Moje kochane
Czytam Wasze komentarze odnośnie naszej historii i troszkę się zmartwiłam,że tak wiele z Was zasmuciłam
Przepraszam, jeśli przywołałam w Was przykre wspomnienia, bądź wzbudziłam niepotrzebne obawy o maluszki przebywające obecnie w Waszych brzuszkach. Na prawdę, nie to było moim zamiarem...Lubię czytać Wasze historie. Nie dlatego,że są dla mnie ciekawą sensacją, ale pozwalają poznać Was, dzięki czemu w rozmowach lepiej Was kojarzę i bardziej rozumiem o czym chwilami piszecie. Jeśli nie czujecie się na siłach, to proszę...nie czytajcie. Ja to na prawdę rozumiem
Po tym, jak dałam Wam linka wczoraj, przeczytałam jeszcze raz wszystko....Od dnia, gdy dowiedzieliśmy się, co zabiło Kajusie, nie robiłam tego. Jak doszłam do akapitu o wirusie i moim chorowaniu....ehhh....ja to wiedziałam dziewczyny. Ja wtedy, jak tak chorowaliśmy w domu, wiedziałam,że działo się coś nie dobrego. Dlatego nigdy nie uwierzyłam w to, co lekarze mówili o tej chorobie śmiertelnej...Wiem, że to już nic nie zmienia, ale jakie to niesamowite....Czy zatem teraz powinnam posłuchać przeczucia, że w kolejnej ciąży (mimo straszenia przez niektórych) wszystko będzie w najlepszym porządku, a 5 cc odbędzie się bez jakichkolwiek utrudnień?
Colly tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono ;-) Mam nadzieję,że nigdy nie będziesz musiała się przekonać, jak byś sobie poradziła w tak trudnych chwilach, ale jestem pewna, że dałabyś radę
Ogólnie jestem zdania, że nie ważne na jakim etapie traci się dziecko, ból jest ten sam....Niedługo po swojej stracie jedna z moich koleżanek straciła bardzo wczesną ciążę. Widziałam, jak było jej przykro i jak mocno to przeżywa. Uwierz, nigdy bym nie odważyła się wówczas powiedzieć jej, że ja miałam gorzej....Za to z czystym sumieniem powiedziałam,że ją rozumiem. Jej było głupio, czuła się zakłopotana, coś mi tam mówiła,że wie, że to był dopiero 6tc i takie tam, ale gdy powiedziałam jej,że to było jej dziecko i ma prawo płakać i tęsknić było widać ulgę na jej twarzy. Bo najważniejsze, to nigdy nie mówić komuś, że jego strata jest mniej ważna. Wszystkie utracone maluszki zasługują na taką samą pamięć
Ewel ja w sumie powinnam wierzyć swoim przeczuciom. Teraz, po stracie jest to jednak bardzo trudne, bo ciągle mam w podświadomości to, co było i żadnej gwarancji,że nie będzie znowu. Moje myśli kreuje strach.....trudny czas przed nami, ale dobrze, że mamy tutaj, na BB siebie.....i tyle dowodów na to,że po stracie można mieć kolejnego maluszka w ramionach
Izka dziękuję :happy; Niemniej jednak wolę, byś nie płakała....ważne,że mogę być tutaj, z Wami
Rurka ja jestem pewna, że coś jest w tej naszej intuicji. Do dziś pamiętam, jak w ciąży z Kają czytałam jakieś forum o stracie (pojęcia nie mam czemu?!!!) i nie potrafiłam przestać....Byłam zła na siebie,że czytam takie wątki. Próbowałam sobie tłumaczyć,że przecież nic złego nie może się stać od czytania. Ciągnęło mnie do takich stron w sieci...nie do tych o wyprawkach itp....nawet nie wiem, jak to opisać. Jakbym przeczuwała i chciała się przygotować...ciężko to opisać
