Sorka, ze sie wtrace ale to prawda z tym, ze zycie uczy pokory.
Mnie uczy juz 5 rok i jak Wam powiem dlaczego, to kazda z Was uzna, ze zasluzylam na to, co mam. Jak bylam glupia malolatka (nie mowie, ze wszystkie sa glupie - ja bylam na 100%), wydawalo mi sie, ze swiat kreci sie dookola mnie i nigy nic mi sie nie przydarzy, czego sama nie zapragne. Wiec, nawet zabezpieczenie olewalam. Oczywiscie skutek byl taki, ze zaszlam w ciaze. Nie bylo to z osoba, ktora kochalam, a okolicznosci tego stosunku byly bardzo nieprzyjemne. Nie chce sie tlumaczyc ale chyba juz wiecie, co zdecydowalam zrobic....... Skutki, tej decyzji moglam juz odczuc po zabiegu, po ktorym dostalam strasznego krwotoku trwajacego kilka dni. Wygladalo to tak, jakby z krwia wylewaly mi sie wnetrznosci, koszmar..
Potem poznalam mojego meza, mialam wtedy 20 lat i pierwszy raz tak kogos pokochalam. On zmienil moj caly swiatopoglad. Po kilku latach, ktore spedzilismy na budowaniu stabilizacji, postanowilismy zaczac sie starac o malenstwo. Chcielismy bardzo przelac nasza milosc na mala osobke. No i sie oczywiscie okazalo, ze nie bedzie to takie proste. Zachodzilam w ciaze ale nigdy jej nie donosilam dluzej niz do 3 miesiaca, potem stwierdzono, ze mam niedrozne jajowody. A teraz prawdopodobnie dojda problemy hormonalne.
Jak same widzicie, dostalam to na co zasluzylam. Zycie bardzo mnie nauczylo pokory, nigdy wczesniej pokorna nie bylam. Gardzilam pojeciem rodziny, nie chcialam dzieci ani meza.
Potem doroslam ale juz bylo za pozno :-(