Dziewczyny chętnie podzielę się z Wami historią z dziś. Może i Wy wywęszycie przekręt
. Pod koniec września poszłam na rutynową kontrolę do ginekologa wizyta prywatna, a na usg widoczna torbiel. Postanowiłam skonsultować się z innym lekarzem i umówiłam się na wizytę prywatną tydzień później. Zapłaciłam za nią 240 zł. Po ok. 2 tygodniach dostałam meila z wynikem cytologii. Lekarz zasugerował żebym pojawiła się za 3 miesiące na kontroli, a żeby zmierzyć "obcego". Przed końcem roku postanowiłam zrobić sobie komplet podstawowych badań - morfologia, tarczyca, itd. Lekarz rodzinny wystawił mi dziś skierowanie i chciałam zerknąć co mi zlecono. Z ciekawości zerknęłam również do zakładki z wizytami i okazało się, że moja wizyta u ginekologa wyświetla się w wizytach świadczonych w ramach umowy z NFZ i to podwójnie! Mniej więcej z dwutygodniowym odstępem, a więc wtedy kiedy lekarz przysłał mi wynik cytologii meilem. Słyszałam już o takich sytuacjach dlatego od czasu do czasu zerkałam w tę zakładkę i dziś bang. Co z tym fantem zrobić? Zgłosić to do NFZ, czy olać temat? Za wizytę płaciłam kartą, a więc mam potwierdzenie przelewu