Marcela kiedy wczoraj położyłam się spać, chciałam jak zawsze poczytać coś jeszcze w sieci....Trafiłam na Twój wpis odnośnie naszej historii....Nie wiem czemu, ale sprawiłaś mi nim ogromną radość. Poczułam się tak niesamowicie dumna i szczęśliwa,że jestem mamą Kaji. Nie czytałam już nic, tylko nadzwyczaj szybko zasnęłam. Po raz pierwszy od dawna tak spokojnie...z uśmiechem na ustach. Dziękuję Ci za to z całego serca
Carollina uściski dla Twoich dzieciaczków i dużo sił dla Ciebie
Tak już jest codzienność mam, ale nie mów, że tego nie kochasz ;-)
Michalina dziękuję
Jestem pewna,że każda z nas jest tak samo silna. I każda nadzwyczajna, bo strata dziecka jest czymś, co nie powinno mieć racji bytu
Kwiatuszku a wiesz,że mi się jeszcze Kaya nie śniła? Dziękuję że tak ślicznie o niej napisałaś
Czekam na TEN sen, jak na jakiś znak. Boję się starać o kolejną ciążę, póki nie wydarzy się coś, co pozwoli mi sądzić,że jest jej tam dobrze i już mogę. Może to głupie, ale tak to czuję
Podoba mi się pomysł z linkiem w sygnaturce. Dziękuję za to również
Anncka ja jestem bardzo sentymentalna i do grudniówek chętnie wracam....nie piszę za wiele, bo wciąż potrzebuję czasu, ale czuję się jedna z Was i bardzo się cieszę, że i Ty o mnie tak myślisz
Teraz po czasie, przypomina mi się, jak na naszym wątku (przy początkach) poruszałyśmy temat wczesnych poronień. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że tak bardzo zrozumiem co znaczy strata....dziś nie milczałabym, gdyby tak jak wówczas, ktoś próbował wmawiać mamom po stracie,że co ma być, to będzie, więc po co panika....Myślę,że sama zrozumiałam to tak na prawdę dopiero teraz, więc tym mocniej Cię przytulam, a Maciusia razem z Tobą
Dziękuję Ci za dobre słowa. Mi również jest cudownie ze świadomością,że znam Ciebie i malutki uszczerbek Twojego życia
Sysiqu piękne słowa. Nie tylko te o mnie, Kaji, ale też o każdej z nas tutaj....Musimy być silne, bo jak nie my to kto? Każda z nas ma za sobą tak trudne przejścia, a mimo to wciąż staramy się wierzyć i mieć nadzieję...Nie sztuką brnąć do celu, kiedy wszystko przychodzi z łatwością, prawda? Moją Kajusie nazwywali w szpitalu little faither. Co prawda przegrała z okrutnym losem, ale dla mnie wygrała tym lepsze życie. Życie, w którym najważniejsze wartości są niestety tak obce niektórym ludziom w dzisiejszym świecie. Nie czuję się wyjątkowa. Nie zrobiłam nic więcej, niż każda w Was. Za to cieszę się,że dzięki Kaji i jej losów mogłam spotkać tutaj Was i zobaczyć,że jednak warto wierzyć w dobrych ludzi
Bardzo Ci dziękuję za wszystko, co napisałaś
Kochane, nie smućcie się przez tą naszą historię
Najważniejsze,że tu jesteśmy. Że wszystko trwa i wszystko jeszcze możemy zmienić. Co było, niech będzie świadectwem naszej siły, a co będzie niech stanie się spełnieniem naszych najskrytszych marzeń i pozwoli uwierzyć,że życie na prawdę nie jest takie złe
No i warto pamiętać, że tylko dzięki nam, pamięć i naszych Anielskich dzieciach nigdy nie zginie. Mając taki cel na prawdę dużo łatwiej jest przetrwać najgorsze chwile ;-) A teraz pójdę zapalić światełko za wszystkie nasze utracone Aniołeczki w kąciku Kajusi