W poprzedniej ciąży próbowałam na nfz bo chciałam trochę oszczędzić na badaniach. Ale gin do którego poszłam obraził się na mnie, że nie chciałam robić badań genetycznych, prenatalnych i innych takich, które wg niego powinnam zrobić bo miałam 38 lat i w tym wieku... - itd. Prawie mnie zwymyślał, kiedy powiedziałam, że nie zamierzam robić tych badań. I dałam sobie spokój.
Moja ginka, do której i tak chodziłam, zapytała tylko, dlaczego nie. Więc wyjaśniłam jej, że nawet gdyby coś to i tak nie zabiłabym swojego dziecka, za to do końca ciąży przeżywałabym katusze, więc po co? Stwierdziła, że ok, to ma sens i nie pytała już więcej.
Na nfz-cie siedzą chyba tylko ci, którzy w prywatnym gabinecie po prostu nie mieliby pacjentek. Podobnie zresztą wyglądają moje doświadczenia z dentystami - z dala od gabinetów na nfz, bo tam tylko nieudacznicy, którzy potrafią tylko zepsuć....
My w tym roku jakoś nie możemy wyjść ze zwolnień. Najpierw ja skręciłam kolano, potem miałam powikłania, potem mój mąż wypadek, a teraz na zmianę dzieci mi chorują. Mały nie był w przedszkolu już prawie 2 miesiące - najpierw on był chory, potem mała, potem znów on a teraz oboje. I tym sposobem ja jestem "zdrowa" - bo przecież ktoś musi....
Oj, mamy wytrzymują wszystko. Nie ma tak, żeby mama była chora, położyła się do łóżka i poleżała. Nawet z gorączką 39 z kreskami mama musi ugotować, poprać, posprzątać,przytulić, naprawić lalkę... Mamy są twarde!