Ja faktycznie w moje dwie wcześniejsze ciąże zaszłam w pierwszym cyklu, którego nawet nie nazywałam jeszcze staraniem. W pierwszej ciąży zorientowałam się ze nie mam miesiączki po półtorej tygodnia.
Ale co z tego, skoro w obu przypadkach juz na pierwszym usg było widać, że coś jest nie tak. tez myślę, źe nie ma porównywać która przypadłość gorsza, bo tak jak napisała
@hachette obie „grupy” są w ciemnej.
Dla mnie najtrudniejsze w moich niepowodzeniach był ten etap szpitalny i kolejne tygodnie z ta burza hormonów. Jakkolwiek by mnie mój partner czy rodzina nie wspierała, ja się w tym momencie czułam bardzo samotna i było to dla mnie bardzo trudne doswiadczenie. Moje poronienia nie były łatwe od strony fizycznej bo za pierwszym razem miałam bardzo duże krwawienie i być może przez to został źle wykonany zabieg, który musiał zostać powtórzony po 2 miesiącach i tak kolejny raz musiałam pojsc do szpitala. A przy drugim poronieniu byłam w szpitalu prawie tydzień bo miałam traumę po pierwszym zabiegu i chciałam się oczyszczać tabletkami - po takim czasie w szpitalu wyszłam z niego dosłownie z trauma i przez kolejny tydzień dochodziłam do siebie.