Witam dziewczyny. Przepraszam, ze się nie odzywałam, ale od 3 dni nie jestem sobą:-(
Byłam w czwartek na wizycie i moje najgorsze przeczucie mnie nie myliło

Gin powiedziała, ze dalej nie widać tętna i ze zarodek jest zbyt mały i raczej dobrze się nie rozwija. Kazała zrobić betę i jeśli będzie niższa lub w granicach bety, którą robiłam na początku sierpnia (jako druga po 48 h od pierwszego wyniku), czyli ok. 280, tzn ze nie ma już na co liczyć i mam się zgłosić do szpitala na zabieg. W piątek zrobiłam betę, wczoraj wieczorem dopiero odważyłam się sprawdzić. Beta wyniosła prawie 16 500
Normy z laboratorium
5,0-22500 (-10 tydz.)
16995,6-22500 (11-15 tydz.)
6860,2-22500 (6-22 tydz.)
583,4-659,4 (23-40)
Musze go powtórzyć jutro rano.
Świat mi runął pod nogami, nie wiem w ogóle co się ze mną dzieje. Jestem zrozpaczona. Powiem Wam szczerze, ze jeżeli ma się zdarzyć to najgorsze to wolałabym, żeby teraz ten wynik bety był niski, a nie wysoki, żeby robić mi nie potrzebnie nadzieje.
Mam dość, nie wiem czy sobie z tym poradzę. Najgorsze jest to jeżeli okaże się to co przypuszcza gin to muszę iść na zabieg, bo jak to powiedziała ze nic się nie odkleja i pewnie będę musiała mieć zabieg, bo sama nie poronię. A nie wiem czy dam radę to przeżyć. Jestem zrozpaczona...