reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 30+

Airfix, ja mysle, ze psychika to 80% a reszta to nasze problemy zdrowotne. Znam tryliard przypadkow, gdzie np mowili dziewczynie ze policystyczne jajniki, albo innej ze jest bezplodna a one bach i ciaza. Dla mnie najtrudniejsze bylo wyluzowanie sie, nadal czasem sie lapie na tym, ze mysle co i jak ale to juz nie jest tak, jak za 1 razem, poronienie bardzo zmienilo moje podejscie i pokazalo mi, ze sa rzeczy na ktore po prostu nie mamy wplywu....Za 1 razem jak sie staralismy to byla fiksacja, testy ciazowe robione jeden po drugim, testy owulacyjne tak samo, jakies kombinacje...nigdy nie mierzylam tempki i w sumie sie ciesze z tego ale tez absolutnie nie uwazam ze to nic nie daje;) Po prostu mierzenie templi jest nie dla mnie, ja mam regularne cykle (tak mysle, nie mam tak ze w zegarkiem w reku ale moja rozbieznosc to 4 dni a z reguly mam okres co 29-31 dni:) Przy tak malej rozbieznosci w cyklach wiem kiedy mam dni plodne i wtedy staranka:) Poza tym, kiedys nie mialam bolesnych owulacji a teraz mam- i wydaje mi sie ze jestem w stanie przewidziec czy owu byla czy nie bo albo mnie boli albo nie;) Ostatnim razem jak zaszlam w ciaze to powiedzialam lekarzowi ze owu chyba byla z prawego jajnika i sie nie pomylilam on to potwierdzil haha;) Wiec chyba w moim przypadku nie trzeba mierzyc tempki ale nie wykluczam tego, bo jak przez najblizsze 6 cykli nie wyjdzie to moze zaczne mierzyc albo kupie ta Afrodyte co slina mierzy :))
 
reklama
Hej dziewczyny. Wszystko u Was ok? Jakoś poznikałyście... Airfix? Migduch? Edytka? Just? Reszta? Mam nadzieję, że to tylko absorbujące życie i ogrom szczęścia trzyma Was z dala od kompa. Może tyle dobrego się zadziało, że nie potrzebujecie już wsparcia tego forum? Oby...
 
Ja zwizytowałam moją ginkę i co prawda za wcześnie było, żeby powiedzieć, czy coś już jest, ale jest szansa. Zaczęłam brać duphaston i, o dziwo, po kilku miesiącach takiej totalnej przyduchy odzyskałam energię. Wróciłam do normalnego tempa, chęci do życia i w ogóle. Macie może podobne doświadczenia?
 
Magoo, a w ktorym dc jestes i co sie dzieje ze bylas u ginki?? Rozumiem ze jestes krotko po owulce i jest duza szansa ze sie udalo?? aaaa ale super!!!:) Pisz dokladnie wszystko!:)

Ja wczoraj bylam na forum troche, ale tu sie nikt nie udzielal wiec nie wchodzilam...no i mam bardzo duzo jakichs zajec wiec nie zawsze moge pisac, forum to pozeracz czasu!;)
 
Magoo Ale by super było u Ciebie,trzeba mocno trzymać kciuki :)) u mnie dalej zle samopoczucie. Niewiem czy to dobrze czy zle ale odstawilam lek przeciwbolowy bo boje sie ze jakby cos bylo to zaszkodzi :/ mam bóle @,kłucie jajnika ,ogólnie bol brzucha dziwny. Nie byłam 4dni w sklepie dziś znów ciężka siatkę przytargalam na 3 piętro i zdycham z bólu -to zapalenie macicy chyba jednak jest od dzwigania . Do tego całkowity brak apetytu, na siłę zjadłam coś jedynie,a w sklepie z tego niejedzenia bym zwymiotowala tak dwoje ludzi smierdzialo w kolejce,aż mi w żołądku się przewracalo. Mam 6dpo dopiero i nie mogę się doczekać testowania
 
Ja poszłam do ginki bo doszłam do wniosku, że problem może być z progesteronem. I mimo braku badań wszystkie objawy to potwierdziły, więc nie czekając włączyłyśmy duphaston, a jeśli okaże się, że jednak nie jestem, to zrobię poziom progesteronu w następnym cyklu. Jestem około 6 dni po ovu, na usg było widać, że ovu prawdopodobnie była - u mnie to trudno jednoznacznie stwierdzić, ale wszelkie znaki na niebie i ziemii na to wskazują. No i endometrium o szerokości znacznie większej niż wskazywałby czas przed @ więc kto wie. Niby wczesny test wyszedl negatywny ale same wiecie najlepiej jak jest z testami...

Airfix - nie dźwigaj. Po prostu. Ja się dziś spięłam z moim m o takie właśnie rzeczy... Nie wiem jak to funkcjonuje u Was, ale ja mam poważny problem z odmawianiem. I często wychodzi tak, że robię dużo więcej, niż powinnam. Mój mąż prowadzi swój biznes i często zatrudnia mnie na zasadzie - pojedź do urzędu, załatw to czy tamto, pojedź do hurtowni bo ja mam tyyyle roboty. Po czym ja zwijam dwójkę dzieci, jadę, tarmoszę się z fotelikami, urzędasami, duperelami, po drodze robiąc zakupy, obiad w przelocie, zaniedbując dom, a kiedy wracam, okazuje się, że mój m siedzi i w najlepsze pije kawę z kimś, a robota, której miał "tyyyle" w ogóle nie ruszona. No i dziś powiedziałam dość, jedź sam, bo ja też mam tyyyle roboty. Wściekł się, strzelił focha i pojechał. Oczywiście mam bzdurne wyrzuty sumienia, ale prawda jest taka, że daję się wykorzystywać...
Mój m w domu nie robi nic... Tak został nauczony przez moją wspaniałą teściową. Na dodatek wiecie doskonale jak bardzo absorbujące potrafią być dzieci, więc od urodzenia synka proszę go, żeby choć raz w tygodniu zabrał go na 2-3 godziny, żebym mogła odpocząć od odpowiedzialności. Po urodzeniu córeczki zaczęłam się wprost domagać takiej formy pomocy, ale się nie doczekałam...
Życie. Choć tak naprawdę to powinnam sama siebie w tyłek kopnąć, bo przecież sama na to pozwalam...
 
