reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2022

Tak, dokładnie. Ja to muszę Staremu nie mówić o owulacji czy coś (mimo, że sam wie mniej więcej, kiedy ona wypada po okresie), ale w cykle kiedy wiedział, ze to akurat TEN seks jest dość kluczowy to się tak stresował, że nic się nie dało zrobić. Więc tak.
@Moonstone trzymaj się. Jak nie teraz, to za miesiąc :*
U mnie też tak było,wręcz przyznał że poczuł nacisk z mojej strony,mimo że tylko wspomniałam że mam owulację.Od tamtej pory nawet nie wspominam o dniach płodnych
 
reklama
Czasem też tak musi być. Wiem, że to marne pocieszenie bo sama mam za sobą takie cykle, które potwornie mnie frustrowały bo wszystko grało poza seksem.
Pamiętajmy, że mężczyźni często zamykają w sobie stres związany ze staraniami. Ja po prostu się z tym pogodziłam, informowałam oczywiście Starego o przebiegu stymulacji itp. ale mówiłam mu też, że jak nie teraz to innym razem. No i chyba pierwszy cykl od 3 lat Stary był tak zaangażowany, że aż mnie zszokował [emoji23]
Kochana, tylko u nas to trwa odkąd zaczęliśmy próbować czyli od roku. Nie ma lepszych czy gorszych cykli, wszystkie są takie same i tylko ja się głupia łudzę, że coś się zmieni. Nie zmieni. Możemy mieć po prostu cholernego fuksa tak jak w poprzednim cyklu … albo nie mieć go wcale. Czuję, że będziemy się tak bujać aż nie będzie już szans w ogóle. Nie mam na to siły…

A niemówienia o owulacji miałoby sens gdyby nie ogólna częstotliwość.

Sorry, ulało mi się.
 
Kochana, tylko u nas to trwa odkąd zaczęliśmy próbować czyli od roku. Nie ma lepszych czy gorszych cykli, wszystkie są takie same i tylko ja się głupia łudzę, że coś się zmieni. Nie zmieni. Możemy mieć po prostu cholernego fuksa tak jak w poprzednim cyklu … albo nie mieć go wcale. Czuję, że będziemy się tak bujać aż nie będzie już szans w ogóle. Nie mam na to siły…

A niemówienia o owulacji miałoby sens gdyby nie ogólna częstotliwość.

Sorry, ulało mi się.
Może w końcu kiedyś chłop się zgodzi na jakąś terapię albo chociaż konsultacje o specjalisty.

Ale masz prawo czuć się źle. Przytulam 😘.
 
Może w końcu kiedyś chłop się zgodzi na jakąś terapię albo chociaż konsultacje o specjalisty.

Ale masz prawo czuć się źle. Przytulam 😘.
Na razie to ja się zastanawiam czy nie pójść na kilka spotkań, żeby złapać równowagę i nie stwiedzic, ze jednak nie kocham tak bardzo swoich uprawnień, żeby go nie udusić poduszką podczas snu
 
Doskonale wiem co czujesz. U nas tak było bardzo długo. W zasadzie poza początkami starań (a zaczęliśmy się starać po 4 miesiącach związku i wtedy codzienny seks był po prostu naturalną rzeczą, a ja nawet nie wiedziała kiedy miewam owulacje) to zawsze był problem. Pojawił się po pierwszym poronieniu i wtedy ponad rok, ani się nie staraliśmy ani nawet nie myśleliśmy o seksie. To był dla nas bardzo trudny czas, czasem był seks i moja nadzieja na ciążę, ale wiadomo że szansę były zerowe przy takiej częstotliwości. Później kolejne starania i chyba sam proces starań przeczołgał mnie bardziej niż kolejne poronienie. Kłótnie, moje oczekiwania vs rzeczywistość i ogólne poczucie, że jestem z tym sama. Później skupiliśmy się na badaniach, a w sumie ja. Ale poszedł grzecznie i zrobił to co prosiłam. Kolejne starania i kolejna porażka. Chyba dla mnie najgorsza bo najbardziej się balam. Reszta poronień po prostu się działa z dnia na dzień. Ostatnie trwało prawie 3 msc. Bardzo złe 3 msc. Widziałam złość Starego, doszło do awantury, aż on wreszcie powiedział, że to nie jest tak, że nie chce dzieci tylko się boi kolejnych poronień. Że nie zawsze będę miała tyle szczęścia. Potrzebowaliśmy tego. Poprosil mnie o 3 msc przerwy od starań żeby mój organizm doszedł do siebie. Wiedziałam, że to dla niego ważne więc tak zrobiliśmy. I nagle coś w nim się zmieniło, może rzeczywiście tego potrzebował. Ale czekałam 3 lata na ten cud [emoji23]
Kochana, tylko u nas to trwa odkąd zaczęliśmy próbować czyli od roku. Nie ma lepszych czy gorszych cykli, wszystkie są takie same i tylko ja się głupia łudzę, że coś się zmieni. Nie zmieni. Możemy mieć po prostu cholernego fuksa tak jak w poprzednim cyklu … albo nie mieć go wcale. Czuję, że będziemy się tak bujać aż nie będzie już szans w ogóle. Nie mam na to siły…

A niemówienia o owulacji miałoby sens gdyby nie ogólna częstotliwość.

