Laura gratuluje, wstawiaj suwaczek :-)
Dziewczyny wy tak nie panikujcie z tym jedzeniem, nasze mamy i babki i prababki i jeszcze dalej jadły co popadło i rodziły zdrowe dzieci bez względu na warunki. To trochę nasza generacja stała się sterylniejsza a przez to bardziej podatna na choroby. Ja wychodzę z założenia przez całą ciążę, że alkoholu niet, kawy też niet, obu płynów i tak nie pijam, a to na co mam ochotę jem co by to nie było. Ciasta z kremami na bazie surowych jajek jadłam, żyję, ze dwa trzy razy spróbowałam surowego mięsa mielonego (no sorry mam do niego cholerną słabość) - żyję. Wpieprzałam na końcówce pierwszego trymestru tony boczku - żyję.
Nasze dzieciaczki w brzuchach decydują tak naprawdę co my zjemy, bo uzależniamy wtedy dietę od ich zapotrzebowania. Nie lubiłyście czekolady, to teraz jecie, jadłyście ser, teraz nie.
Jedzcie to na co macie ochotę i z umiarem. Jak macie wyrzuty sumienia, że czegoś za mało to zwiększcie zapotrzebowanie na dany artykuł. Proste.
A na zaparcia to właśnie jabłka popite wodą działają dobrze, możecie też suszone śliwki dobrze opłukać w wodzie, zalać wrzątkiem odstawić na parę godzin. Wywar z tych śliwek wypić a same śliwki zjeść. Kiedyś za jednym razem zjadłam chyba z kilo pomarańczy i pół tyle mandarynek, bo miałam piekielną na nie ochotę, a nadmiar witaminy c powoduje biegunkę. Mi to wystarczyło jednodniowa biegunka i na drugi dzień już spokój.