Cześć, prawdopodobnie wkrótce do Was dołączę.
Tak po krótce, to poroniłam w styczniu 2019 roku. Ciąża była lekkim zaskoczeniem, ale od tamtego czasu zrezygnowaliśmy z zabezpieczenia. Raczej bez jakiś wielkich starań. Cykle miałam rozstrzelane w cztery strony świata. W końcu w tym roku lekarka wprowadziła mi duphaston od 16dc przez 10 kolejnych dni, bo miesiączki zaczęły pojawiać się co półtora-dwa miesiące.
Dzisiaj po wizycie doktor przepisała mi Clo. Ten cykl już raczej na straty, jest 11dc a na USG żadnego pęcherzyka dominującego. Recepta na Clo już leży, teraz jeszcze czekam z decyzją czy zacząć już w następnym cyklu czy jeszcze się wstrzymać.
Poza tym mam IO, niedoczynność tarczycy, dużą nadwagę. Tarczyca unormowana pod kontrolą. IO aktualnie po zrzuceniu 5kg na victozie przechodzę na metę. Kwas foliowy biorę od początku grudnia, plus berberyna na własną rękę.
Możecie mi coś więcej napisać o Clo? Gumka powiedziała tylko, że mam brać od 5dc przez 5 kolejnych dni. Pierwszy cykl raczej na cuda nie liczyć, w drugim po skończeniu cło podejść na USG. Czy jeśli wszystkie badania hormonalne mam w normie, a owulacja nie występuje, to Clo powinno ją wywołać? Ktoś coś?