reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania o pierwsze maleństwo lato 2015

Ja z moim jesteśmy z tego samego rocznika, zawsze chodziliśmy ze sobą do jednej szkoły czy to podstawówka czy to gimnazjum czy liceum.. Tyle, że nie do jednej klasy. Chyba w 6 kl wszystkie dziewczyny zaczęły przeżywać pierwsze miłości tylko, że było trzech chłopaków (z równoległych klas) na których dziewczyny zwracały uwagę. W tym mój, tylko w tym rankingu był raczej ostatni. Był nieśmiały i obcięty zawsze od garnka ;). Jednak mi się podobał, tamci byli dla mnie zbyt "oczywiści", nie było to jednak typowe zauroczenie, po prostu dla mnie był najlepszy, a że ja jednak też z tych wycofanych nie mówiłam o tym i jak moja koleżanka powiedziała, że to on jej się podoba, ja siedziałam cicho. Patrzyłam jak zaprasza go na bal szóstoklasisty, bo uczestniczyłam też w "oblężeniu", czyli otoczeniu go i przyparciu do ściany. Pod wpływam takiej perswazji zgodził się, ale jak mówiłam wcześniej on również nieśmiały i trochę wolniejszy w rozwoju, szybko się jakoś wykręcił. Mówiąc o cofnięciu w rozwoju mam namyśli to, że gdy wszyscy przeżywali już swoje miłości, my nie wiedzieliśmy o co im chodzi :). Poszliśmy do liceum, ja się zmieniłam wizualnie on też. Pamiętam, że jak go zobaczyłam to mnie zatkało. Ale miałam bardzo małe mniemanie o sobie, gdzie taki facet pomyśli o mnie, więc nawet nie pozwalałam sobie na myślenie w taki sposób. Poza tym on skutecznie mnie w tym utwierdzał bo nie umawiał się z nikim, więc w drodze dedukcji wymyśliłam, że wszystkie dziewczyny w szkole w jego ocenie się nie nadają i tyle ;). W ostatniej klasie poznałam chłopaka, do którego strasznie przekonywały mnie przyjaciółki, ja jednak tego nie czułam, jednak za namowami ze strony koleżanek i namolnym staraniu z jego strony dałam mu szanse i jednak byliśmy razem trzy lata. Pamiętam, że kiedyś zapytał kto mi się podoba, on wymienił może trzy dziewczyny, ja odpowiedziałam krótko- On ( w sensie mój teraźniejszy ukochany). To już wtedy wzbudziło w nim podejrzenia bo zapytał kto jeszcze ;p, ale innych nie było. Nie mówie, że nikt mi się podobał ale ten pociąg i fascynacje wzbudzał we mnie tylko mój M. Poszliśmy do liceum, dalej byłam z tamtym chłopakiem, nie był to super związek swoje wypłakałam i wycierpiałam bo miałam dobre serce, przebaczałam dawałam drugie szanse, byłam głupia i zauroczona/zakochana. Jednak zrerwał ze mną pewnego dnia (co później powtórzyło się jeszcze nie raz), a wtedy szczęścia spróbował mój M. Zaczął mówić mi cześć, ni stąd ni zowąd,pamiętam, że aż obejrzałam się za siebie ;). Uwielbiałam na niego patrzeć, dla mnie był idealny, ale zawsze gdy kierował wzrok w moją stronę szybko odwracałam w się w drugą stronę. W końcu napisał do mnie na portalu społecznościowym cudowną wiadomość, bezpośrednią, prostą i zwięzłą- że może o tym nie wiem ale od zawsze bardzo mu się podobałam i że chciałby mnie poznać. Jeżeli jednak ja nie chce, to prosi o zignorowanie wiadomości. Myślał, że rozstałam się z tamtym chłopakiem. I tak było, ale że takie portale nigdy mnie nie kręciły rzadko na nie wchodziłam. I wiadomość przeczytałam po tym jak wybaczyłam tamtemu. Nie mogłam w to uwierzyć. On... Mnie.. Niedługo po tym zmienił szkołę. Widywałam go sporadycznie, ale zawsze gdy go widziałam zachowywałam się bardzo dziwnie. Ale to dla tego, że nie mogłam oddychać, mówić, nogi mi się uginały, a twarz wyginała w dziwny grymas.
W klasie maturalnej zaczęłam dorabiać na weekendyn w barze myjąc szkło, dokładając piwo i lód. Zerwałam ostatecznie z tamtym chłopakiem, w końcu się ogarnęłam. I nie uwierzycie kto zawitał w mojej pracy pięknego, cudownego razu? ;). Potłukłam tyle szklanek... Zaparło mi dech, gdy się odwrócił i na mnie popatrzył, powiedział to "część" świat mi stanął w miejscu. Dalsze perypetie były dość ciekawe, bo do miejsca mojej pracy zaczął przychodzić mój ukochany, mój były i pracował tam jeszcze chłopak, którego bardzo lubiłam jako kolegę, a który uparł się, że zostanę jego żoną. ( bardzo w porządku facet wobec mnie, mojego M i ogólnie). Wyobrażacie sobie co przeżyłam jak wszyscy stali przy barze jeden obok drugiego? Tak zbiłam wszystkie szklanki ;) W końcu żyjemy sobie razem 5 lat, on moja miłość, fascynacja i mój bezdech i ja jego. Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej ale pewnie nie byli byśmy dokładnie tacy jak jesteśmy teraz.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Kaana super historia :) ja nie mam meza ;) ale też moja i Kamila historia zaczęła się w podstawówce. Z tym ze między nami jest 2lata różnicy ;) ale zawsze mieliśmy lekcje na tym samym korytarzu, mieszkaliśmy blisko siebie i jakoś tak się złożyło ze nasze klasy były dziwnie złączone ze sobą, każdy się znał bo wielu z jednej i z drugiej klasy byli poprostu sąsiadami, przesiadywalismy w tych samych miejscach,nawet jak była szkolna wycieczka to nasze klasy siedziały obok siebie w kinie, jechały jednym autokarem. Wizualnie zawsze mi się podobał ale z charakteru? No nie moglam go znieść delikatnie mówiąc. Po podstawówce przyszło gimnazjum, ogólnie trudny czas dla każdego ;) pierwsze związki, papieros, dyskoteki i w tym wszystkim zawsze gdzieś on za każdym razem z inną panienka która wygląda na 2razy starsza niż była. On był zawsze w typie cwaniaczka, jeśli ktoś miał najgłupsze pomysł i kłopoty to było wiadomo ze to Kamil. Ja tez nie byłam aniolkiem ale zawsze byłam dojrzalsza niż rówieśnicy i jak było widać starsi znajomi. Było parę związków jeden trwający długo jak na nastoletnia miłość bo 5lat bez 2tygodni ;) zerwalam w 18tke bylego-taki prezent :D ten związek zniszczył wszystko co było do zniszczenia w tamtym czasie. Długo się nie moglam podnieść tym bardziej ze z byłym i jego kolejna dziewczyna (zdobyta na chwile po to by się odegrac) chodziłam do jednej klasy w szkole średniej. Moim wybawieniem było wtedy ostre zapalenie płuc dzięki czemu nie chodziłam do szkoły i nie musiałam na nich patrzeć, tydzień po powrocie była angina, ferie święta, wrocilam do szkoły na 4dni. Skrecilam nogę i juz do tamtej szkoły nie wrocilam. Zaczęło się prawdziwe życie bez płaczu, awantur, tłumaczenia się, przepraszania za to czego się nie zrobiło. Były imprezy, koledzy (jakoś z dziewczynami nigdy nie umiałam się dogadać, tak mam do tej pory) krótkie związki bez znaczenia. Kamil przez ten czas dorobił się dziecka z była. Ja się przyjaznilam z kolega z jego klasy i pewnego wieczoru gdy z nim rozmawiałam okazało się ze Kamil jest u niego, kazalam go pozdrowić z grzeczności. Na następny dzień Kamil do mnie napisał, nawet było miło, ale po paru dniach okazało się ze ma kogoś wiec nie odpisywalam mu. Nadeszło lato, ja się bawiłam, pracowalam, jego związek się rozpadł. Odezwał się 2 lata temu 2dni po moich urodzinach z życzeniami, wtedy znow zaczęliśmy pisać, dzwonić, spotykać się a to przelotnie na chwile, później te krótkie spotkania zmieniły się w dlugasne spacery, spacery w jeszcze dłuższe rozmowy, one w związek, oświadczyny po pół roku związku ;) a teraz ten pajac chrapie mi w ucho bo zawsze musi być przytulony;)
 