magoo...kurcze faktycznie kolorowo to nie wyglada. Ale dobrze, ze zaczelas stawiac jakies granice, moze teraz sie obrazil bo poczul ze jednak na glowe ci nie wejdzie;) Ja nie mam problemu z takimi sprawami, u mnie jest wrecz odwrotnie- postawie kubek w zlewie do zmycia wracam za 5 min a kubek umyty:p Musicie znalezc sie w polowie drogi, w koncu ty tez musisz miec chwile dla siebie, to ze jestes w domu z dziecmi i jeszcze latasz zalatwiac jakies sprawy to tez jest praca i on powinien to zrozumiec...
 
wiesz migduch, ja jeszcze oprócz tego też pracuję - robię tłumaczenia, piszę na zamówienie różne prace po angielsku - oczywiście po nocach, dlatego mój m nie może powiedzieć, że on pracuje a ja siedzę w domu... jednak sytuacja zaczyna mnie po prostu przerastać fizycznie i psychicznie, poza tym ja chętnie pomogę, ale wtedy, kiedy czuję, że to ma sens. Szarpanie się po to, żeby mój m posiedział i kawkę wypił.... hmmm chętnie, ale wtedy, kiedy i ja mam na nią czas. Chodzi zwyczajnie o pewną równowagę.
 
Magoo nawet w tym cyklu chyba byś zdarzyła progesteron zbadać-miedzy 7-8dc, jak tylko chcesz. U mnie maz chodzi do pracy,a po pracy ogarnia budowę. Nie mogę powiedzieć ze nic nie robi, ale nie robi rzeczy które by mi pomogły na codzień. Teraz przez 4dni powiedział szefowi ze bedzie pózniej do pracy chodził bo dziecko musiał zaprowadzić do szkoły i zakupy zrobić,a ostatnie dwa dni ja pomału tylko go odbierałam ze szkoły-czyli pomoc była. Pomoc mam tylko jak juz jestem padnięta,chora i całkiem nieprzytomna-po dwóch dniach jest juz czajenie sie...a bo zjadłbym cos,a to, a tamto. Mieszkam teraz u ciotki wiec ona tez w pracy a po pracy każdy przychodzi i ma nadzieje na obiad pod nosem. Dziecko je obiad po szkole jak wraca,oni wieczorem,wiec gotuje na dwa razy. O zrobienie zakupów są kłótnie codziennie, bo każdy wieczorem zmęczony,jedynie w niedziele udaje sie doprosić o pojechanie do jakiejś Biedronki. A tak w tygodniu to lepiej zeby zacisnąć i dźwigać 15kg od sklepu do domu bo gotować trzeba z czegoś. Oczywiscie wszędzie latam z dzieckiem, na mojej głowie są sprawy urzędowe,świstki, kupno materiałów na budowę. Ja robię dużo więcej niż powinnam, ponad swoje siły. Mój dzień sie zaczyna o 6 i kończy o 21-cały czas na nogach. A maz po pracy- łóżko i tv,jak ma wolne-łóżko i tv,cała niedziela-łóżko i tv. Z dzieckiem zabawa to wyglada tak ze on leży na łożku i sie leja obydwoje,i za chwile jest wrzask i płacz i tak co chwile. Dom wariatów. Na plac zabaw-ja, do lekarza-ja, nauczyć jeździć na rowerze-ja. Ja nawet nie wiem co w tv leci. Pilota nie dotykam bo wieczorami jedynie o czy marze to prysznic i spać.
 
reklama
Airfix.... cholera. witam w klubie. Jakie my głupie jesteśmy.... Ja jeszcze na dokładkę słyszę takie podpuchy - bo ja nie umiem, bo ty to lepiej zrobisz.... A ja się daję na to nabrać a potem... padam.
Zbuntuj się kobieto. Rozparceluj całość obowiązków i wyjdź z domu. Idź do knajpy na kawę z kumpelą, albo zadekuj się w bibliotece. ale zrób sobie dzień wolny. Powiedz wszystkim, że masz ważne sprawy do załatwienia. Najważniejsze. Zadbanie o siebie... Ja nie mam takiej możliwości ale Tobie radzę serdecznie - zwal wszystko na jeden dzień na innych i olej. Świat się nie zawali. A po tym jednym dniu zobacz, ile z tych rzeczy zrobili, rozlicz i zapytaj ich i siebie samą - czy to jest warte Twojego zdrowia. Nie wiem... sama jestem w takim zaklętym kręgu a jednak ani się z tego wydostać ani zmienić na razie nie potrafię. Mój m tez pracuje, studiuje, a kiedy ma wolne to sofa i tv. Nienawidzę tv przez to...
 
Do góry