reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania po straconej ciąży

Karo- mi się wydaję że tak powiedziała żeby ludzie się nad nią nie rozczulali.. czasami mówi się takie rzeczy żeby pokazać że 'czuję się dobrze'.. a tak naprawdę w ciele przeżywa się żałobę..
Ja bardzo nie lubiłam dzielić się z innymi znajomymi tym co nam się przydarzyło i jak tylko zadali jakieś pytania szybko ucinałam temat.. więc też mogłam wyjść na osobę bez 'duszy'..a prawda była taka że nie mogłam o tym mówić bo bym od razu się rozbeczała:cool:
 
reklama
Hej dziewczyny!
Krwawienie najprawdopodobniej z krwiaka,mam go przy ujsciu wewnetrznym,chyba...bo co chwile cos innego,wiec juz nie wiem..grzecznie lezakuje w szpitalnym lozku,dzisiaj juz tylko mocnooo brazowo,ale juz bez swiezej krwi.
Do tego cisnienie mam dzisiaj ok 150/100 wiec glowa peka i dostalam leki na obnizenie cisnienia...
Wczoraj mialam usg,z dzidziusiem bylo wszystko ok...tylko krwiak duzy i w kiepskim miejscu...

Caluje was mocno
 
Pietrucha - uff...szczescie w nieszczesciu... najwazniejsze ze dzidzius ma sie dobrze;) a krwawienie ustalo...
A czy da rade tego krwiaka czyms zmniejszyc? Czy to bardzo grozne dla Was?
Trzymaj sie kochana i wypoczywaj. Niech sie tam Wami dobrze opiekuja;)

Sysiq - zycze Ci pieknego jutrzejszego dnia, aby Wasze marzenia niebawem sie spelnily;)

Ja dzisiaj obolala chodze po tym wczorajszym badaniu.. dobrze ze moj K ma dzisiaj wolne, to razem ogarniemy choc troche dom...W sumie to bardziej on niz ja...;)
 
Pietruszko- nie wyobrażam sobie jaki stres musiałaś przeżyć.. super że z maluszkiem wszystko ok..jaki jest plan na najbliższe dni?
 
Pirtrusiu tak sie ciesze, ze sytuacja opanowana. Mam nadzieje ze wyleczysz tego krwiaka i wiecej sie sytuacja nie powtórzy.

Sysiq - zycze cudownego jutrzejszego dnia!:tak: I udanej nocy poslubnej. ;-)

Carollina &&&&&& moze w weekend sie rozpakujesz? &&&&&

sciskam Was wszystkie.
 
Dzieki dziewczyny;*

Eh, jednak za szybko sie ucieszylam... no ale coz,oby jednak coraz mniej bylo tego... i niech dzidzius rosnie...
 
Pietrusia.. najwazniejsze, że jestes pod stałą opieką lekarzy trzymaj się kochana... kciuki mocno zaciśnięte!!!!!&&&&&&&
 
Pietrusia najważniejsze,że z dzidzią ok i że wiadomo co to.Leż grzecznie i głaskaj brzusio!!!!! Bo wiesz,że tym razem będzie dobrze!!!!

Sisq mam nadzieję, że już spisz bo jutro będziesz najpiękniejszą Młodą Panną - jutro masz od nas wolne, ale w niedziele masz chociaż jedną fotkę wrzucić!!!

Martoocha zgadzam się co podejścia do dzieci.... Moje koleżanki,które dzieci miały od tak nie doceniają cooznacza mieć ten cud. Ja też codziennie patrzę na Wikusie i tak strasznie się cieszę.... tak strasznie ją kocham,uwielniam pasjami!!!!
 
