reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2021

reklama
Nie ma za co. Trzeba być dobrej myśli. 🙂 przede mną również wizyta u ginekologa bo tak na 100% nie jestem pewna czy owulacja występuje. Niby testy owulacyjne kilka razy pozytywne, udało mi się złapać peak, bóle jajników również się pojawiają, śluz ale nawet to nie daje pewności. Chciałabym pójść w terminie okołoowulacyjnym, sprawdzić czy są pęcherzyki, rosną i pękają.. 😊
Idź sprawdź masz rację, różnie to może być. Ale oczywiście mam nadzieję że będzie dobrze i nie będziesz mieć żadnych problemów :)
 
Podziwiam Cię. Ja nie potrafiłam poradzić sobie z tym że nie karmię piersią. Gdy moje dziecko zamiast ssać i wtulac się darlo się, płakało,,wyginało i mnie gryzło czułam że ono mnie w ten sposób odtrąca. Będąc w ciąży myślałam że mój mały noworodek będzie mnie potrzebował i będzie to słodki obrazek zadowolonego dzieciaczka przy mamie. Jedyne co myślałam to to że nie mogę doczekać się kiedy w końcu pojawi się na świecie ta osóbka, która będzie mnie kochać, będzie ze mną jednością i której będę mogła zapewnić ciepło, miłość, spokój. Po porodzie pierwszy raz życie chlasnelo mnie w twarz. Mały nie chciał ssać. Chciał jeść, ale karmienie to była walka. Wtedy pierwszy raz poczułam do niego złość. Czułam złość do tego małego stworzonka, czułam smutek, zal, czułam się niepotrzebna, czułam że on nie ssie bo mnie odrzuca. Bardzo chciałam karmić, a on ciągle wyginał się płakał, gryzł. Doszło do tego że siadałam już zestresowana, próbowałam go przystawić, on płakał, wyginał się, gryzł mnie, nie mogłam wytrzymać tego mówiłam ze złością : zabierzcie go, dajcie mu z butelki. Oddawałam małego i płakałam że on mnie odrzuca, nie potrzebuje itp. tak zaczęła się moja depresja.. mam za sobą pół roku brania serotoniny i dopiero teraz pogodziłam się z tym. Mojego małego ciągle obserwuje, bo zdaje sobie sprawę, że to nie jest choroba która zawsze tak samo wygląda, ujawnia sie, postepuje lub wchodzi w regres. Czasami jak obserwuje małego zachowania to też zastanawiam się czy to jest ok, ale tak jak piszesz luzuje i odpuszczam bo jeżeli ma się ujawnić to przyjdzie ten moment, że ślepy by nawet zauważył, a ja nie chce tracić życia na bycie nadwrażliwa. Ten trudny początek dał mi takiego kopa i podejście, że co by się nie działo musimy dać sobie czas i pogodzić się z niektórymi rzeczami, chociaż to jest cholernie trudne. Tak samo teraz tłumacze sobie, że mały potrzebował wtedy ciepła, spokoju, pokarmu, a niestety ja musiałam iść w odstawkę. I też mam poczucie straconego czasu. Przez pierwsze 3 miesiące życia mojego malucha byłam nieobecna. Depresja zabrała mi ten czas. Jestem z tym wszystkim pogodzona jednak czuje pewien rodzaj żalu że to wszystko tak się potoczyło i nie wrócą te chwile. Pod tym względem jestem w stanie Cie zrozumieć. Oczywiście nie mam pojęcia o autyzmie tak jak Ty i o tym co musiałaś przeżywać i jakie to było bolesne. Ja poczułam odtrącenie przy karmieniu i to mnie bardzo zabolało więc to tylko namiastka uczuć jakie mogłaś odczuwać. Mi to wystarczyło do chwilowej załamki także nie chce nawet myśleć przez co musiałaś przejsc. Jesteś mega silna kobieta. Podziwiam Cię.
Jak córka miała jakoś rok i cztery miesiące to już wiedzieliśmy... Ślepy by nie zauważył. Jak miała trochę ponad półtora roku to miała już diagnozę i trafiła na terapię, a w wieku jakoś dwóch lat miała orzeczenie o niepełnosprawności.
Też wcześniej twierdziliśmy, że jest ok. No trudniejszy egzemplarz i tyle. Ale jak patrzę w tył, to były pewne rzeczy... Np z opóźnieniem zyskiwała nowe umiejętności tj siadanie, czołganie, raczkowanie, chodzenie itd. Mając 8-9 miesięcy potrafiła godzinę w miejscu po cichu siedzieć i oglądać kostkę pluszową, obracając ją po prostu. Jak chciałam zrobić zdjęcie, to musiałam śpiewać, bo inaczej na mnie nie patrzyła. A potem powoli zaczęła tracić pewne umiejętności, przestała w ogóle patrzeć w oczy, mówić nawet sylaby, które mówiła. Karmienie jej dalej trwało godzinami. Potrafiła nie jeść dobę (radzono mi jej nie karmić na siłę, bo dziecko zgłodnieje to zje) albo i dłużej i nie upomniała się o jedzenie. Ani o picie. Jakby nie czuła głodu... No i jak widziałam dzieci, które mając koło roczku robiły te różne sztuczki typu jak robi kot, pieszo zrób papa, a jak rozmawia mama przez telefon itd. to córka nie robiła nic takiego, nie mogliśmy jej nauczyć. Udało mi się nauczyć ją jak robi tygrys, wtedy otwierała po prostu buzię i jaka duża irosniesz, podnosiła ręce do góry. I tyle. Nie pokazywała palcem w ogóle. No ale coś tam się uczyła. Papa nauczyła się robić mając chyba koło 3 lat dopiero, tak swoją drogą. Niby wtedy na bieżąco poniżej roku i około roku wszystko było w miarę ok, na wszystko mieliśmy wymówki. Że wolniej zaczęła siadać itd, bo jest duża i ciężka. Przecież się śmieje, uśmiecha, po prostu nie interesuje jej robienie papa albo jak robi piesek. Itd. Nie powtarzała po nas tego, ale się śmiała. Bo dzieci z autyzmem właśnie na początku szczególnie mają mega problem z naśladowaniem... Potem dopiero puzzle zaczęły wskakiwać na swoje miejsce. Wszystko nagle zaczęło pasować. Przestaliśmy się martwić, co się dzieje z naszym dzieckiem, czemu tyle rzeczy jest innych i co my robimy źle... Nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Wszechświat znowu zaczął się obracać, tylko że dla nas w drugą stronę.

