Mychunia - kochana, tak mi przykro
Do tej lekarki, co Cię tak beznadziejnie pokierowała wróciłabym ze skargą. Tulę, będzie dobrze, odpoczywaj..
Ja, dziewczyny coś nie mogę się ogarnąć. Złamało mnie to wszystko. Od zabiegu, a to już 3 tygodnie, nie mogę spać - DZIEŃ W DZIEŃ usypiam koło 2 w nocy, a na drugi dzień do pracy przecież.. I czuje się jak zombie. Zewnętrznie wyglądam jakbym była silna i się bardzo staram, ale najchętniej bym tak sobie powyła ile wlezie, ale nie potrafię się popłakać. Podobnie zareagowałam jak dowiedziałam się, że mój facet (na studiach, byliśmy pełne 4 lata razem) mnie znowu zdradza i z nim zerwałam. Nie potrafiłam się popłakać, tylko wpadałam w jakąś stagnację, miałam kłopoty ze snem i brak apetytu. To nie chodzi tyle o stratę, ale też o to, że mam czekać tyyyyle.
Ale poszłam do dobrego lekarza (tego, co nie chciał mnie wpierw przyjąć, ale poszłam z ochroną P. i jakoś mnie przyjął bez moich kłótni). I powiedział tak samo jak lekarz, który kierował mnie na zabieg (obaj mają tytuł doktora nauk medycznych), że mogę starać się po pierwszej miesiączce od zabiegu. Wszystkie wyniki mam prawidłowe. Nie wykryłam zespołu antyfosfolipidowego, ale lekarz powiedział, że kolejną ciążę będę na Acardzie, bo mam za duże ryzyko kolejnego poronienia. Czyli teoretycznie mogłabym strać się już na początku grudnia, ale boję się, bo mam bóle brzucha co jakiś czas od zabiegu podobne do miesiączkowych (czekać za @, mam nadzieję, że na dniach się pojawi) - lekarz powiedział, że jest ok, choć badanie USG pierwszy raz mnie bolało i to nieźle.
Kolejny cykl poświęcę na badanie hormonalne, a będziemy starać się już na początku stycznia, bo ja oszaleję w tym bezruchu.
Wybaczcie mi, że nie jestem z Wami na forum, ale źle na mnie to wpływa.
Bardzo każdej z Was kibicuję. Jak tylko poczuję się gotowa, to do Was wrócę :*
EDIT:
to znaczy mam nadzieję, że żadnej z Was nie spotkam w styczniu na staraczkach, a będę podglądać na ciężarówkach!!
BUZIOLE!!