reklama
Hej...
Jestem tu nowa. Chociaż w sumie już nie pierwszy raz... Oblegałam forum w przeczesywaniu informacji na temat, który mnie, jak niejedną z was niestety dotknął.
Mam 24 lata i to była moja pierwsza ciąża. Dowiedziałam się o niej zaraz po przeprowadzce do Krakowa. Tzn. przeprowadziliśmy się z M w weekend, a we wtorek zrobiłam test. Tak po prostu. Często tak robiłam, ze względu na mega owocne wcześniejsze problemy - brak okresu, hiperprolaktynemie, podejrzenie PCOs (ale lekarz, któremu bardzo ufam teorię obalił, i wyszło na to, że miał rację). I zobaczyłam dwie kreski... Na początku szok. Powtórny szok przy drugim teście, który zrobiłam 2 godziny po pierwszym. Wynik dalej był pozytywny. Od razu umówiłam się do Pani Doktor, którą znalazłam w necie - pomyślałam "musi mnie zobaczyć lekarz". Tal naprawdę łudziłam się, że to jakaś pomyłka. W sensie, nie wierzyłam, że faktycznie jestem w ciąży... Pojechałam na wizytę, oczywiście wyrzucając najpierw Pani Ginekolog, że ja miałam tyyyyyyyyle kłopotów, rozchwiane do granic zaburzenia hormonalne, praktycznie okres raz na łooooo.... i że generalnie to chyba jakaś pomyłka. Uśmiechnęła się i powiedziała, że raczej nie:) Było za wcześnie na USG, kazała zgłosić się do lekarza za ok. 2 tyg. Na drugi dzień od razu zadzwoniłam do swojego ginekologa (w moich rodzinnych stronach) - zalecił kwas foliowy, luteinę 3x1 i wizytę u lekarza za 2 tyg. Tak też zrobiłam. Lekarz wszystko potwierdził. Szczerze... to wstyd ale zaliczyłam z tego tytułu jakiś epizod depresyjny. Wiecie, z serii "nie teraz, dopiero się przeprowadziliśmy, mamy oboję dobrą pracę, etc". Zrobiłam wszystkie niezbędne badania - toxo, cytomegalie, różyczkę, choroby weneryczne i całą resztę. Zapłaciłam za nie prawie 400zł. Było idealnie. Przyzwyczaiłam się, zaczęłam cieszyć. Ostatnie USG koniec 6tyg. Wizyta za miesiać - 11 tydzień. I już wiedziałam. widziałam minę mojego ginekologa, nic do mnie nie mówił. Płód obumarł. W 7tyg, czyli zaraz po ostatnim USG. Na drugi dzień rano szpital - trauma. Traktowali mnie jak... Nie wiem jak to opisać. Najpierw pretensje, kto mnie w ogóle przyjął, skoro nie byłam zapisana na zabieg! Potem 2 dni prób wywołania poronienia - i nic. Zero. W końcu zabieg standardowo trwający 5-15 minut. Mój trwał godzinę. Białko zapalne w kosmos, duża utrata krwi. Pierwsze co pamiętam, to męża przy łóżku. Wiedziałam, że jest późno, bo zrobiło się ciemno. Z sali zabrali mnie o 17, wróciłam na nią o 22.30. Dwóch lekarzy robiło zabieg, jeden nie mógł sobie poradzić - młodszy. Powiedział on mojemu mężowi po wszystkim, że jest ok. Dopiero po chwili usłyszałam krzyk straszego lekarza, że "jakie okej, muszę mieć zrobionę badania, podany antybiotyk, nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna transfuzja, a on mówi okej? I kto w ogóle pozwolił, żeby 24latka z pierwszą ciąża, na dodatek obumarłą od ponad miesiąca, czekała na zabieg dwa dni?! I żadne przewiezienie na salę, tylko leżę i czekam na wyniki badań, bo on mnie nigdzie nie puści".Pierwszy lekarz, którego zaczęłam szanować w tym szpitalu... Teraz już minął miesiąc. Dokładnie dziś, mniej więcej o tej porze. Wróciłam w swoje rodzinne strony, do swojego lekarza. Naprawdę mi pomógł. Odbudował mi szyjkę macicy, bo przez hormony i grupę patałachów z 3 jej ścianek, została mi jedna. Miesiączki rzadko, ale pojawiały się same.
I wiecie co... Cholernie ciężko, bo dalej jest, ale... Powiedziałam Bogu, że przyjmuje Jego decyzję. Z jakiegoś powodu zabrał moje, nasze pierwsze dziecko. Jestem na etapie dowiadywania się jaki mógł być powód, ale może nigdy go nie poznam. Chodzi o to, że... Wierzę w to, że Bóg wiedział, co robi. W końcu jest Najmądrzejszy. Nie zniosłabym porodu martwego dziecka, On o tym wie. Znam siebie, naprawdę wiele w życiu przeszłam i dawałam sobie radę z rzeczami, o których inni wolą nie wiedzieć, ale tego bym nie przeżyła. I wiecie, co... Pomogła mi moja mama. Któregoś razu przy kolejnym płaczu, próbując mnie pocieszyć, powiedziała "jeszcze będziecie mieć zdrowe i piękne dziecko", odpowiedziłam "ale ja chcę to, żadne inne". I wiecie co odpowiedziała moja mama...? "Córciu, a skąd wiesz, że to nie będzie jedno i to samo? Tylko tym razem zdrowe?". I to mi pomogło...
Rozpisałam się strasznie. To chyba tak na rocznicę miesiąca po zabiegu. Ja też jestem na etapie robienie wszeeeeeeelkich badań. Jeśli któraś z Was będzie chciała na ten temat pogadać, jak najbardziej.
Pomyślałam, że... Mamy za sobą to samo. Może komuś pomoże moja historia.
Pozdrawiam,
Kaja
 
Do góry