Obiecslam ze opisze
Opis mojego porodu
A wiec zaczelo sie w sumie od tych skurczy 05.01, ktore jak sie okazuje nic konkretnego u mnie nie zdzialaly, nie byly bolesne,teraz bardziej boli obkurczanie macicy.
06.01 o 1.40 jak juz 3 raz zasypialam, maly kopal i nie dal wczesniej usnac, poczulam takie pykniecie lekko bolesne w kregoslup i pierwsze co pomyslalam: aha wody... ale dotykam sie miedzy nogami i sucho... i mowie nie wstaje bo poleca, a ja chce spac hehe.
No ale slysze ze Viki tupta do nas do sypialni, wiec wstalam zeby go wysadzic... i co ? Wody leca. Usiadlam na brzegu wanny, bo Viki siusiu robil i mowie , Viki idz do lozeczka bo mamusi wody odchodza i dzidzia chce wyjsc z brzuszka, a Viki : mamo moze Ty siusiu robisz...hehe. nie chcial isc do siebie wiec jak wody przestaly leciec zaprowadzilam go do mnie i sie polozylam, tu w uk jak odejda wody i skurczy nie ma to dopiero rano musialabym sie w szpitalu stawic, myslalam ze jeszcze usne. Mowie do m, kochanie wody mi odchadza, choc pidaj mi majtki i wytrzyj wody z podlogi, mowie zeby wracal do lozka moze jeszcze usnuemy, poczulam skurcz, a za chwile drugi, ale slabe... mimo wszystko mowie jedziemy do szpitala bo nie wiadomo jak bedzie pozniej.
W szpitalu bylam przed 3, sprawdzili na wkladce czy to wody, ale pewni nie byli i chcieli jeszcze raz, ale w trakcie badania rozwarcia troche wod wylecialo wiec juz nie bylo potrzeby sprawdzania. O 3.30 rozwarcie na 2 cm.. mysle sobie ehhh potrwa to jeszcze.
Po badaniu polozyli mnie na patologii bo porodowka byla pelna i nie bylo wiadomo jak dlugo rodzic bede..a tu dopiero po 24 godz. Od odejscia wod cos wywoluja.a wczesniej sie czeka czy samo sie cos rozwinie.
A ze skurcze byly nieregularne ale byly to kazali czekac. Zeby moc sie przespac wzielam jakies tabl. Przeciewbolowe, ale one niestety calkowicie zablokowaly skurcze, o ok. 10 zaczely mi sie skurcze ale niezbyt bolesne i zadkie, raz co pol godziny a raz co 2 minuty...bylo to dla mnie dziwne...
myslalam ze z nudow padne w tym szpitalu...smialam sie do m ze moglismy pojechac dzieci do szkoly zawiesc i do adwokata hehe. Cala noc nie spalismy oczywiscie, bo jak juz zasnelam, to sniadanie i swiatla zapalili... polozna przychodzila tylko mierzyc mi cisnienie, ktore bylo w normie, temperatura na poczatku podwyzszona pizniej w normie , posluchac serduszka i tyle...prosilam o sprawdzenie rozwarcia, to nie chcialy tlumaczac ze odeszly mi wody i ze nie chca tam grzebac dopuki porod sie nie zacznie na dobre bo nie chca by doszlo do zakazenia.
Aa polozna macajac brzuszek wyczula ze Emilek byl w zlej pozycji do porodu i to powodowalo ze akcja nie szla jak powinna i ze wlasnie przez to dlugo na skurcze czekalam. Maly byl ulozony pleckami do mojego lewego boku i glowka krzywo w kanal weszla. Wiec ja zeby go wysunac polezalam chwile z tylkiem u gory , nastepnie lezalam na lewym boku, skakalam na pilce, krecilam sie na pilce i chodzilam po korytarzu a pozniej juz po calym szpitalu z m hehe. Raz chodza po szpitalu dostalam silniejszego skurczu ze sie w pol zgielam i jakas kobietka do mnie are you ok ? Itd...hehenie mialam sily nawet odpowiadac, a ona dalej ze moze mnie gdzies zwprowadzi itd... a ja z m bylam i mowie ze nie ze damy rade, a w glowie mialam mysli by powiedzie s.p.i.e.r.d.a.l.a.j.
Po calym dniu chodzenia, skakania i podsypiania bylam umeczona tym czekaniem, bo szczerze nastawialam sie ze jak sie zaczelo to urodze a nie bede czekac az sie akcja rozwinie...
Chwilke przed 23 ublagalam o badanie rozwarcia polozna ktora mnie przyjela dzien wczesniej. W trakcie badania mowi ze sie nie zmienilo (czyli 2 cm) i mowi, no moze troszke i ze mam 3-4 cm... , skurcze w tym czasie byly regularne i bolesne. Ale wiedzac ze dluga droga przede mna polozna stwierdzila ze podadza mi morfine i zebym zasnela, bo nie bede miala sily przec. O 23.10 dostalam morfine.
23.13 skurcz boli...mam czekac az morfina zadziala jakies 15 minut...
Leze na prawym boku, przysypiam bo morfina uderzyla do glowy, fajnie mi bylo, blogo nic nie czulam..tzn tak myslalam bo dlugo skurczu nie bylo a tu sie okazuje ze sa ale nieregularne..
23.23 baardzo silny skurcz, czuje ze to juz niedlugo, ale usiluje zasnac.
23.27 skurcz po 4 minutach boli,
23.35 skurcz po 7 minutach zadnej regularnosci, ale boli, stekam..