Dziękuję, Kochana [emoji3531][emoji3531] Jak patrzę na kuzynki, wszystkie mają takie słodkie i kochane dzieci. Niemowlęta prawie nie płaczą, jedzą, śpią i w ogóle. Potem większe przy rozszerzaniu diety aż się trzęsą z radości przy jedzeniu. Początkowo jak to widziałam to uciekałam do łazienki, żeby nikt nie widział i ryczałam. Ryczałam, bo nie wiedziałam, że tak w ogóle może być. Dla nas wszystko, każda czynność to była walka. A te maluchy jedzą, śpią, robią papa itd. Jak pierwszy raz zobaczyłam, jak siostrzeniec robi papa mając 9 miesięcy, to trzy dni ryczałam. [emoji85] Mam wrażenie jakbym straciła pół macierzyństwa, jakkolwiek głupio i samolubnie to nie brzmi. ;) Moja córka nawet nie chciała ze mną spać jako maluch i darła się, żebym wyszła, bo ona usypiała i spała sama mając pół roku, rok czy dwa lata. Dopiero potem egoistycznie i na przekór zaczęłam ją zmuszać do spania ze mną [emoji85], bo miałam wrażenie, że najlepsze momenty macierzyństwa (a spanie ze słodkim maluchem i przytulanki były dla mnie tym) uciekają mi koło nosa. [emoji85] Teraz ma 5 lat, masa terapii w nią wysadzonej i pracy w domu i nie powiem, że wszystko jest ok, ale możemy już spać razem i nawet czasem się w łóżku da przytulić. [emoji3531][emoji3531][emoji3531]
Czasem mam taką głupia myśl, że chciałabym drugie dziecko po to, żeby było zdrowe i dało mi posmakować tego macierzyństwa, którego nie miałam i nigdy nie będę miała z córką. Wiem, że narzeczony myśli podobnie, choć nigdy o tym nie rozmawialiśmy... Że chciałby być ojcem zdrowego dziecka i przeżyć pewne rzeczy, których nie przeżył i nigdy nie przeżyje przy córce. I nie myślcie, proszę, że córka jaka jest to dla mnie za mało - wcale nie! Jest moim cudownym skarbem i nigdy nie wymieniłabym jej nawet na stos zdrowych dzieci. Też dała mi doświadczenia i pewien rodzaj macierzyństwa, którego zdrowe dziecko mi nie dało. Ale powoduje mną taka... Ciekawość. Jakby to było ze zdrowym dzieckiem? Takie które rozwija się normalnie? Czasem wręcz dopada mnie strach, czy ja w ogóle poradzę sobie z byciem matką zdrowego dziecka? Czy np nie zaniedbam czegoś, bo u córki czegoś nie było i nawet nie pomyśle, że tu powinno coś być albo ją zrobić? Albo czy nie będę ciągle się doszukiwać czegoś złego i będę terapeutyzowala dziecka zdrowego, bo po prostu inaczej już nie umiem? Bo nie umiem być tylko mamą. Jestem mamą terapeutka, bo taką rolę mi narzuciło życie.
Dobra kończę, bo czuję, że zaraz popłynę na siedem stron a4 i Was tu na śmierć zanudze. [emoji85][emoji85][emoji85]
 