Sorry, ulało mi się.
 
Na razie to ja się zastanawiam czy nie pójść na kilka spotkań, żeby złapać równowagę i nie stwiedzic, ze jednak nie kocham tak bardzo swoich uprawnień, żeby go nie udusić poduszką podczas snu
Pewnie że idź. Jak tylko w Twojej głowie kiełkuje taki pomysł i masz taką możliwość finansowo, to idź za ciosem. Na pewno Ci to pomoże trochę zrozumieć własne emocje. Tym bardziej teraz - możliwe są nawet sesje przez internet, nie trzeba nigdzie jeździć.
 
Wiedziałam, że tym razem szybko pójdzie [emoji23]
Na szczęście nie zdążyłyśmy sobie popsuć humorów [emoji41]
Jak tam moje staruszki się miewają?
Kto owuluje, kto testuje?

Ja owuluje [emoji849] mogłabyś już zacząć rzucać czary?
 
Doskonale wiem co czujesz. U nas tak było bardzo długo. W zasadzie poza początkami starań (a zaczęliśmy się starać po 4 miesiącach związku i wtedy codzienny seks był po prostu naturalną rzeczą, a ja nawet nie wiedziała kiedy miewam owulacje) to zawsze był problem. Pojawił się po pierwszym poronieniu i wtedy ponad rok, ani się nie staraliśmy ani nawet nie myśleliśmy o seksie. To był dla nas bardzo trudny czas, czasem był seks i moja nadzieja na ciążę, ale wiadomo że szansę były zerowe przy takiej częstotliwości. Później kolejne starania i chyba sam proces starań przeczołgał mnie bardziej niż kolejne poronienie. Kłótnie, moje oczekiwania vs rzeczywistość i ogólne poczucie, że jestem z tym sama. Później skupiliśmy się na badaniach, a w sumie ja. Ale poszedł grzecznie i zrobił to co prosiłam. Kolejne starania i kolejna porażka. Chyba dla mnie najgorsza bo najbardziej się balam. Reszta poronień po prostu się działa z dnia na dzień. Ostatnie trwało prawie 3 msc. Bardzo złe 3 msc. Widziałam złość Starego, doszło do awantury, aż on wreszcie powiedział, że to nie jest tak, że nie chce dzieci tylko się boi kolejnych poronień. Że nie zawsze będę miała tyle szczęścia. Potrzebowaliśmy tego. Poprosil mnie o 3 msc przerwy od starań żeby mój organizm doszedł do siebie. Wiedziałam, że to dla niego ważne więc tak zrobiliśmy. I nagle coś w nim się zmieniło, może rzeczywiście tego potrzebował. Ale czekałam 3 lata na ten cud [emoji23]
Mam 32 lata, nie chcę czekać kolejnych 3. U nas od początku był problem z seksem. Pierwszy pełny raz zaliczyliśmy rok po ślubie, bo ja miałam problem, żeby się rozluźnić. Ale zawsze miałam poczucie, że zamiast skupiać się na swoim problemie, skupiam się na nim, żeby do tych zbliżeń w ogóle doszło. A teraz jest jak jest. W twoim wypadku reakcja twojego partnera przynajmniej w jakimś zakresie jest dla mnie zrozumiała. Ale w moim nie mam pojęcia, co jest problemem, ale czuję, że ewentualna ciąża wcale nie jest największym. Owszem przejął się jak zobaczył dwie kreski, ale widziałam ze mimo strachu - chce tego. Może częściowo problemem jest ta spina, o której mówicie, dlatego ja tez nie chce go zmuszać. Ale cholera jasna… naprawdę nie mam siły
 
reklama
Pewnie że idź. Jak tylko w Twojej głowie kiełkuje taki pomysł i masz taką możliwość finansowo, to idź za ciosem. Na pewno Ci to pomoże trochę zrozumieć własne emocje. Tym bardziej teraz - możliwe są nawet sesje przez internet, nie trzeba nigdzie jeździć.
Wiem, wiem. W maju przerwałam po prawie roku, może zrobiłam to za wcześnie. Ale właśnie finanse, a ja jestem sfocusowana na tym, ze za moment mam pełny ZUS i muszę przynajmniej zarobić na rachunki.
 
Do góry