Nam zaraz pęknie rok starań, wiec nie mam co porównywać stażu, ale mam podobne przemyślenia.
Na początku starań podchodzilam luzacko do tematu. Jakoś kompletnie nie zakładałam opcji, że sie nie uda. Wszelkie zabezpieczenia odstawione i cała naprzód, przeciez nie mam jeszcze 40 lat, prowadzimy zdrowy styl życia może nie od razu ale gora kilka cykli i zaskoczy. Całe życie przed tym małym człowiekiem się zabezpieczałam, ile razy na studiach strach jak @ sie spóźniała.
Teraz co bym dała żeby sie spóźniła o co najmniej 9 mcy...
To myślenie: o jakbym zaszla teraz to wtedy i wtedy bym urodzila i byłoby super, mam już za sobą.
Coś we mnie pękło w połowie roku starań, zaczęłam podchodzić bardzo serio, analizy, mnóstwo czytania na ten temat. Zniknęło przekonanie że 31 lata to jeszcze nie tak późno (teraz juz 32).
Zakupione tony testów owu i ciążowych. Teraz od dwóch cykli to forum.
I tez mam wiekszy dystans np. do tego co sie dzieje w pracy i jakis takich codziennych, prozaicznych kłopotów. Taka świadomość, jak tu czytam różne historie, że istnieją naprawde gorsze problemy i najważniejsze jest mieć tych najbliższych i zdrowie. A reszta... praca, znajomi, imprezy, rzeczy istotne, ale nie aż tak.
Przynajmniej u mnie
Nasiliło sie okrutnie pragnienie rodziny, wiem ze ja i maz to juz tez rodzina.
Ale jednak w marzeniach zawsze chciałam dwójkę dzieci.
Ech.... zacznijmy od jednego.