Jordgubbe - heh, takie mówienie małych dzieci jest niesamowite, ale rzeczywiście często dla ludzi spoza rodziny totalnie niezrozumiałe :-) Mój Staś prawie nie mówi (tzn. jak poprosimy to powtarza, ale sam z siebie woli porozumiewać się gestami, pojedynczymi słowami i nasladowaniem odglosów), za to wydaje odgłosy wszystkiego - na tej zasadzie potrafimy rozróznić, czy mówi np. o kosiarce, wiertarce, dźwigu, traktorze, zmywarce, odkurzaczu - za to inni sa zdumieni, że rozumiemy :-) Takie zwykłe odgłosy jak autko, zwierzatka to rozumieją wszyscy, ale my już się własnie wyspecjalizowaliśmy w tych bardziej wyrafinowanych odgłosach :-) W tych swoich gestach i odgłosach Staszko jest tak totalnie wyspecjalizowany, że ostatnio przekazał mi (sama jestem pod wrażeniem, ze dało się), że chciałby dostać największy śrubokręt z pudełka stojącego na regale bo chce dkręcić śrubkę w łóżeczku
A jednoczesnie jak już jest bezsilny i nie rozumiemy co chce przekazać to potrafi nas zaskoczyć jak np. wczoraj, kiedy powiedział : "nie miś, soła!" (w sensie, ze czapka ma być nie z misiem a z sową ;-)). Bo na codzień to mówi tylko mama, tata, ptak, dym, tak, nie, tam, kółko, kukułka, baba, bawo (czyli brawo ;-)), pupa (czyli zupa ;-)), ała (czyli o dziwo, ze chce Mu się siusiać) i bam.
Edyta - to nie zjedz tych całych dwóch kilo (bo Ci sie przejedzą
), tylko sie podziel
Ja dziekuję, bo akurat fanką cytrusów nie jestem, ale na 100% znajda się chętne
Diablica - no życzę, zeby wynik testowania był po Twojej mysli :-)
Bunny - powiem Ci, ze se Stasiem mielismy tak samo - mimo ze stałam o metr od Niego to nie byłabym w stanie ustrzec Go przed tym jak uderzył główką w róg drewnianego stołu :-( U nas skończyło sie niestety na szyciu (choc blizna na łuku brwiowym faceta nie szpeci tylko dodaje Mu męskości ;-D), u Was na szczęście na strupku bez szycia ;-) A ile stresu to wiem i nie życze nikomu - zawsze jakoś tak jak tyczy to (własnego) dziecka to przezywa sie inaczej..
Karola - podziwiam, ze sobie tak dobrze radzisz bez Męża, znaczy w takim sensie, ze tak mało w domu bywa! Ja bez mojego M nie istnieję ;-) Inna sprawa, ze chwilowo M był na kursie, więc tez Go nie było, ale tak normalnie jak jest to nawet On więcej czasu spędza w domu niż ja.. Też mi sie to nie podoba, bo wolałabym być taką kura domową, ale wybrałam zawód jaki wybrałam więc nie ma co narzekać ;-)
Aha! Staś zostaje sam w żłobku! Tzn. zaprowadzam Go o 9 i potem odbieram koło 12 - na poczatku płacze (nie jest łatwo Go wtedy zostawić, ale trzeba
), ale potem podobno bawi sie doskonale, co cieszy mnie niesamowicie :-)