reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Smierc dziecka a kolejna ciaza? Czy sa mamy zmarlych dzieci ktore chcialy zostac jeszcze raz mama?

W najgorszych koszmarach nie śniłam,że przyjdzie mi pożegnać jeszcze nienarodzone dziecko tuż na ostatniej prostej bo w 37 tygodniu ciąży, która od samego początku była książkowa.. najgorszy dzień w moim życiu zaczął się 28 września przywitaniem przez kilka mocniejszych kopniaków, później przez cały dzień odczuwałam dosłownie muśnięcia, które być może były już tylko w mojej głowie.. pod wieczór byłam zaniepokojona tym,że jest tak leniwy ale że to moja trzecia ciąża wiedziałam,że pod koniec to jest normalne bo we wcześniejszych ciążach moje dzieci od 36 tygodnia ograniczały swoją aktywność. Ale aby uspokoić swoje myśli skorzystałam z detektora tętna który wskazywał tętno na poziomie 130/150 więc normalnie. Dlatego też poszłam wziąć kąpiel i się położyłam.. jednak zaczął mnie boleć brzuch i zaczęłam mieć jakby stawianie się brzucha czy też skurcze. Dlatego w nocy pojechaliśmy na SOR. Okazało się że serce już nie bije.. nie ma nic gorszego dla matki niż usłyszeć że dziecko nie żyje, a urodzić się miało dopiero za dwa tygodnie.
Nic na to nie wskazywało. Tydzień przed byłam na porządnych badaniach, pomiary przepływów itp, żadnych odchyleń, wszystko idealnie. We wtorek 4 dni przed byłam na wizycie u lekarza prowadzącego, sprawdził jeszcze raz wszystko i umówiliśmy się na CC, ponieważ dwie poprzednie ciążę również tak się zakończyły, robiłam również KTG, też nie było nic złego..
Nie jestem w stanie zrozumieć jak to jest możliwe.. cały czas mam w głowie że to moja wina, że mogłam zrobić coś jeszcze,ze jakbym wczesniej pojechala na ten sor, to mój syn by żył.
Ta strata jest moją największą porażka i nie jestem w stanie poradzić sobie z odejściem mojego Ignasia.. mam w domu dwójkę dzieci ale nie potrafię się nimi normalnie zajmować,bo cały czas wyprowadzają mnie z równowagi. Córka za dwa tygodnie kończy 6 lat, jest w okresie pyskowania i niekończącego się płaczu i obrażania, 3 letni syn jest że mną bardzo związany, również faza buntu, a dodatkowo w nim cały czas szukam podobieństw do Ignasia, którego widziałam jedynie w trumnie.. nie ma dnia żebym nie myślała o moim aniołku, nie ma dnia żebym nie płakała, chociaż za 9 dni minie dwa miesiące od śmierci mojego syna, czuję się jakby trwalo to nieskończoność, a ja z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Coraz bardziej sobie z tym nie radzę.. mam ogromny żal do tego kochającego nas Boga bo w dziwny sposób ukazuje swoją miłość.. nie wiem jak będzie wyglądać dalej moje życie ale boję się nawet o tym myśleć..
Bardzo mi przykro 😭 naprawdę..
Robiłaś wszystko dobrze, dbałaś o siebie, słuchałaś swojego ciała.. to nie Twoja wina...tak się zdarza.. Ale dlaczego ? Na to pytanie nikt Ci nie odpowie :( 😞
Rozumiem, to najgorszy bol jaki może istnieć.. nie dopisania ... nie do pojęcia..

Czy masz jakąś pomoc psychologa? Rodziny? Męża?

Robiliście badania łożyska?.albo jakieś szukając przyczyny?

Miałam tak samo jak Ty po śmierci syna.. nie chciałam się nim zajmować. Bo jak zajmować się jednym dzieckiem, gdy drugie umarło. Miałam wyrzuty sumienia.. ale po rozmowie z psychologiem zmieniłam nastawienie..było ciężko bo syn w tedy też miał ponad 5lat, więc był bunt, i żałoba po stracie brata .. w taki sposób radził sobie ze stratą brata.. I z tą sytuacją której nie rozumiał... miał mamę, teraz starszak miał mamę z depresja. Miał brata i nie miał.. Bo stracił, starszak w taki sposób dokazujac mi odreagował śmierć..

U nas minęło 5 lat.. niby tak dawno to było ale bol nadal ten sam, żyje z tym bólem. Z tą strata.. przyzwyczaiłam się do tego uczucia, do tego bólu .. zyje Z nadzieją że kiedyś sie zobaczymy.. nie szukaj winnych, nie ma winnych.. ważne byś miała wsparcie, byś mówiła o tym jeżeli tego potrzebujesz. Byś robila to co czujesz, żałoba ma etapy.. I w różnych momentach życia będziesz różnie to wszystko odczuwać.
 
reklama
Bardzo mi przykro 😭 naprawdę..
Robiłaś wszystko dobrze, dbałaś o siebie, słuchałaś swojego ciała.. to nie Twoja wina...tak się zdarza.. Ale dlaczego ? Na to pytanie nikt Ci nie odpowie :( 😞
Rozumiem, to najgorszy bol jaki może istnieć.. nie dopisania ... nie do pojęcia..

