Mam nadzieję [emoji6] dla mnie zrobiło się tego już za dużo. W szpitalu dostałam z liścia pierwszy raz bo po porodzie nie potrafiłam zająć się malym, hemoglobina mi spadła do 7 i nie dawałam rady podnieść się z łóżka, nie czułam się wtedy jeszcze matką, i miałam podejście, że ja i tak jestem w dobrym stanie, inne kobiety mają pewnie gorzej więc nie będę przeszkadzać z moimi problemami. To był pierwszy mega błąd, teraz myślę że przez to początek karmienia zupełnie klęknął. Mały nie potrafił napić się, nikt mi nie pomagał, byłam sama bez męża. Czekałam na wypis jak na zbawienie. Wypisali mnie, myślałam że w domu sobie poradzę. A tam z karmieniem katastrofa, położna nie chciała przyjechać, mały zamiast jeść gryzł mnie, a ja myślałam że skoro boli to pije [emoji85][emoji85] zaczął się odwadniać, spadać z masy, wylądowaliśmy w szpitalu dziecięcym po 1 dniu w domu. Znowu sama, znowu zamknięci. Zaczęłam przygodę z laktatorem, przez covid personel ograniczali, nawet nikt mi dobrze nie wyjaśnił jak z tego laktatora korzystać aby krzywdy sobie nie zrobić. Miałam misję nakarmić dziecko, pompowalam jak szalona, rozregulowała sobie całkowicie cycki mega mocnym szpitalnym laktatorem.. powrót do domu ciągle próby przystawiania, laktatorem recznym odciagalam, myślałam że że wszystkim dam radę, zachowywałam się jakby połóg mnie nie dotyczył. 2 dni po szpitalu bach zapalenie piersi z temperatura 40 stopni, niezbijalna paracetamolem + ibuprofen, dopiero spadała jak lodem mnie obkladali, antybiotyk. Przed zapaleniem piersi jeszcze teściu nożem machał piętro niżej, mąż wyrwał mu go z ręki (właściwie to nie jestem do końca pewna kogo chciał zabić czy swoją siostrę, czy mnie) [emoji55] trochę się tego za dużo nazbierało.. i jeszcze te media które ciągle powtarzały że covid, zarażenia, zgony.. a ja myślałam ciągle tylko o tym że pewnie zaraz umrę [emoji55] a podświadomie męczyło mnie to że nie mogę nakarmić własnego dziecka piersią, kpi 2miesiace, później mm. Byłam wykończona i psychicznie i fizycznie. Teraz myślę że następna ciąża poród i połóg to będzie urlop na Rodos [emoji13] wiem że dla mnie karmienie piersią będzie znów przeprawa, ale już teraz potrafię przyznać się ile błędów popełniłam przez swoją głupotę i będę próbowała je zniwelować, a jak się nie uda to podejdę do tematu na luzie, mój Wojtuś jest mm i na razie jest ok, nawet przeziębienia nie miał [emoji6] jak nie wyjdzie pociągnę kpi z zachowaniem wszystkich zasad, na tyle ile dam radę, bez tego cholernego przymusu który czułam przy pierwszym dziecku. Cały czas słyszałam z tyłu głowy : nie karmisz - jesteś złą matką. Lekarze też mnie traktowali jak by mi się nie chciało karmić. Wtedy dawałam im się dołować bo sama tak myślałam. Ich nie obchodziło to że przez 2 miesiące walczyłam, spałam po 30 min, godzinę maksymalnie w ciągu, organizm miałam skrajnie wyczerpany, oni tylko potrafili mi powiedzieć: nie chce pani karmić piersią.. może pani spróbuję [emoji85][emoji85] dzisiaj gdyby mi tak ktoś powiedział kazałbym spieprzac, wtedy płakałam.
Ty rodzilas w powiatowym ?