reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania po straconej ciąży

Magda przeczytałam - chociaż z wielkim trudem i łzami Twoją historię... Czytając Twoje relacje z każdych kolejnych dni, w głowie miałam miliony myśli, słów, które chciałam do Ciebie napisać ale jak skończyłam już czytać to powstała taka pustka... zdałam sobie sprawę, że żadne słowa nie są odpowiednie... Nie chcę Cię pocieszać, bo się przecież nie da. Nie chcę nawet starać się myśleć co przechodziłaś - bo się nie da (mimo, że sama straciłam swoje maleńswto ale przecież na wcześniejszym etapie)... Jak wiele potrafi znieść człowiek... ile może mieć w sobie siły...
Jednego jestem natomiast pewna - gdzieś tam na górze, Kajusia jest niesamowicie dumna ze swojej silnej i najukochańszej mamy...
 
reklama
Czesc dziewczynki. Jeszcze kilka dni temu bylam na bierzaco, ale strasznie pedzicie z tymi postami. Jedyne co pamietam, to to, ze
Magda z uk - jestes niesamowicie silna kobieta, a Twoja historie czytalam i plakalam. Tak trzymac.

Wszystkie nowe aniolkowe mamy witam, a dla aniolkow zapalam swiatelka (*)(*)(*)

U mnie zawrot glowy. Lenka jest cudownym slodziakiem, ktory po kapieli nie bardzo chce spac;) Pozatym juz ponad tydzien ma katar z ktorym sie borykamy. Jakies 2 tygodnie temu napisalam dosyc dlugiego posta z tel, ktorego mi wcielo, a potem juz czasu nie mialam zeby napisam. Przed komputerem malo co siedzie bo mam sporo zajecia, wiec mimo ze chcialam odpisac to nie bylo kiedy. Jazda z Mikolajem do i z przedszkola, pranie, jakies tam sprzatanie, obiad i jak ladna pogoda to spacer z dziecmi. I tak dzien za dniem leci, nawet nie wiem kiedy...

Buziaki dla wszytstkich. Wiedzcie, ze wciaz Wam kibicuje. A teraz ide na mala drzemke, bo padam.

Buziaki ;)
 
Magda i ja zaczęłam czytać.. ale późno było... doszłam do połowy.. dzisiaj dokończę... utożsamiam się po części z Tobą... wracają emocje... myśli... to czekanie... ta niepewność co będzie...
 
I ja przeczytalam. Nie moglam zasnąć a jak mu się juz udalo snila mi się Kaya. Ja już tak mam jak o czyms myslevto mi się to śni. Śliczną masz córeczkę :)
Moze wstaw kolo suwaczkow link do Waszej historii? Ja kiedys sledzilam wpisy takiej dziewczyny ktorej synek zmarl na śmierc lozeczkowa. I wlasnie teraz rok po stracie urodzila kolejnego synka. Jej 5 dziecko. Pamietam z jakim bolem to opisywala...
 
Madzia ja mimo że już wcześniej znałam historię Kajusi to gdy przeczytałam ten śliczny opis ( Tak, śliczny! Bo tak pełen miłości ) to od pół godziny siedzę i płacze. Trzymam w tym czasie na rękach Mój Cud i dziękuję Bogu ze dane mu było przyjść na świat. Dziękuję że mogłam Cię poznać - najpierw gdy oczekiwałysmy razem na nasze dzieciątka i teraz gdy obie jesteśmy matkami Aniołków.
Myślę o Waszej wspaniałej rodzinie bardzo często :)
 
Magda przeczytałam Twoją historię. Jak zapewne większość czytelników zalałam się łzami czytając o ostatnim usg.
Jesteś niesamowicie silną osobą, nie mogę uwierzyć w to, że masz w sobie tyle siły. Jesteś matką, kobietą i wzorem
do naśladowania. Każda tragedia umacnia Nas i w pewnym sensie zmienia. Zaczynamy coś bardziej doceniać bądź
zdajemy sobie sprawę z tego,że "co ludzkie, nie jest mi obce" - i zawsze może dotknąć mnie. Kaya siłę walki miała po
Tobie... walczyła, ale czekała na ostatni rozkaz wiedząc,że musi się poddać. Poddać ale nie z bezsilności. Dziękuję,że
mogłam przeczytać intymną część Twojego życia, otworzyła mi jeszcze szerzej oczy. Każde słowo napisane zapewne z
wielkim trudem i łzami w oczach sprawiło,że i ja stałam się silniejsza, że i mnie dopadła wola walki.

Dziewczyny każda z Nas przeszła śmierć dziecka. Czy był to 3, 4, 10, 20, 30 , 40 tydzień było i jest w naszych sercach
dziecko. Wierzę,że jesteśmy nad wyraz silnymi osobami i nic , nigdy nie powinno Nam stanąć na przeszkodzie.
Jeśli mamy wypisane na drodze tysiące nieszczęść z każdego musimy wyjść tylko będziemy mocniejsze w doświadczeniach,
nieprzychylnych ale jednak doświadczeniach. Trzymam za Was ogromne kciuki, na prawdę pragnę byście wszystkie
walczyły do końca i wyszły wygrane w ostatecznej walce, choćbym ja miała być ostatnia - będę prędzej czy później będę.
Każda z Was zasługuje na największy prezent na świecie - nowe ziemskie życie!
 
