Ja z moim jesteśmy z tego samego rocznika, zawsze chodziliśmy ze sobą do jednej szkoły czy to podstawówka czy to gimnazjum czy liceum.. Tyle, że nie do jednej klasy. Chyba w 6 kl wszystkie dziewczyny zaczęły przeżywać pierwsze miłości tylko, że było trzech chłopaków (z równoległych klas) na których dziewczyny zwracały uwagę. W tym mój, tylko w tym rankingu był raczej ostatni. Był nieśmiały i obcięty zawsze od garnka . Jednak mi się podobał, tamci byli dla mnie zbyt "oczywiści", nie było to jednak typowe zauroczenie, po prostu dla mnie był najlepszy, a że ja jednak też z tych wycofanych nie mówiłam o tym i jak moja koleżanka powiedziała, że to on jej się podoba, ja siedziałam cicho. Patrzyłam jak zaprasza go na bal szóstoklasisty, bo uczestniczyłam też w "oblężeniu", czyli otoczeniu go i przyparciu do ściany. Pod wpływam takiej perswazji zgodził się, ale jak mówiłam wcześniej on również nieśmiały i trochę wolniejszy w rozwoju, szybko się jakoś wykręcił. Mówiąc o cofnięciu w rozwoju mam namyśli to, że gdy wszyscy przeżywali już swoje miłości, my nie wiedzieliśmy o co im chodzi . Poszliśmy do liceum, ja się zmieniłam wizualnie on też. Pamiętam, że jak go zobaczyłam to mnie zatkało. Ale miałam bardzo małe mniemanie o sobie, gdzie taki facet pomyśli o mnie, więc nawet nie pozwalałam sobie na myślenie w taki sposób. Poza tym on skutecznie mnie w tym utwierdzał bo nie umawiał się z nikim, więc w drodze dedukcji wymyśliłam, że wszystkie dziewczyny w szkole w jego ocenie się nie nadają i tyle . W ostatniej klasie poznałam chłopaka, do którego strasznie przekonywały mnie przyjaciółki, ja jednak tego nie czułam, jednak za namowami ze strony koleżanek i namolnym staraniu z jego strony dałam mu szanse i jednak byliśmy razem trzy lata. Pamiętam, że kiedyś zapytał kto mi się podoba, on wymienił może trzy dziewczyny, ja odpowiedziałam krótko- On ( w sensie mój teraźniejszy ukochany). To już wtedy wzbudziło w nim podejrzenia bo zapytał kto jeszcze ;p, ale innych nie było. Nie mówie, że nikt mi się podobał ale ten pociąg i fascynacje wzbudzał we mnie tylko mój M. Poszliśmy do liceum, dalej byłam z tamtym chłopakiem, nie był to super związek swoje wypłakałam i wycierpiałam bo miałam dobre serce, przebaczałam dawałam drugie szanse, byłam głupia i zauroczona/zakochana. Jednak zrerwał ze mną pewnego dnia (co później powtórzyło się jeszcze nie raz), a wtedy szczęścia spróbował mój M. Zaczął mówić mi cześć, ni stąd ni zowąd,pamiętam, że aż obejrzałam się za siebie . Uwielbiałam na niego patrzeć, dla mnie był idealny, ale zawsze gdy kierował wzrok w moją stronę szybko odwracałam w się w drugą stronę. W końcu napisał do mnie na portalu społecznościowym cudowną wiadomość, bezpośrednią, prostą i zwięzłą- że może o tym nie wiem ale od zawsze bardzo mu się podobałam i że chciałby mnie poznać. Jeżeli jednak ja nie chce, to prosi o zignorowanie wiadomości. Myślał, że rozstałam się z tamtym chłopakiem. I tak było, ale że takie portale nigdy mnie nie kręciły rzadko na nie wchodziłam. I wiadomość przeczytałam po tym jak wybaczyłam tamtemu. Nie mogłam w to uwierzyć. On... Mnie.. Niedługo po tym zmienił szkołę. Widywałam go sporadycznie, ale zawsze gdy go widziałam zachowywałam się bardzo dziwnie. Ale to dla tego, że nie mogłam oddychać, mówić, nogi mi się uginały, a twarz wyginała w dziwny grymas.
W klasie maturalnej zaczęłam dorabiać na weekendyn w barze myjąc szkło, dokładając piwo i lód. Zerwałam ostatecznie z tamtym chłopakiem, w końcu się ogarnęłam. I nie uwierzycie kto zawitał w mojej pracy pięknego, cudownego razu? . Potłukłam tyle szklanek... Zaparło mi dech, gdy się odwrócił i na mnie popatrzył, powiedział to "część" świat mi stanął w miejscu. Dalsze perypetie były dość ciekawe, bo do miejsca mojej pracy zaczął przychodzić mój ukochany, mój były i pracował tam jeszcze chłopak, którego bardzo lubiłam jako kolegę, a który uparł się, że zostanę jego żoną. ( bardzo w porządku facet wobec mnie, mojego M i ogólnie). Wyobrażacie sobie co przeżyłam jak wszyscy stali przy barze jeden obok drugiego? Tak zbiłam wszystkie szklanki W końcu żyjemy sobie razem 5 lat, on moja miłość, fascynacja i mój bezdech i ja jego. Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej ale pewnie nie byli byśmy dokładnie tacy jak jesteśmy teraz.
W klasie maturalnej zaczęłam dorabiać na weekendyn w barze myjąc szkło, dokładając piwo i lód. Zerwałam ostatecznie z tamtym chłopakiem, w końcu się ogarnęłam. I nie uwierzycie kto zawitał w mojej pracy pięknego, cudownego razu? . Potłukłam tyle szklanek... Zaparło mi dech, gdy się odwrócił i na mnie popatrzył, powiedział to "część" świat mi stanął w miejscu. Dalsze perypetie były dość ciekawe, bo do miejsca mojej pracy zaczął przychodzić mój ukochany, mój były i pracował tam jeszcze chłopak, którego bardzo lubiłam jako kolegę, a który uparł się, że zostanę jego żoną. ( bardzo w porządku facet wobec mnie, mojego M i ogólnie). Wyobrażacie sobie co przeżyłam jak wszyscy stali przy barze jeden obok drugiego? Tak zbiłam wszystkie szklanki W końcu żyjemy sobie razem 5 lat, on moja miłość, fascynacja i mój bezdech i ja jego. Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej ale pewnie nie byli byśmy dokładnie tacy jak jesteśmy teraz.
Ostatnia edycja: