Powiem wam, że ta podświadomość to strasznie te różne figle płata. Ja generalnie nigdy nie miałam jakiś bolesnych owulacji czy okresu. Czasem mnie coś pobolewało, ale zdecydowanie był to delikatny ból. Od lipca jak zaczęliśmy się strać to no stop czuję jak mnie boli podbrzusze. W tym poprzednim cyklu na 2 dni przed okresem trochę mnie bolały piersi, ale nie jakoś mocno, ale za to miałam mdłości i takie uczucie nie wiem rozpulchnienia macicy. Głupie jak but. Oczywiście zaraz dostałam okres i lipa. Ten miesiąc jest podobny, różne bóle mnie nękają, testy owulacyjne mi nie wychodziły defakto do momentu aż je robiłam czyli jakoś do 14.11
Za to znowu zaczęłam mierzyć temperaturę, najpierw strasznie mi skakała, by mniej więcej od 10.11 być niska (około 35), a potem od 17.11 mam cały czas koło 36,6 (raz jest to 36,59 raz 36,61 ale nie ma większych odchyleń). W sobotę rano obudził mnie okropny ból piersi, nie mogłam na nich spać, byłam na tym wyjeździe więc nie robiłam testu. W ciągu dnia ból przeszedł, a od niedzieli bolą mnie już tylko brodawki, przyznam że takiego bólu jeszcze nie miałam - są mega wrażliwe i tak jakby szczypią. 23.11 miałam ten okropny ból lewego jajnika. Naprawdę myślałam, że się skończy szpitalem. A tu warto dodać, że raczej uważam że jestem odporna na ból bo te 13 tatuaży nie może się mylić
I to mi nie daje trochę spokoju - bo jeżeli przyjąć, że wtedy była owu to dopiero 7dpo to biel nie dziwi. Tzn. no właśnie chyba biel bo dzisiaj rano zrobiłam test i wydał się negatywny, potem jednak jakbym coś tam widziała (ale totalnie nie od uchwycenia na zdjęciu), potem doszłam do wniosku że sobie wkręcam, potem znowu, że jednak tam coś jest, a potem znowu że nie
(oczywiście to było jedne 5 minut, nie że leżał godzinę) Mąż mnie wyśmieje więc mu nawet nie pokazuje. Poszłabym na betę, ale wylądowałam dzisiaj na kwarantannie
Jednocześnie czuję się jak te dziewczyny z tych różnych dziwnych wątków tu na forum czy mogę być w ciąży, jak 3 miesiące temu uprawiałam seks przez majtki