ten temat czytalam roznym psychologicznych wywodow ale to sie wszystko sprawdzilo! dlaczego tak duzo par sie rozpada po 1-3 latach malzenstwa - bo mija ten stan zakochania i ludzie sa sobą rozczarowani! zobaczcie jak teraz psioczycie .... jakie byly wasze oczekiwania zylyscie zludzenie idelnego romantycznego zwiazku! tak tak ja tez ale kiedys trzeba przejzec na oczy! nie ma idealow! ja mialam etap ze jak cos mojemu we mnie nie pasowalo to mowilam - znajdz se lepsza! ... teraz juz mowi ze lepszej nie ma! przezwyciezycie to dziewczynki ale musicie byc twarde baby, stanowcze i konsekwetne nie obrazajcie sie tylko mocno i glosno mowcie co wam sie nie podoba! bierzcie z faceta przyklad tak przeciez jak im co sie nie podoba to wala tak ze czasami chce nam sie plakac! a oni nawet nie wiedza jak bardzo nas to zranilo! ale widac taki sposob komunikacji im pasuje!
od kryzycu minol wlasnie rok! maż nauczyl sie obslugiwac pralke - nic jeszcze nie pofarbowal (kazalam mu zawsze dolewac vanisha ) on robi nam kanapki do pracki, pomaga przy gosciach jak sie zle czuje czy mam @ poda cherbate do luzka! ale nie sadzcie ze ta cherbata to tak sam z siebie! ale co mi szkodzi mu powiedziec czy moglby mi zrobic cherbate! przeciez nie jest jasnowidziem!
przy tym naszym kryzycie powiedzial szczerze ze on byl PEWIEN ze ja po slubie zmienie sie tak jak on sobie to wymysli (zapomnial mi o tym tylko powiedziec) ze z dnia na dzien bede robila objadki dzien w dzien itp nie tylko my kobitki mamy jakies wyobrazenia i zludzenia co do idelanego męza oni tak samo maja wyobrazenia co do idealnej zony a potem szara rzeczywistosc ...... ale kiedys trzeba dorosnąc ....
chyba sie rozpisalam!
Tak jak napisałe Eve nie ma ideałów, lepiej nie spodziewać sie za wiele a potem miło rozczarować. Uważam podobnie że o związek muszą dbać obydwie strony i razem go budować i umacniać. Pewnie mam szczęście choć mamy lub mieliśmy napradę poważne problemy i niektórzy mówili że nie przetrwamy.
U mnie na początku jednym z problemów była sytuacja rodzinna M bo była żona z którą M nie żył od 3 lat (nieudane małżeństwo właściewie z przymusu) i dziecko a moi rodzice tego zupełnie nie akceptowali i stałam właściewie między młotem i kowadłem. Ale wszystko się ułożyło choć nie było łatwo. M docenia bardzo związek bo on twierdzi że jest tak jak sobie wymarzył choć jest realistą , po pierwszym nieudanem związku inaczej wszytko postrzega. Ja czasem jestem pesymistką, marudą i beksą a on potrafi mnie wtedy wspierać i zawsze mnie mobilizuje, mogę na niego liczyć i za to go kocham.
Jednak większość facetów są jak małe dzieci albo gorzej i zdarzają się sytuacje że i M muszę zrobić wykład. Z ubawieniem na twarzy patrzyłam na niego kiedy opisywałam mu cykl kobiety i co to dokładnie jest owulacja, słuchał mnie jak zaczarowany a potem kazał to sobie narysować, wtedy to ja zgłupiałam.
Wkurza mnie bo dla niego wszystko jest proste i łatwe, ja widzę problemy a on nie ale kobiety chyba mają to do siebie że skomplikują sobie sprawy i widzą wszystko w czarnych barwach.
Wybaczam mu jednak wszytko kiedy na niego patrzę np jak robie sobie dzień dziecka i gra w Playstation, cieszy się jak głupi kiedy wygra co najmniej jakby dokonał swiatowego odkrycia.
Dziewczyny nie poddawajcie siępracujcie nad swoim związkami lae bądzcie na luzie, czasem nie warto się przejmować facetami.
Oops rozpisałam się trochę!