B
beta77
Gość
Mój szef naogół jest ok tylko czasami mu palma odbija, szczególnie w stosunku do mnie, bo mojej koleżanki która urodziła w lutym tak nie męczył, ale on się strasznie niby ze mną zaprzyjaźnił i teraz traktuje mnie jakbym była jego córką czym mnie doprowadza do szału, ale facet skończył 60 lat, nie ma własnej rodziny ani własnych dzieci, i przelewa swoją nadopiekuńczość na wszystkich dookoła, a mi się obrywa najbardziej bo wyczuł że ja się tak szybko nie obrażam i dużo potrafię znieść w kontaktach z innymi, kiedyś tylko jak musiałam z nim wyjechać na pomiary i dwa tygodnie mieszkaliśmy w tym samym hotelu, jeździliśmy tym samym autobusem i spędzaliśmy 8-10 godzin w tym samym laboratorium, to w końcu nie wytrzymałam i mu wygarnęłam i się zaczęliśmy kłócić (co było dość komiczne: dwoje polaków w autobusie pełnym francuzów wydziera się na siebie po polsku). Szef po tygodniu już nic nie pamiętał, niestety to już nie ten wiek kiedy można człowieka czegoś nauczyć, a ja za bardzo okazałam mu serdeczność i zrozumienie na początku nie wiedząc jeszcze z kim mam do czynienia i uznał że może mi włazić na głowę . Później próbowałam się jakoś uwolnić od tej przyjaźni ale to nie takie łatwe, z utęsknieniem czekam kiedy znajdzie sobie kolejną doktorantkę :!: lub uda mi się skończyć doktorat.
Ta nadopiekunczość wyraża się też w dobry sposób, szef potrafi pomóc w potrzebie, można na niego liczyć w każdej chwili, można zadawać mu nawet najgłupsze pytania, zawsze składa życzenia imieninowe, urodzinowe, świąteczne, no i nie żałuje pieniędzy na wysyłanie swoich doktorantów na badania za granicę, na konferencje, a niewielu szefów chętnie wyśle swojego doktoranta a samemu nie pojedzie z braku funduszy.
Ta nadopiekunczość wyraża się też w dobry sposób, szef potrafi pomóc w potrzebie, można na niego liczyć w każdej chwili, można zadawać mu nawet najgłupsze pytania, zawsze składa życzenia imieninowe, urodzinowe, świąteczne, no i nie żałuje pieniędzy na wysyłanie swoich doktorantów na badania za granicę, na konferencje, a niewielu szefów chętnie wyśle swojego doktoranta a samemu nie pojedzie z braku funduszy.