23.44 kolejny mega bolesny skurcz ale po 9 minutach, mysle ze pewnie zaraz sie uspokoi akurat polozna byla u innej na patologi, stwierdzila ze morfina nie dziala...mowie ze dziala na glowe ale nie na skurcze...dotyka brzucha w trakcie skurczu i brzuch od gory mieciutki , powinien byc twardy jak przy innych skurczach... bolaly ledzwia i cale podbrzusze jak na okres plus rozrywanie takie... stekam sobie i kwicze.
23. 46 kolejny mega skurcz, tamten ledwo minal i przyszedl drugi, mowie ze czuje juz lekkie parcie... polozna mowi wait a moment...ja jeszcze , nawet nie myslalam ze inne kobitki spia, na szczescie w miare cicho bylam tylko takie mrucznie sie ze mnie wydobywalo.
Mowie do m, pewnie poszla zadzwonic na porodowke zeby mnie wzieli bo zaklucam im tu cisze nocna...
23.52 skurcz po 6 minutach i ostatni zapisany skurcz przez mojego m bo w te pedy Wiezli mnie na porodowke na lozku z patologii bo juz nie bylam w stanie wstac, ba nawet mnie nie pytali... w trakcie skurcze, czuje ze ida parte, noga sama sie rozchyla (dobrze ze chwile wczesniej m mi sciagnal spodnie...
W trakcie skurczu jak mnie wiezli czulam kazda nierownosc , tych polaczen plyt podlogowych... juz nie mowie jak bolalo jak mnie z windy wywozili... przec zaczynalam w windzie, slysze ze prosza bym poczekala, wjechalismy do pierwszego pokoju...szybko sciagaja majtki i kaza przeniesc sie na lozko do porodu..przekladam sie i w miedzy czasie druga polozna pytala czy chce gaz...taak bo mi sie z tym badziewiem w buzi lepiej prze... kolejny skurcz, czuje jak polozna mnie tam dotyka i mowi ze juz jest glowka... wiem wiem przeciez czuje... wdychalam gaz i parlam powoli i caly czas sobie w myslach mowilam powoli, zeby mnie nie rozerwalo... sama specjalnie spowalnialam parte, nawet nie wiem jak udalo mi sie to kontrolowac.
Tak wiec o 00.02 urodzil sie Emilek i gdyby urodzil sie 3 minuty wczesniej to nie dosc ze urodzilby sie 6.01 to jeszcze w windzie lub na patologii..
Polozne byly pelne zdziwienia ze jak w ciagu doslownie kilku minut rozwarcie poszlo o 6-7 cm...
Aa i ta polozna co sprawdzala mi rozwarcie, m mowi ze w szoku byla i strach w oczach miala, bo przeciez jej mowilismy ze u mnie tak jest ze szybko idzie.
Jak juz pojdzie to nie ma zmiluj.
I byla z nami do porodu, w sumie to innego wyjscia nie miala, bo zbierali wszyscy moje zeczy z podlogi, na koncu mnie przeprosila ze nie wiezyla mi ze to juz, ze skurcze nieregularne i brzuch miekki a ja rodze... powiedziala ze sie duzo nauczyla i pogratulowala. Ogolnie bardza mila kobitka i wiem ze nie chciala zle. W sumie jestem jej wdzieczna ze to akurat ona byla w tym czasie.
m nawet aparatu nie zdazyl wyjac by malemu zrobic zdjecie, dopiero po przecieciu pepowiny wyjal.
Wiec ogolnie moje wrazenie z porodu, ze jak dla mnie za szybko sie to dzialo.., najpierw te czekanie na skurcze i do konca byly nieregularne faktycznie moze to zmylic bo i mnie zmylilo. Jak mozna rodzic ze skurczami raz co 9 a raz co 2 minuty ?? W domu gdybym byla a wody by nie odeszly to nawet na porodowke bym nie jechala jeszcze. Tzn pojechalabym po tym jak poczulam parte a przeciez kilka minut pozniej urodzilam.
Aa przed badaniem rozwarcia bralam prysznic bo tez skurcze mialam co 3 minuty i minely wiec naprawde u mnie to strasznie dziwne bylo.
Jak skurcz odchodzil to mialam wrazenie ze do porodu daleko, bo naprawde nie byly mega bolesne. A jak np. Byl bolesny to czesto nastepny leciutki i tak w kolko.
Aa z tego wszystkiego ze takie nieregularne byly to m spisywal skurcze na opakowaniu na brudne podpaski hehe. Wiec mam pamiatke .
M byl przy mnie caly czas, podawal mi wode, caly czas mnie wspieral i robil wszystko zeby mi pomoc. Podawal recznik zebym mogla dlonie wytrzec po skurczu szczegolnie na koncu kiedy juz byly bolesne.
Bede ten dzien wspominac bardzo milo, mimo tego ze trwalo to poniekad dlugo ale z drugiej strony krotko.
Jak polozyli mi Emilka na brzuchu, odrazu sie zakochalam, zaczelam do niego mowi (po angielsku) sama nie wiem czemu nie po polsku, chy a po tej morfinie siebtak rozklepalam i ten szok ze tak szybko hehe.
Aa i jeszce mi sie przypomnialo, ze ja juz te parte mialam a w glowie mysl, ze dopiero co zasypialam, ze ja nie chce ze chce isc spac.
Sorki ze tak chaotycznie ale jakos do konca mysli zebrac nie moge.