Adopcja to jest strasznie trudny temat, ja uważam, że osoby, które się na nią decudują są ogoromnie odważe. kiedyś rozmawiałam o tym z mężem i doszliśmy do wniuosku, że my byśmy się na to zdecydowali, ale tylko wtedy, gdy byśmy nie mogli mieć własnych dzieci...Widzisz, ale do adpocji trzeba zgody obu partnerów, a u mnie jest tak, że może i ja bym się zdecydowala, ale moj maz nie chce. I nie umiałam tego pojąć, ale jak mi powiedział, że on zna siebie i wie, że on by nigdy dziecka tkiego nie pokochał i że zrobił by mu tylko tym krzywdę to zaakceptowałam to.
reklama
Dla mnie to straszne nawet nie dlatego ze to tak dlugo trwa ale, ze ludzie sie tak bardzo poswiecaja finansowo i emocjonalnie a tu dupa zimna. Niektorzy mowia a moze adopcja ale to przeciez to wcale nie jest latwiejszy proces, pwenie tak samostresujacy ja naturalne i "sztuczne" staranka.
Niedawno rozmawialam z babeczka (klientka) i pochwalila sie ze wlasnie przeszli dlugi proces o adopcje i zostali zaakceptowani. Teraz czekaja na dzidzie jeszcze nie wiedza czy to dziewczynka czy chlopczyk, wiec nie moga umeblowac pokoiku, byla taka szczesliwa, ze juz niedlugo beda mieli dziecko
Olesiu - nie dziwię się jej - u mnie w pracy są dwie dziewczyny, które mają adoptowane córeczki - i oszalały na ich punkcie tak samo, jak "naturalne" mamy, albo i bardziej i nie mówię tego w złym znaczeniu - jak dla mnie niby nie ma różnicy w sposobie posiadania dziecka, ale jednak na obecnym etapie jeszcze się postaram naturalnie - a co będzie dalej - "pożyjemy, zobaczymy"
olesia_33
"Rzeczy piekne sa trudne"
Widzisz, ale do adpocji trzeba zgody obu partnerów, a u mnie jest tak, że może i ja bym się zdecydowala, ale moj maz nie chce. I nie umiałam tego pojąć, ale jak mi powiedział, że on zna siebie i wie, że on by nigdy dziecka tkiego nie pokochał i że zrobił by mu tylko tym krzywdę to zaakceptowałam to.
Moj sie boi adopcji z innego punktu, jak je wychowac by nas kochalo jak swoich rodzicow, by nigdy nie chcialo szukac swoich biologicznych rodzicow.
IVF ciagle ma w glowie, ze to nie bedzie jego dzidzia :-( wiec narazie stoimy w miejscu. Nic narazie nic nie mozemy nic zrobic.
R
RiSiA
Gość
Adopcja to jest strasznie trudny temat, ja uważam, że osoby, które się na nią decudują są ogoromnie odważe. kiedyś rozmawiałam o tym z mężem i doszliśmy do wniuosku, że my byśmy się na to zdecydowali, ale tylko wtedy, gdy byśmy nie mogli mieć własnych dzieci...
Wiesz u mnie moj sobie nie wyobraża adopcji a ja IUI nasieniem dawcy. Wolałabym nie miec wtedy w ogóle dzieci.
R
RiSiA
Gość
Moj sie boi adopcji z innego punktu, jak je wychowac by nas kochalo jak swoich rodzicow, by nigdy nie chcialo szukac swoich biologicznych rodzicow.
IVF ciagle ma w glowie, ze to nie bedzie jego dzidzia :-( wiec narazie stoimy w miejscu. Nic narazie nic nie mozemy nic zrobic.
Wiesz to ja tak podchodze, ze dziecko ma byc "z nas". Nie wiem moze się ktos ze mną nie zgodzic, ale ja mam takie podejscie, ze albo naturalnie ewentualnie IUI ale nasieniem męża, albo w ogóle.
R
RiSiA
Gość
dziewczyny - ja się żegnam
Bardzo proszę o wstrzemięźliwość w pisaniu
słodkich snów
papa
Nektarynka
Fanka BB :)
przepraszam umknelo mi.. ale jak cos to z takimi problemami wal na priv.. jesli jeszcze cos Cie meczy to smialo pisz co i jak postaram sie pomoc teraz jeszcze troszke jestem a jutro popoludniuKamilko bo może nie doczytałaś-plizzz HELP
O juz działa
swietnie ze dzidzia rosnie i sie rusza.. pisalas ostatnio ze czułas ją.. ale ci zazdroszcze oczywiscie pozytywnie.. super..Jestem już Kropeczko i wychodzę na chwilkę z krzaków. Dzięki !
Dzidziuś rozwija się książkowo, wszystko jest w porządku. Badania też super, hemoglobina już wyższa.
Dzidzia tak machała rękami i nogami,że trudno było pomierzyć wszystko dokładnie. Ale ma ponad 8 cm od główki do pupci, bo nózki były podkurczone.
Kropeczko, Nektarynko, Szafirku buziaki za całokształt.
a co do tego caloksztaltu.. nie kumam chyba.. cos zrobilam a chyba nie wiem co
laska pisalam ci ze masz aplikowac jak jest juz po owu to jak to sie mowi po ptokach wiec brac i nie gadac..jestem już i dalej nie wiem czy wziąć ta luteinę
Ostatnia edycja:
olesia_33
"Rzeczy piekne sa trudne"
Wiesz to ja tak podchodze, ze dziecko ma byc "z nas". Nie wiem moze się ktos ze mną nie zgodzic, ale ja mam takie podejscie, ze albo naturalnie ewentualnie IUI ale nasieniem męża, albo w ogóle.
a ja wychdze z zalozenia, ze nasze to znaczy wyczekane, wychowywane, kochane przez nas. Nie ma znaczenia jak sie pojawilo, czy z nasienia, jajeczka dawcy, IVF czy adopcji zawsze bedzie NASZE wlasne.
reklama
Podziel się: