reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki 2021

Witaj!
Przykro mi z powodu straconej ciąży :( A długo się już staracie?
W sumie to kilka miesięcy. W naszym przypadku trudno określić, bo nie w każdym miesiącu były starania w „te” dni. Mąż jest w domu tylko w weekendy, a do tego moje nie do końca regularne cykle, więc na pewno nie w każdym miesiącu udaje nam się trafić w dni płodne. 😓
Okropna jest ta świadomość, ze teraz cudem się udało trafić, a jednak coś się zadziało i koniec...
 
reklama
Hej dziewczyny :) jestem tu nowa, postanowiłam napisać, bo może będzie mi lżej.
Ostatnie tygodnie były dla mnie katorgą. Moje cykle są długie, około 35 dni. Na początku maja zrobiłam sobie profilaktyczne badania krwi, prolaktyna wyszła mi podwyższona o 10 jednostek. Po tych badaniach coś mnie podkusiło i zrobiłam najczulszy test ciążowy, wynik blady, ale pozytywny. Dodam, że ostatnią miesiączkę miałam 8 kwietnia. Ten test był oczywiście zrobiony bardzo wcześnie, bo miałam jeszcze tydzień do ewentualnej kolejnej miesiączki, ale jednak miałam nadzieję, że się nie myli. Na drugi dzień zrobiłam kolejny, ale wyszedł już negatywny. Nie rozumiałam kompletnie o co chodzi, więc postanowiłam zaczekać. 14 maja zrobiłam kolejny test, bo okresu nadal nie miałam, test wyszedł pozytywny. Radość narastała i od razu pobiegłam do ginekologa. Niestety na usg nie było nic widać, jedynie lekko pogrubione endometrium, ale ginekolożka stwierdziła, ze to jest tuż przed okresem. Zleciła mi badanie FSH i LH i po tej podwyższonej prolaktynie stwierdziła hiperprolaktynemie. Nie byłam zadowolona z tej wizyty, była bardzo na szybko, lekarka niby miła, ale widać było, że się spieszyła, bo miała duże opóźnienie (wizyta z LuxMed)... wiec postanowiłam jednak iść do innego ginekologa prywatnie. Nowy ginekolog był bardzo zdziwiony moimi wynikami FSH i LH, bo były baaaardzo niskie, poniżej jakiejkolwiek normy. Ale powiedział, ze zostały zrobione w sumie w jakimś 39 dniu cyklu, wiec nie są do końca miarodajne. Powiedział tez, ze ta prolaktyna nie jest aż tak bardzo wysoka. I dodał coś, co dało mi ogromna nadzieje - ze nie wyklucza ciąży. Miałam zrobic betę, jeśli wyszłaby negatywna, to brać luteinę na wywołanie okresu i w pierwszych dniach cyklu zrobić zestaw badań hormonalnych, bo ginekolog podejrzewał u mnie PCOS (chociaż jajniki wcale nie wyglądają na policystyczne). Dzień po wizycie zaczęło się u mnie plamienie, myslalam ze to początek okresu, bo często tak mam, wiec nie jechałam już na betę. Ale plamienie trwało 4 dni i ustało. Było to bardzo dziwne, wiec jednak w sobotę zrobiłam betę i wyszła 545. Oczywiście już czuliśmy z mężem mega radość, ale tez zmartwienie tym plamieniem. Zadzwoniłam do tego ginekologa, a on wręcz mnie opieprzył, ze nie zrobiłam bety od razu jak mi mowil, tylko ze czekałam. Mowilam, ze miałam plamienie i byłam pewna, ze zaczyna mi się okres, wiec nie widziałam sensu robić betę, na co on nastraszył mnie ciąża pozamaciczna i zagrożeniem życia. Dramat. Zadzwoniłam do szpitala, gdzie pani ginekolog uspokoiła mnie i powiedziała, żebym najlepiej przyjechała w poniedziałek, bo przez weekend zostawią mnie tylko na obserwacji a tak czy tak betę kolejna zrobią w poniedziałek, żeby widzieć czy rośnie, czy spada. A przy takim poziomie jaki miałam w sobotę i tak nie zobaczy nic na usg. No i dzisiaj rano od razu pojawiłam się w szpitalu. Od rana znowu miałam lekko brązowe plamienie. Na usg nic, zrobili betę i już jest na poziomie 359... Rozpoznanie: ciąża biochemiczna, samoistne poronienie. Jestem załamana. Teraz muszę czekac na krwawienie, czując jeszcze te symptomy ciąży, które już zdążyły się pojawić. Myślałam, że jakoś to przejdę bez doła i płaczu, ale jak tylko weszłam do domu, to masakra...
Przepraszam za to dluuuugie wypracowanie i za chaos, ale jestem w ogromnych emocjach i czułam wielka potrzebę, żeby podzielić się z kimś, kto wie, co teraz przechodzę 😓 boje się, ze jednak ze mną jest jakiś problem i będzie bardzo ciężko o zdrową ciążę 😭
Witaj ;) w tym wszystkim złym co Cie spotkalo musisz znalezc jakies pozytyw. Wiem brzmi glupio, ale wazne jest to ze tych Twoich nieregularnych cyklach udalo Ci sie zajsc w ciaze. A To dobry znak.
Nie bardzo rozumiem zdenerwowanie lekarza, dlaczego kazal zrobic betę wczesniej, czy to by cos zmienilo? 🤔
Sporo dziewczyn przeszlo to co Ty. Wspolczuje bardzo, ale trzeba myslec pozytywnie. Banalne wiem. Poszukaj dobrego ginekologa, ktory zleci Ci potrzebne badania i pomoze wyregulować cykl, zajsc w ciaze. Ja do tej pory kazda @ mialam obfita z duza ilością skrzepów. Na pierwszej wizycie lekarz mi powiedzial, ze mogło dochodzić do zapłodnienia o ktorym nawet nie mialam pojecia (ciaza biochemiczna) ale staram sie o tym nie myslec bo to nic nie zmieni.
duzo zdrowia i wszystkiego dobrego :)
 
Witaj ;) w tym wszystkim złym co Cie spotkalo musisz znalezc jakies pozytyw. Wiem brzmi glupio, ale wazne jest to ze tych Twoich nieregularnych cyklach udalo Ci sie zajsc w ciaze. A To dobry znak.
Nie bardzo rozumiem zdenerwowanie lekarza, dlaczego kazal zrobic betę wczesniej, czy to by cos zmienilo? 🤔
Sporo dziewczyn przeszlo to co Ty. Wspolczuje bardzo, ale trzeba myslec pozytywnie. Banalne wiem. Poszukaj dobrego ginekologa, ktory zleci Ci potrzebne badania i pomoze wyregulować cykl, zajsc w ciaze. Ja do tej pory kazda @ mialam obfita z duza ilością skrzepów. Na pierwszej wizycie lekarz mi powiedzial, ze mogło dochodzić do zapłodnienia o ktorym nawet nie mialam pojecia (ciaza biochemiczna) ale staram sie o tym nie myslec bo to nic nie zmieni.
duzo zdrowia i wszystkiego dobrego :)
Dziękuję za te słowa wsparcia ❤️ Wiem, ze masz racje i tez ciagle powtarzam sobie (i maz mi to tez powtarza), ze przynajmniej wiemy, ze jednak da się w naszym przypadku zajść w ciążę. Wiem tez, ze ciąża biochemiczna zdarza się często, a wiele kobiet nawet o niej nie wie. Ale jednak jak już się dowiedziałam, to na razie psychicznie mnie to dobiło. Muszę wypłakać swoje, przetrawić i będzie lepiej.
Co do ginekologa i jego reakcji - ogólnie masakryczne podejscie. Opieprzał mnie przez ten telefon, ze po to są lekarze, żeby dawać zalecenia i żeby interpretować jakieś wyniki czy stan zdrowotny. Ja mówię, ze rozumiem, a on na to „No chyba Pani jednak nie rozumie!”. Byłam za bardzo zestresowana, żeby jakoś trzeźwo pomyśleć i mu odpowiedzieć, więc tylko przytakiwałam. Ale jedno jest pewne, już nigdy do niego nie pójdę.
 
Jutro będzie wiadomo na 100% ale w sumie to było krwawienie ze skrzepami wiec myśle ze po wszystkim , nie wiem jak to jest podczas krwiaków , nie nastawiam się jakoś mega tylko już chce mieć wszystko jasne i wrócić do normalności .. dziękuje bardzo i napewno się odezwę z wynikami 💕 ściskam mocno 😘
Kochana, przytulam Cię mocno i ślę w Twoim kierunku dobre myśli. Brak słów żeby wyrazić wsparcie i współczucie, wierzę jednak, ze ta iskierka nadziei roznieci płomień i przyniesie lepsze jutro 💜💜💜
 
Nowe szanse :) cieszy mnie Twoje nastawienie 💜
Od rana nie było tak kolorowo, trochę sobie popłakałam, ale to chyba skumulowało mi się całe napięcie przedmiesiączkowe z całego tygodnia 😅🤦🏻‍♀️ teraz mam już nowy cykl, do tego stymulowany więc można by powiedzieć, że mamy +10 szans do normalnych starań 😁
 
Cześć Dziewczyny! Padło ze będziemy się starać o dziecko jeszcze w tym roku. Mamy jednego syna lat prawie 11. W 2018 r. Bylam w ciąży dwukrotnie - jedna straciłam w 19 tygodniu, a druga na koniec roku w 16 tygodniu. Przebadałam się ponieważ podjerzenia padły na zespół antyfosfolipidiwy...no jednak nie...kariotypy Ok...nic nie wskazywało na to że coś się złego wydarzy...dopada mnie poprostu infekcja i następna wizyta jest już z informacją ze dziecko nie żyje. Zmieniłam lekarza po tych ciążach i teraz mam 3 miesiace przed zajściem w ciążę zażywać acard a od dwóch kresek jeszcze heparyna. Trochę się boję tego wszystkiego...ale zaliczę jeszcze standardowe badania i zaczynam się suplementować kwasem foliowym no i ten acard...czy któraś z Was też ten zestaw stosuje ?
Jejku, musiałaś przejść przez piekło 😪 przykro mi 😔 każda strata boli ale nie wyobrażam sobie straty dziecka w tak wysokim tygodniu 🥺 wracając do Twojego pytania - ja biorę metylowany kwas foliowy z powodu mutacji genu MTHFR i cały cykl biorę acard 150. W ciąży dojdą mi jeszcze zastrzyki z heparyny
Miałyście od acardu bardziej obfite miesiączki? Bo u mnie teraz jest dramat, a tak nie miałam i się zastanawiam czy to może być od tego, bo to mój pierwszy cykl na nim, a z tego co zrozumiałam to lek na rozrzedzenie krwi🩸
Ja nie zauważyłam u siebie bardziej obfitych miesiączek. Pierwsze brałam 75 ale miałam mega skrzepy w czasie @ i lekarz kazał brać 150 a na czas @ odstawiać. Teraz już modyfikuje pod siebie bo jak widzę że dalej lecą duże skrzepy to biorę acard bez odstawiania.
Hej dziewczyny :) jestem tu nowa, postanowiłam napisać, bo może będzie mi lżej.
Ostatnie tygodnie były dla mnie katorgą. Moje cykle są długie, około 35 dni. Na początku maja zrobiłam sobie profilaktyczne badania krwi, prolaktyna wyszła mi podwyższona o 10 jednostek. Po tych badaniach coś mnie podkusiło i zrobiłam najczulszy test ciążowy, wynik blady, ale pozytywny. Dodam, że ostatnią miesiączkę miałam 8 kwietnia. Ten test był oczywiście zrobiony bardzo wcześnie, bo miałam jeszcze tydzień do ewentualnej kolejnej miesiączki, ale jednak miałam nadzieję, że się nie myli. Na drugi dzień zrobiłam kolejny, ale wyszedł już negatywny. Nie rozumiałam kompletnie o co chodzi, więc postanowiłam zaczekać. 14 maja zrobiłam kolejny test, bo okresu nadal nie miałam, test wyszedł pozytywny. Radość narastała i od razu pobiegłam do ginekologa. Niestety na usg nie było nic widać, jedynie lekko pogrubione endometrium, ale ginekolożka stwierdziła, ze to jest tuż przed okresem. Zleciła mi badanie FSH i LH i po tej podwyższonej prolaktynie stwierdziła hiperprolaktynemie. Nie byłam zadowolona z tej wizyty, była bardzo na szybko, lekarka niby miła, ale widać było, że się spieszyła, bo miała duże opóźnienie (wizyta z LuxMed)... wiec postanowiłam jednak iść do innego ginekologa prywatnie. Nowy ginekolog był bardzo zdziwiony moimi wynikami FSH i LH, bo były baaaardzo niskie, poniżej jakiejkolwiek normy. Ale powiedział, ze zostały zrobione w sumie w jakimś 39 dniu cyklu, wiec nie są do końca miarodajne. Powiedział tez, ze ta prolaktyna nie jest aż tak bardzo wysoka. I dodał coś, co dało mi ogromna nadzieje - ze nie wyklucza ciąży. Miałam zrobic betę, jeśli wyszłaby negatywna, to brać luteinę na wywołanie okresu i w pierwszych dniach cyklu zrobić zestaw badań hormonalnych, bo ginekolog podejrzewał u mnie PCOS (chociaż jajniki wcale nie wyglądają na policystyczne). Dzień po wizycie zaczęło się u mnie plamienie, myslalam ze to początek okresu, bo często tak mam, wiec nie jechałam już na betę. Ale plamienie trwało 4 dni i ustało. Było to bardzo dziwne, wiec jednak w sobotę zrobiłam betę i wyszła 545. Oczywiście już czuliśmy z mężem mega radość, ale tez zmartwienie tym plamieniem. Zadzwoniłam do tego ginekologa, a on wręcz mnie opieprzył, ze nie zrobiłam bety od razu jak mi mowil, tylko ze czekałam. Mowilam, ze miałam plamienie i byłam pewna, ze zaczyna mi się okres, wiec nie widziałam sensu robić betę, na co on nastraszył mnie ciąża pozamaciczna i zagrożeniem życia. Dramat. Zadzwoniłam do szpitala, gdzie pani ginekolog uspokoiła mnie i powiedziała, żebym najlepiej przyjechała w poniedziałek, bo przez weekend zostawią mnie tylko na obserwacji a tak czy tak betę kolejna zrobią w poniedziałek, żeby widzieć czy rośnie, czy spada. A przy takim poziomie jaki miałam w sobotę i tak nie zobaczy nic na usg. No i dzisiaj rano od razu pojawiłam się w szpitalu. Od rana znowu miałam lekko brązowe plamienie. Na usg nic, zrobili betę i już jest na poziomie 359... Rozpoznanie: ciąża biochemiczna, samoistne poronienie. Jestem załamana. Teraz muszę czekac na krwawienie, czując jeszcze te symptomy ciąży, które już zdążyły się pojawić. Myślałam, że jakoś to przejdę bez doła i płaczu, ale jak tylko weszłam do domu, to masakra...
Przepraszam za to dluuuugie wypracowanie i za chaos, ale jestem w ogromnych emocjach i czułam wielka potrzebę, żeby podzielić się z kimś, kto wie, co teraz przechodzę 😓 boje się, ze jednak ze mną jest jakiś problem i będzie bardzo ciężko o zdrową ciążę 😭
Przykro mi 😔 każdy na stratę reaguje indywidualnie ale mnie bardzo pomagało jak mogłam się wypłakać. Albo mężowi, albo mamie... Każdemu kto się nawinął 😪 najgorzej to tłumić w sobie te emocje. Myślę że większość z nas na forum przeżyła stratę więc to naprawdę powszechny problem. Nie możesz na starcie myśleć że nigdy się nie uda. Będzie dobrze!
 
