Hej Dziewczyny dołączam do Was i oczywiście się witam. Krótka (a może nie) historia starania. Z mężem znam się długo, nigdy się nie zabezpieczaliśmy specjalnie, ale po ślubie (4lata), były seksy z myślą o dziecku. I tak minęło. Ginekolog mówiła, że wszystko ok, jajniki ładne, owulacja jest i tak mijało na staraniach. W końcu klinika leczenia niepłodności. 30 latAMH było 0,26. Załamanie. Indukcje owulacji, drożność jajowodów - jeden niedrożny. 2 inseminacje - nieudane. Wdrożona suplementacja - ostra
. W końcu gdy podjęliśmy decyzję o in vitro, w cale niełatwą przyszedł koronawirus. Wyłączona z życia na 1,5 miessiąca i z wizyt oczywiście też. Międzyczasie badania genetyczne, czekam na wizytę u naszej doktor żebyśmy dostali kwalifikacje do in vitro. I tu schodki. Wyszły mi 2 mutacje:
-halotypu m2 w anxa 5 - homozygota i
-polimorfizm 4G/5g
Przeraziło mnie to, chociaż nigdy w ciązy nie byłam (nie wiem). Boję się, że sie to nie uda z mutacjami, czytam, czytam i nie wiem co znaczą. Czy to trombofilia? Czy jest szansa na kwalifikacje do iv? Przepraszam, że tak wszystko na raz, musiałam się wygadać. Dobry news z tydzień temu AMH 0,76 - mały sukces!
Pozdrawiam Was czule!