Domik - właśnie odebrałam krówkę - jest prze-prze-przefajowa
nie mogę się napatrzeć
Na dziś miałam termin z OM hehe - nie mogę uwierzyć że to już za mną i dobrze, bo świadomie nie uwierzyłabym że mogę tyle znieść bez znieczulenia
6.12 in zdjął mi krążek i twierdził że lada chwila... a tu jak nic tak nic... 7. w sobotę mąż i siostra przeczogłali mnie przez centrum handlowe w Jankach (nogi mi chciały odpaść) potem seksik i ...dalej nic. W niedzielę pojechaliśmy do szpitala, bo gin miał dyżur, ale nic się nie zapowiadało - skurczy żadnych. Nawet mnie badać początkowo nie chciał, a tu proszę - rozwarcie na 4cm!
No to na porodówkę i oxy - za jakieś 3 godz było już 8cm. Wszystko wyglądało na to, że będzie szybko i sprawnie, więc nawet znieczulenia za bardzo nie chciałam (a w tym szpitalu jest zzo za darmo). Ale potem przyszły parte
- dwie godziny i nic
- nie wiadomo było dlaczego tak jest i chcieli użyć prożnociągu - ale przyszedł mój gin i zdecydował inaczej - nacięcie, dwie strzykawki oxy prosto do żyły, położył łokcie mi na brzuch i wypchnął małego. Położyli mi go na brzuch ale tak mnie strasznie dalej bolało (chyba ta oxy) i byłam tak zmęczona, że malo wiedziałam co się dzieje. Potem był krwotok i w końcu mnie uśpili. Potem już tylko płakałam -że jest Maks, że jest zdrowy, że już po...
Pierwszego dnia prawie nie pamiętam - bardzo byłam słaba. Potem doszły problemy z karmieniem, bo Maleństwo ubyło sporo na wadze - z 3145g do 2816g i kazali mi go dokarmiać. I cały czas patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę MÓJ SYNEK..
Wreszcie po ciężkich bojach w sobotę nas wypisali i w końcu wróciliśmy do domku. W Warszawie czekało nas jeszcze gorące przyjęcie w domu mojej siostry. Dzieciaki czekały na maluszka i były bardzo ciekawe jak wygląda itd. 1000 pytań... Na wstępie Pawełek (4latka) zapytał dlaczego ma metkę (opaskę z kodem kreskowym na ręce)
i kiedy będą razem skakać na trampolinie
No a teraz dochodzimy do formy, uczymy się siebie nawzajem i zako****emy w małym Kudłaczku coraz bardziej i bardziej
Pokaże Wam Maksia oczywiście, ale teraz lecę służyć bufetem :-)