Jutro będzie wiadomo na 100% ale w sumie to było krwawienie ze skrzepami wiec myśle ze po wszystkim , nie wiem jak to jest podczas krwiaków , nie nastawiam się jakoś mega tylko już chce mieć wszystko jasne i wrócić do normalności .. dziękuje bardzo i napewno się odezwę z wynikami 💕 ściskam mocno 😘
W ogole sie nie dziwie ze chcesz juz miec to za soba. Dla mnie zawsze najgorsza jest niepewność.
Serdeczności:*
 
reklama
Dziękuję za te słowa wsparcia ❤️ Wiem, ze masz racje i tez ciagle powtarzam sobie (i maz mi to tez powtarza), ze przynajmniej wiemy, ze jednak da się w naszym przypadku zajść w ciążę. Wiem tez, ze ciąża biochemiczna zdarza się często, a wiele kobiet nawet o niej nie wie. Ale jednak jak już się dowiedziałam, to na razie psychicznie mnie to dobiło. Muszę wypłakać swoje, przetrawić i będzie lepiej.
Co do ginekologa i jego reakcji - ogólnie masakryczne podejscie. Opieprzał mnie przez ten telefon, ze po to są lekarze, żeby dawać zalecenia i żeby interpretować jakieś wyniki czy stan zdrowotny. Ja mówię, ze rozumiem, a on na to „No chyba Pani jednak nie rozumie!”. Byłam za bardzo zestresowana, żeby jakoś trzeźwo pomyśleć i mu odpowiedzieć, więc tylko przytakiwałam. Ale jedno jest pewne, już nigdy do niego nie pójdę.
Nie ma za co, po to tu jestesmy zeby wesprzeć ;)
Masz racje z tym , ze jak juz wiedzialas ze to ciaza biochemiczna to inaczej sie to „przechodzi” emocjonalnie. Jak sie nie wiem, to glowa jakas spokojniejsza.
oczywiscie swoje musisz wypłakać, kazda z nas reaguje inaczej i wszystko jest zrozumiałe.
a co do lekarza, zawsze po fakcie w glowie ma sie milion odpowiedzi... 🙈😆
Wiadomo ze chcial dobrze, ale ten ton jak mowisz nie byl odpowiedni. Pozdrawiam :)
 
Do góry