Podziwiam Cię. Ja nie potrafiłam poradzić sobie z tym że nie karmię piersią. Gdy moje dziecko zamiast ssać i wtulac się darlo się, płakało,,wyginało i mnie gryzło czułam że ono mnie w ten sposób odtrąca. Będąc w ciąży myślałam że mój mały noworodek będzie mnie potrzebował i będzie to słodki obrazek zadowolonego dzieciaczka przy mamie. Jedyne co myślałam to to że nie mogę doczekać się kiedy w końcu pojawi się na świecie ta osóbka, która będzie mnie kochać, będzie ze mną jednością i której będę mogła zapewnić ciepło, miłość, spokój. Po porodzie pierwszy raz życie chlasnelo mnie w twarz. Mały nie chciał ssać. Chciał jeść, ale karmienie to była walka. Wtedy pierwszy raz poczułam do niego złość. Czułam złość do tego małego stworzonka, czułam smutek, zal, czułam się niepotrzebna, czułam że on nie ssie bo mnie odrzuca. Bardzo chciałam karmić, a on ciągle wyginał się płakał, gryzł. Doszło do tego że siadałam już zestresowana, próbowałam go przystawić, on płakał, wyginał się, gryzł mnie, nie mogłam wytrzymać tego mówiłam ze złością : zabierzcie go, dajcie mu z butelki. Oddawałam małego i płakałam że on mnie odrzuca, nie potrzebuje itp. tak zaczęła się moja depresja.. mam za sobą pół roku brania serotoniny i dopiero teraz pogodziłam się z tym. Mojego małego ciągle obserwuje, bo zdaje sobie sprawę, że to nie jest choroba która zawsze tak samo wygląda, ujawnia sie, postepuje lub wchodzi w regres. Czasami jak obserwuje małego zachowania to też zastanawiam się czy to jest ok, ale tak jak piszesz luzuje i odpuszczam bo jeżeli ma się ujawnić to przyjdzie ten moment, że ślepy by nawet zauważył, a ja nie chce tracić życia na bycie nadwrażliwa. Ten trudny początek dał mi takiego kopa i podejście, że co by się nie działo musimy dać sobie czas i pogodzić się z niektórymi rzeczami, chociaż to jest cholernie trudne. Tak samo teraz tłumacze sobie, że mały potrzebował wtedy ciepła, spokoju, pokarmu, a niestety ja musiałam iść w odstawkę. I też mam poczucie straconego czasu. Przez pierwsze 3 miesiące życia mojego malucha byłam nieobecna. Depresja zabrała mi ten czas. Jestem z tym wszystkim pogodzona jednak czuje pewien rodzaj żalu że to wszystko tak się potoczyło i nie wrócą te chwile. Pod tym względem jestem w stanie Cie zrozumieć. Oczywiście nie mam pojęcia o autyzmie tak jak Ty i o tym co musiałaś przeżywać i jakie to było bolesne. Ja poczułam odtrącenie przy karmieniu i to mnie bardzo zabolało więc to tylko namiastka uczuć jakie mogłaś odczuwać. Mi to wystarczyło do chwilowej załamki także nie chce nawet myśleć przez co musiałaś przejsc. Jesteś mega silna kobieta. Podziwiam Cię.
Hejeee! Nie zbłądziłaś? 😅 U nas zawsze każdy mile widziany, ale nie wiem czy zależy Ci na tym aby przeczytała osoba do której odpowiedziałaś 🥰
 
Wszystko dobrze, tam gdzie powinno być, tylko z dużym opóźnieniem (mgła przedokresowa [emoji23]). Ten temat przewinął się kilka dni temu, zależało mi odpowiedzieć pomimo opóźnień [emoji13]
Hejeee! Nie zbłądziłaś? [emoji28] U nas zawsze każdy mile widziany, ale nie wiem czy zależy Ci na tym aby przeczytała osoba do której odpowiedziałaś [emoji3059]
 
reklama
Ja pierniczę.. zaczyna się dzień świra.. 4 dni do @, za 3 h wskoczy mi w apce 3.. [emoji4] zaczynam przeżywać ciążę urojona [emoji38] podbrzusze zaczyna mnie boleć, ale mój mózg chyba nie chce przyjąć tego do wiadomości.. [emoji53]
Kochana, wyluzuj! Bo naprawde jeszcze wpadniesz w ciążę urojoną i opóżnisz sobie okres.. My wszystkie chcemy być w ciąży i musimy siebie nawzajem wspierać. Jak nie teraz to następnym razem się nam uda, jeszcze się bedziemy udzielać na forum i się chwalić dzieciakami 🤩
 
Do góry