Nie wiem czy jakoś pomoże Ci mój wpis, ale spróbuję co tam. Mój ostatni rok był bardzo trudny, nowy lekarz nowe nadzieje, 3 inseminacje i 3 porażki. Ostatnia inseminacja w grudniu. Patrząc z perspektywy czasu lekarz nie podszedł do mnie prawidłowo, czuję że chciał tylko wyciągnąć kasę, przynajmniej analizując jego podejście tak myślę. Od grudnia dałam sobie spokój z lekarzami, miałam dość. Napotkałam ich wielu w trakcie naszych starań. Już przechodzę do rzeczy. Nie wiem i nie potrafię tego wyjaśnić, ale ostatni miesiąc, zaczęłam intensywnie pomagać, wojna na Ukrainie przytłoczyła mnie bardzo i jakimś trafem byłam przydatna, do tego stopnia że spałam po 4 godziny. Oprócz tego na starość, mam 37 lat zachciało mi się szkoły. Mój czas wypełniony aż za nadto. I co i obecnie mam 6 dni poślizgu z okresem, nie wiem czy powodem jest cud i czekam na coś pozytywnego. We wtorek byłam u lekarza, chciałam rutynowo się zbadać, USG piersi noi oczywiście sprawdzić czy wszystko ok też tam. Od lekarza usłyszałam( już wtedy byłam spóźniona) że moje spóźnienie to pewnie zaczynająca się menopauza i że tak już będzie. W karcie wizyty wpisany wyrok: bezpłodna....Od wtorku minęły kolejne dni a ja nie czuje się okresowo w ogóle. Ze względu na nasze starania nie chciałam od razu po dwóch dniach lecieć na betę ani nawet robić testu, powiedziałam że jeszcze poczekam. Czekam do poniedziałku jeśli @ nie przyjdzie to zrobię badanie z krwi. Wtedy też napisze czy zdarzył się cud czy czeka mnie coś negatywnego, mimo że nie chce się nastawiać mam nadzieję.......