Ano właśnie... to jest pytanie!
Ja na przykład myślę, że na samą akcję wolałabym być sama... Nie mam pojęcia, co by się wtedy z moim ciałem działo (tzn. tylko teoretycznie...), więc chyba najpierw sama bym chciała się z tym zmierzyć
. Nie czuję jakoś potrzeby, przynajmniej na razie.
Gdy byliśmy w klinice niepłodności, miałam dopochwowe USG - z moim mężem siedzącym na wprost w tym maleńkim gabinecie. Udawał, że go to nic, ale wiem, że się czuł nieco zaskoczony, że nikt mu nie kazał wyjść w tym intymnym momencie
.