Moje kochane :happy:

Czytam Wasze komentarze odnośnie naszej historii i troszkę się zmartwiłam,że tak wiele z Was zasmuciłam :sorry: Przepraszam, jeśli przywołałam w Was przykre wspomnienia, bądź wzbudziłam niepotrzebne obawy o maluszki przebywające obecnie w Waszych brzuszkach. Na prawdę, nie to było moim zamiarem...Lubię czytać Wasze historie. Nie dlatego,że są dla mnie ciekawą sensacją, ale pozwalają poznać Was, dzięki czemu w rozmowach lepiej Was kojarzę i bardziej rozumiem o czym chwilami piszecie. Jeśli nie czujecie się na siłach, to proszę...nie czytajcie. Ja to na prawdę rozumiem :happy:

Po tym, jak dałam Wam linka wczoraj, przeczytałam jeszcze raz wszystko....Od dnia, gdy dowiedzieliśmy się, co zabiło Kajusie, nie robiłam tego. Jak doszłam do akapitu o wirusie i moim chorowaniu....ehhh....ja to wiedziałam dziewczyny. Ja wtedy, jak tak chorowaliśmy w domu, wiedziałam,że działo się coś nie dobrego. Dlatego nigdy nie uwierzyłam w to, co lekarze mówili o tej chorobie śmiertelnej...Wiem, że to już nic nie zmienia, ale jakie to niesamowite....Czy zatem teraz powinnam posłuchać przeczucia, że w kolejnej ciąży (mimo straszenia przez niektórych) wszystko będzie w najlepszym porządku, a 5 cc odbędzie się bez jakichkolwiek utrudnień? :confused:


Colly tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono ;-) Mam nadzieję,że nigdy nie będziesz musiała się przekonać, jak byś sobie poradziła w tak trudnych chwilach, ale jestem pewna, że dałabyś radę :tak: Ogólnie jestem zdania, że nie ważne na jakim etapie traci się dziecko, ból jest ten sam....Niedługo po swojej stracie jedna z moich koleżanek straciła bardzo wczesną ciążę. Widziałam, jak było jej przykro i jak mocno to przeżywa. Uwierz, nigdy bym nie odważyła się wówczas powiedzieć jej, że ja miałam gorzej....Za to z czystym sumieniem powiedziałam,że ją rozumiem. Jej było głupio, czuła się zakłopotana, coś mi tam mówiła,że wie, że to był dopiero 6tc i takie tam, ale gdy powiedziałam jej,że to było jej dziecko i ma prawo płakać i tęsknić było widać ulgę na jej twarzy. Bo najważniejsze, to nigdy nie mówić komuś, że jego strata jest mniej ważna. Wszystkie utracone maluszki zasługują na taką samą pamięć :happy:

Ewel
ja w sumie powinnam wierzyć swoim przeczuciom. Teraz, po stracie jest to jednak bardzo trudne, bo ciągle mam w podświadomości to, co było i żadnej gwarancji,że nie będzie znowu. Moje myśli kreuje strach.....trudny czas przed nami, ale dobrze, że mamy tutaj, na BB siebie.....i tyle dowodów na to,że po stracie można mieć kolejnego maluszka w ramionach :tak:

Izka
dziękuję :happy; Niemniej jednak wolę, byś nie płakała....ważne,że mogę być tutaj, z Wami :tak:

Rurka
ja jestem pewna, że coś jest w tej naszej intuicji. Do dziś pamiętam, jak w ciąży z Kają czytałam jakieś forum o stracie (pojęcia nie mam czemu?!!!) i nie potrafiłam przestać....Byłam zła na siebie,że czytam takie wątki. Próbowałam sobie tłumaczyć,że przecież nic złego nie może się stać od czytania. Ciągnęło mnie do takich stron w sieci...nie do tych o wyprawkach itp....nawet nie wiem, jak to opisać. Jakbym przeczuwała i chciała się przygotować...ciężko to opisać :sorry:

Marcela kiedy wczoraj położyłam się spać, chciałam jak zawsze poczytać coś jeszcze w sieci....Trafiłam na Twój wpis odnośnie naszej historii....Nie wiem czemu, ale sprawiłaś mi nim ogromną radość. Poczułam się tak niesamowicie dumna i szczęśliwa,że jestem mamą Kaji. Nie czytałam już nic, tylko nadzwyczaj szybko zasnęłam. Po raz pierwszy od dawna tak spokojnie...z uśmiechem na ustach. Dziękuję Ci za to z całego serca :tak:

Carollina
uściski dla Twoich dzieciaczków i dużo sił dla Ciebie :happy: Tak już jest codzienność mam, ale nie mów, że tego nie kochasz ;-) :happy:

Michalina
dziękuję :happy: Jestem pewna,że każda z nas jest tak samo silna. I każda nadzwyczajna, bo strata dziecka jest czymś, co nie powinno mieć racji bytu :sorry:

Kwiatuszku a wiesz,że mi się jeszcze Kaya nie śniła? Dziękuję że tak ślicznie o niej napisałaś :tak: Czekam na TEN sen, jak na jakiś znak. Boję się starać o kolejną ciążę, póki nie wydarzy się coś, co pozwoli mi sądzić,że jest jej tam dobrze i już mogę. Może to głupie, ale tak to czuję :happy: Podoba mi się pomysł z linkiem w sygnaturce. Dziękuję za to również :tak:

Anncka ja jestem bardzo sentymentalna i do grudniówek chętnie wracam....nie piszę za wiele, bo wciąż potrzebuję czasu, ale czuję się jedna z Was i bardzo się cieszę, że i Ty o mnie tak myślisz :tak: Teraz po czasie, przypomina mi się, jak na naszym wątku (przy początkach) poruszałyśmy temat wczesnych poronień. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że tak bardzo zrozumiem co znaczy strata....dziś nie milczałabym, gdyby tak jak wówczas, ktoś próbował wmawiać mamom po stracie,że co ma być, to będzie, więc po co panika....Myślę,że sama zrozumiałam to tak na prawdę dopiero teraz, więc tym mocniej Cię przytulam, a Maciusia razem z Tobą :tak: Dziękuję Ci za dobre słowa. Mi również jest cudownie ze świadomością,że znam Ciebie i malutki uszczerbek Twojego życia :happy:

Sysiqu piękne słowa. Nie tylko te o mnie, Kaji, ale też o każdej z nas tutaj....Musimy być silne, bo jak nie my to kto? Każda z nas ma za sobą tak trudne przejścia, a mimo to wciąż staramy się wierzyć i mieć nadzieję...Nie sztuką brnąć do celu, kiedy wszystko przychodzi z łatwością, prawda? Moją Kajusie nazwywali w szpitalu little faither. Co prawda przegrała z okrutnym losem, ale dla mnie wygrała tym lepsze życie. Życie, w którym najważniejsze wartości są niestety tak obce niektórym ludziom w dzisiejszym świecie. Nie czuję się wyjątkowa. Nie zrobiłam nic więcej, niż każda w Was. Za to cieszę się,że dzięki Kaji i jej losów mogłam spotkać tutaj Was i zobaczyć,że jednak warto wierzyć w dobrych ludzi :happy:Bardzo Ci dziękuję za wszystko, co napisałaś :tak:


Kochane, nie smućcie się przez tą naszą historię :sorry: Najważniejsze,że tu jesteśmy. Że wszystko trwa i wszystko jeszcze możemy zmienić. Co było, niech będzie świadectwem naszej siły, a co będzie niech stanie się spełnieniem naszych najskrytszych marzeń i pozwoli uwierzyć,że życie na prawdę nie jest takie złe :happy: No i warto pamiętać, że tylko dzięki nam, pamięć i naszych Anielskich dzieciach nigdy nie zginie. Mając taki cel na prawdę dużo łatwiej jest przetrwać najgorsze chwile ;-) A teraz pójdę zapalić światełko za wszystkie nasze utracone Aniołeczki w kąciku Kajusi :happy:

20141224_145830.jpg
 

Załączniki

  • 20141224_145830.jpg
    20141224_145830.jpg
    27,6 KB · Wyświetleń: 80
Magda bardzo smutna ale jednocześnie jak że piękna historia. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że my pokonamy takie przeciwności, pokonamy taki ból i cierpienie, jakie towarzyszy po stracie dziecka. Ile my mamy w sobie siły... aż niesamowite.
Każda z nas walczyła o swoje maleństwo jak lwica, starała się jak mogła, jednak decyzji Boga nie zmienimy... Tak po prostu musi być. Mam nadzieję i staram się w to wierzyć, ze żadne z naszych dzieci nie ma żalu ani pretensji do nas o to, że mogłyśmy coś zrobić, aby Ono żyło. Staram się w to wierzyć i mam nadzieję, że nikt nie może nam zarzucić, że byłyśmy a raczej jesteśmy złymi matkami.
Sysiq Bardzo mądre słowa, które napisałaś. Wierzę, że będzie nam dane tulić w ramionach nasze dzieci. Oby tylko nie zabrakło nam siły do walki o nasze ziemskie życie
 
reklama
Madziu dziękuję że napisałaś o tym co było na początku na wątku grudniowek. Prawda jest taka że dopóki ktoś tego nie doświadczy to nie jest w stanie zrozumieć choćby cząstki tego co my czujemy. Ja też uważam że każda Aniołkowa mama niezależnie na jakim etapie straci swoje dziecko ma prawo przeżywać żałobę i cierpieć.

Kurcze mam tak mało czasu by być na bieżąco tutaj... Ale każdej z was kibicuję - staraczkom, brzuchatkom i mamom które mają już swoje maluszki :) nie będę każdej z was wymieniać po kolei ale często myślę co tam u was :)

Jak będę przy kompie to wrzucę obiecane zdjęcia z chrzcin :)

Eh, przede mną ciężki czas znowu, rocznica straty.
 
Do góry