reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2022

reklama
Teraz jestem w takim momencie że forum pomogło mi się pozbierać po stracie. Wasze historie, ktoś kto przeżył tez ciężkie chwile, zrozumienie bo ludzie których to nie spotkało nie potrafią pomóc a nawet jak próbują to efekt jest odwrotny także Lepiej jak nic nie mówiąi nie robią.
Tylko że znowu teraz wasze porażki, niepowodzenia traktuje bardzo osobiście, tak samo testy pozytywne mnie ciesza, dają nadzieje ze może mnie też si3 w końcu uda ale gdzieś w środku odzywa się poczucie dlaczego to nie ja?
Będę musiała od tego trochę odetchnąć ale powoli 😜
Ja teraz, kiedy nie mogę się starać, jakoś zupełnie nie umiem się cieszyć z cudzych kresek. Tez jestem na świeżo ze stratą wiec moze potrzeba czasu... nie wiem ... ale na miesieczne wątki testowe chyba nie będę zaglądać regularnie narazie ... nie mam siły
 
Moje strony <3 duchowo, ale jednak

Boże, kocham wszystko co ceglane :D normalnie, stałam na Forum Romanum, sycilam się tym pięknem aż nie pomyślałam, że i tak oddałabym to wszystko za Malbork <3
a my mieszkamy na Dolnym Śląsku więc góry też mamy pod nosem. Uwielbiam to, że mogę sobie jeździć na wakacje w różne strony Polski nie nadszarpując mocno budżetu 😁 Chwalę się, a co! Bo mogę 😂
 
Ostatnio miałam tak silny kryzys, ze się zastanawiałam czy isc na roczek do chrześnicy …
Ja omijam imprezy każde takiego typu nie było by problemu gdyby nie dogadywanie a oni niestety lubią mnie denerwować 🤷‍♀️ Sama mam chrześniaka i mam roczek w czerwcu tez ale normalnie pojade do niego u nich nie mam problemów bo nic nie mówią do mnie 🙋🏼‍♀️
 
Moja znajomość Hiszpanii to tylko Walencja ;) ale bardzo mi się podobała
No Walencja całkiem spoko 😁 północ jest ładna, Kraj Basków 🥰
20200912_150442.jpg
 
Ja teraz, kiedy nie mogę się starać, jakoś zupełnie nie umiem się cieszyć z cudzych kresek. Tez jestem na świeżo ze stratą wiec moze potrzeba czasu... nie wiem ... ale na miesieczne wątki testowe chyba nie będę zaglądać regularnie narazie ... nie mam siły
rozumiem Cię - niby się człowiek nie nastawiał i podchodził do wszystkiego racjonalnie, ale to jednak ciężkie... Mój biochem trwał zaledwie 2 dni (tyle o nim wiedziałam jak zaczęło się krwawienie), mimo wszystko pierwsze plamienie mnie zamurowało i zestresowało. Czułam, że to dobrze nie wróży i ciężko mi było uwierzyć, że będzie ok i na drugi dzień już krwawiłam normalnie. Wtedy mnie to aż tak bardzo nie ruszyło, ale po kilku dniach czułam, że mam rollercoaster emocjonalny i czułam jak piana złości się we mnie wytwarza (jak już czułam wysoki poziom, to nawet wysłałam starego z córką do sklepu, bo wiedziałam, że najmniejsza rzecz doprowadzi mnie do szewskiej pasji - syn mi nie przeszkadzał, bo siedział w pokoju i się nie wychylał 😂). Nie wiem czy to była wina spadajacej bety i rozregulowania hormonów, czy psychika, a może i jedno i drugie. W dniu kiedy zrobiłam test i betę byłam z córką w galerii kupić jej strój kąpielowy do parku wodnego, ona poszła jeszcze gdzieś do sklepu, a ja zaszłam do TK Maxx i stanęłam sobie na wyprzedażach noworodkowych rzeczy cała w skowronkach (dobrze, że noc nie kupiłam). Potem miałam problem, żeby do tego sklepu wejść...
 
rozumiem Cię - niby się człowiek nie nastawiał i podchodził do wszystkiego racjonalnie, ale to jednak ciężkie... Mój biochem trwał zaledwie 2 dni (tyle o nim wiedziałam jak zaczęło się krwawienie), mimo wszystko pierwsze plamienie mnie zamurowało i zestresowało. Czułam, że to dobrze nie wróży i ciężko mi było uwierzyć, że będzie ok i na drugi dzień już krwawiłam normalnie. Wtedy mnie to aż tak bardzo nie ruszyło, ale po kilku dniach czułam, że mam rollercoaster emocjonalny i czułam jak piana złości się we mnie wytwarza (jak już czułam wysoki poziom, to nawet wysłałam starego z córką do sklepu, bo wiedziałam, że najmniejsza rzecz doprowadzi mnie do szewskiej pasji - syn mi nie przeszkadzał, bo siedział w pokoju i się nie wychylał 😂). Nie wiem czy to była wina spadajacej bety i rozregulowania hormonów, czy psychika, a może i jedno i drugie. W dniu kiedy zrobiłam test i betę byłam z córką w galerii kupić jej strój kąpielowy do parku wodnego, ona poszła jeszcze gdzieś do sklepu, a ja zaszłam do TK Maxx i stanęłam sobie na wyprzedażach noworodkowych rzeczy cała w skowronkach (dobrze, że noc nie kupiłam). Potem miałam problem, żeby do tego sklepu wejść...
Jakbym czytała o sobie. Jakoś od tamtego czasu mam tez jakiś kryzys wiary… po drodze zaliczyłam pogrzeb sąsiada i jak słuchałam, że „zanim uksztaltowałeś się w łonie matki znałem cię” to …
Potem się zaczęłam zastanawiać, czy ja jestem normalna…
 