Dziś płakałam przez godzinę ze nie mogę zajść w ciążę. spadek nastroju którego nie mogłam opanować. mój K stwierdził że nie ma co czekać i umówiliśmy się do jednego z najlepszych lekarzy od niepłodności. mija rok od starań wiec nie ma co czekać. wizyta 3.10. nie mogę się doczekać. będzie nas to dużo kosztować ale w takim przypadku nawet nie przelicza kasy.
 
Fajnie Julcia ze podjęliscie taka decyzję :) pieniądze nie są ważne, gdy trzeba zawsze się znajdą :)
 
Ostatnia edycja:
Dziś dziewczyny to miałam dzień mega załamania. dawno już takiego nie miałam. staram się przyjmować niepowodzenia na klatę i iść do przodu ale przyszedł taki moment ze nie wytrzymałam. płakałam jak głupia. na szczęście przeszło. idę jeszcze w pon na monitoring i jak potwierdzi ze bezowulacyjny to 3.10 najważniejsza wizyta. zaznaczył mi gość przez tel ze tylkp leczy niepłodność ale starając się przez rok bez skutku chyba się kwalifikuje prawda?
 
Nas wyswatał kolega Drwala i od pierwszej sekundy ja wiedziałam, że będę matką jego dzieci, a on wiedział, że niewyobraża sobie beze mnie życia. Po półtora roku się oświadczył, po kolejnym półtora roku wzięliśmy ślub, a za kilkanaście dni mamy pierwszą rocznicę ślubu. Ot, cała historia. Nic ciekawego w stosunku do waszych historii.

Julka, rozumiem Ciebie. Czas, gdy mija rok jest bardzo krytyczny. Ja też miałam załamanie lekkie. Fajnie, że K szybko zareagował i dobrze, że Cię tak wspiera. Masz teraz swoje światełko nadziei i masz na co czekać. Nawet najdrobniejszy krok do przodu, nawet pozorny, pozwala przetrwać :)
 
Co to znaczy, że "tylko leczy", co ma na myśli? Czyli że robi tylko inseminacje czy od razu tylko in vitro (bo to ostatnio stało się synonimem "leczenia niepłodności")?
 
Julka to dobrze ze walczysz i próbujesz. Specjalistyczna pomoc jest przecież dla ludzi. Może tego właśnie potrzebujesz i pójdzie raz dwa.
 
reklama

Podobne tematy

1
Odpowiedzi
19 tys
Wyświetleń
824 tys
Do góry