Anasta07
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Listopad 2020
- Postów
- 12 258
Też jestem aktywna na tamtym wątku, ale muszę się odsunąć bo niestety zrobił się to wątek mamusiowy i też nie mogę tego przełknąć Tu jest superHmm, ja wiem, że nie jestem typowa staraczką bo to dopiero mój drugi cykl ale jakoś się wkręciłam w forum - wcześniej byłam na ciąża po poronieniu i tam pasuje jak ulał ale u nas aktualnie albo dziewczyny w ciąży albo świeżo po poronieniu - jedne i drugie chyba chwilowo na mnie źle działają. Wiec trochę szukam dla siebie nowego miejsca - ale bez szkody dla siebie
O matko! Jak cudownie ubierasz w słowa! Ja czuję dokładnie to samo "wypłaszczenie pozytywnych emocji" i też uważam że to przez wszystkie negatywne rzeczy które nas spotkały, a było ich duuużo, nie tylko poronienia. Za to negatywne emocje odczuwam bardzo głęboko i mam wrażenie że momentami mną zawładają, nie tylko smutek ale złość, frustracja... I to wypłaszczenie pozytywnych jest po prostu straszne! Zaczęłam się zastanawiać co ze mną jest nie tak że nie potrafię się tak prawdziwie cieszyćDoskonale Cię rozumiem.
Ja oba poronienia przeżyłam zupełnie inaczej. Przy pierwszym wszystkie bliskie osoby od siebie odsunęłam, strasznie mnie irytowały ich „dobre rady”, w stylu następnym razem się uda, idź do psychologa, widocznie tak miało być itp.
Przy drugim poczułam, że potrzebuje moich przyjaciółek - jednocześnie powiedziałam im wprost, że wkurzają mnie ich rady. One maja przy mnie być i mnie wspierać, wysłuchać. I się udało i ich obecnosc i wsparcie było dla mnie bardzo ważne chociaż początkowo trudne. Dla mnie to było dobre doświadczenie.
Zrozumiałam, że ważnym elementem naszego życia jest przyjmowanie pomocy, wsparcia.
Jednocześnie masz prawo przeżywać swoje emocje tak długo jak tego potrzebujesz.
Pamiętaj, że jakkolwiek teraz wydaje Ci się to trudne - to złe samopoczucie minie. Mi ta myśl bardzo pomaga, że wszytskie złe rzeczy miną. Ale tak samo jest z tymi dobrymi - one też mijają.
Ja po bardzo trudnym roku zobaczyłam, że wypłaszczyły mi się pozytywne emocje, prawdziwie i głęboko zaczęłam odczuwać tylko smutek. I pracuje nad tym. Małymi krokami - przypominam sobie co wcześniej dawało mi dużo radości i to robię. Daje sobie czas bo wiem, że to wszytsko jest procesem. Ale z radością życie jest przyjemniejsze. Doceniam to co mam dobre obok siebie i nagle się okazuje, że jest tego całkiem sporo.
Trzymam za Ciebie kciuki! Bądź dla siebie wyrozumiała, dobra. Otocz się czułością. Zrób dla siebie coś dobrego - idź na masaż, zrób sobie coś dobrego do jedzenia, coś do daje Ci przyjemność - zasługujesz na to
A presja szefa nie powinnaś się przejmować - Ty jesteś najważniejsza i to w jakiej jesteś kondycji i tak odbije się na pracy.
Dlatego w czwartek koło południa, spakowałam się, wsiadłam w auto i przejechałam 500km na drugi koniec Polski do mojej chrześnicy żeby oderwać się po prostu od wszystkiego, od tych wszystkich moich frustracji które sie kumulują we mnie. Mąż stwierdził że gdybym mu wcześniej powiedziała (było to we wtorek) to by pojechał, ale prawda jest taka że wcale nie bo on po prostu nie chce i nie lubi tam jeździć i zawsze szuka wymówki. Myślał chyba że sama nie pojadę, a już tak robiłam, ja nie z tych co się podporządkowują No więc rozstaliśmy dalej w jakimś tam obrażeniu, część drogi przepłakałam, ale ja po prostu musiałam. Wracam stąd zawsze z naładowanymi bateriami, po prostu odpoczywam. A was będę nadrabiać, co jest niełatwe, zwłaszcza że trochę aktywności też mam