Ja teraz, kiedy nie mogę się starać, jakoś zupełnie nie umiem się cieszyć z cudzych kresek. Tez jestem na świeżo ze stratą wiec moze potrzeba czasu... nie wiem ... ale na miesieczne wątki testowe chyba nie będę zaglądać regularnie narazie ... nie mam siły
trzeba to sobie poukładać wszystko z sama soba. Ja długo trwałam w jakims dziwnym stanie. Nie potrafię tego nazwać. Każdy 14 kolejnego miesiąca przypominał mi o tym że dziecko Nie żyje. Codziennie to rozpamiętywałam. Byłam wściekła na to dlaczego ja, tym bardziej ze nie było łatwo bo po ponad dwóch latach starań. Zabieg z kolei 17 i kolejna data do comiesięcznego rozpamiętywania. O minął tydzień, miesiąc, dwa, pół roku, rok itd. Biłam się z tym że wszystko po tabletkach wyleciało do toalety, że nie powinnam na To pozwolić, powinnam zabrać ;/ długo się obwinialam o to ze od razu powinnam iść na l4 że to moja wina. Później wyniki cmv gin kazal zrobić jak bylam na kontroli dwa tyg po zabiegu. Wyszły dodatnie. Aktywna infekcja. Jak on na to wpadł. Powiedział że to mogła być prawdopodobna przyczyna. To znowu obwinianie że tyle czasu sie tym świństwem nie zarazilam a zarazilam sie gdy zaszłam w ciaze czy krótko przed. Powinnam to wcześniej przecież spawdzic tyle badań robilam a tego nie. I cała taka litania.
 
Jakbym czytała o sobie. Jakoś od tamtego czasu mam tez jakiś kryzys wiary… po drodze zaliczyłam pogrzeb sąsiada i jak słuchałam, że „zanim uksztaltowałeś się w łonie matki znałem cię” to …
Potem się zaczęłam zastanawiać, czy ja jestem normalna…
na początku po biochemie byłam mocno nakrecona ma starania, bo człowiek się naczytał, że szybciej zaskoczy, poza tym chyba podświadomie chciało się wypełnić tą pustkę. A teraz to zapał ostygł i zrozumiałam, że wracamy do starego trybu... No, ale co zrobić... Ważne, że się rozumiemy tutaj 💪
 
reklama
rozumiem Cię - niby się człowiek nie nastawiał i podchodził do wszystkiego racjonalnie, ale to jednak ciężkie... Mój biochem trwał zaledwie 2 dni (tyle o nim wiedziałam jak zaczęło się krwawienie), mimo wszystko pierwsze plamienie mnie zamurowało i zestresowało. Czułam, że to dobrze nie wróży i ciężko mi było uwierzyć, że będzie ok i na drugi dzień już krwawiłam normalnie. Wtedy mnie to aż tak bardzo nie ruszyło, ale po kilku dniach czułam, że mam rollercoaster emocjonalny i czułam jak piana złości się we mnie wytwarza (jak już czułam wysoki poziom, to nawet wysłałam starego z córką do sklepu, bo wiedziałam, że najmniejsza rzecz doprowadzi mnie do szewskiej pasji - syn mi nie przeszkadzał, bo siedział w pokoju i się nie wychylał 😂). Nie wiem czy to była wina spadajacej bety i rozregulowania hormonów, czy psychika, a może i jedno i drugie. W dniu kiedy zrobiłam test i betę byłam z córką w galerii kupić jej strój kąpielowy do parku wodnego, ona poszła jeszcze gdzieś do sklepu, a ja zaszłam do TK Maxx i stanęłam sobie na wyprzedażach noworodkowych rzeczy cała w skowronkach (dobrze, że noc nie kupiłam). Potem miałam problem, żeby do tego sklepu wejść...
Ja po 3ciej becie, która rosła przepięknie o 300proc, przyłapałam Starego na przeglądaniu imion dla dzieci 😭😭😭😭 i mimo że wiedziałam że to się nie uda to nadzieja się tliła. Potem szło szybko- szpital, badania, decyzja. Nie miałam czasu myśleć... dopiero jak po zastrzyku wróciłam do domu to do mnie dotarło co się stało. I teraz jest różnie ale narazie jak widzę dzieci to odwracam głowę ale jednocześnie cieszę się, ze nie skończyło się gorzej. CP to największe goowno
 
Do góry