Czy masz jakąś pomoc psychologa? Rodziny? Męża?

Robiliście badania łożyska?.albo jakieś szukając przyczyny?

Miałam tak samo jak Ty po śmierci syna.. nie chciałam się nim zajmować. Bo jak zajmować się jednym dzieckiem, gdy drugie umarło. Miałam wyrzuty sumienia.. ale po rozmowie z psychologiem zmieniłam nastawienie..było ciężko bo syn w tedy też miał ponad 5lat, więc był bunt, i żałoba po stracie brata .. w taki sposób radził sobie ze stratą brata.. I z tą sytuacją której nie rozumiał... miał mamę, teraz starszak miał mamę z depresja. Miał brata i nie miał.. Bo stracił, starszak w taki sposób dokazujac mi odreagował śmierć..

U nas minęło 5 lat.. niby tak dawno to było ale bol nadal ten sam, żyje z tym bólem. Z tą strata.. przyzwyczaiłam się do tego uczucia, do tego bólu .. zyje Z nadzieją że kiedyś sie zobaczymy.. nie szukaj winnych, nie ma winnych.. ważne byś miała wsparcie, byś mówiła o tym jeżeli tego potrzebujesz. Byś robila to co czujesz, żałoba ma etapy.. I w różnych momentach życia będziesz różnie to wszystko odczuwać.
Mam wsparcie męża i rodziny, jednak czuję się nierozumiana.. nie umiem tak po prostu się odciąć od tego, bo to jest tak rozdzierające,że ciężko wstać z łóżka, nie mówiąc o podstawowych czynnościach. Ciągle zwlekam z wizytą u psychiatry, zdaje sobie sprawę że jest coraz gorzej i że sama nie dam rady, no ale co on mi powie? To co każdy.. że takie rzeczy się zdarzają i nie mamy na to wpływu.. nikt nie jest w stanie zrozumieć tego co przeżywam jak nikt nie doświadczył takiego bólu.
 
W najgorszych koszmarach nie śniłam,że przyjdzie mi pożegnać jeszcze nienarodzone dziecko tuż na ostatniej prostej bo w 37 tygodniu ciąży, która od samego początku była książkowa.. najgorszy dzień w moim życiu zaczął się 28 września przywitaniem przez kilka mocniejszych kopniaków, później przez cały dzień odczuwałam dosłownie muśnięcia, które być może były już tylko w mojej głowie.. pod wieczór byłam zaniepokojona tym,że jest tak leniwy ale że to moja trzecia ciąża wiedziałam,że pod koniec to jest normalne bo we wcześniejszych ciążach moje dzieci od 36 tygodnia ograniczały swoją aktywność. Ale aby uspokoić swoje myśli skorzystałam z detektora tętna który wskazywał tętno na poziomie 130/150 więc normalnie. Dlatego też poszłam wziąć kąpiel i się położyłam.. jednak zaczął mnie boleć brzuch i zaczęłam mieć jakby stawianie się brzucha czy też skurcze. Dlatego w nocy pojechaliśmy na SOR. Okazało się że serce już nie bije.. nie ma nic gorszego dla matki niż usłyszeć że dziecko nie żyje, a urodzić się miało dopiero za dwa tygodnie.
Nic na to nie wskazywało. Tydzień przed byłam na porządnych badaniach, pomiary przepływów itp, żadnych odchyleń, wszystko idealnie. We wtorek 4 dni przed byłam na wizycie u lekarza prowadzącego, sprawdził jeszcze raz wszystko i umówiliśmy się na CC, ponieważ dwie poprzednie ciążę również tak się zakończyły, robiłam również KTG, też nie było nic złego..
Nie jestem w stanie zrozumieć jak to jest możliwe.. cały czas mam w głowie że to moja wina, że mogłam zrobić coś jeszcze,ze jakbym wczesniej pojechala na ten sor, to mój syn by żył.
Ta strata jest moją największą porażka i nie jestem w stanie poradzić sobie z odejściem mojego Ignasia.. mam w domu dwójkę dzieci ale nie potrafię się nimi normalnie zajmować,bo cały czas wyprowadzają mnie z równowagi. Córka za dwa tygodnie kończy 6 lat, jest w okresie pyskowania i niekończącego się płaczu i obrażania, 3 letni syn jest że mną bardzo związany, również faza buntu, a dodatkowo w nim cały czas szukam podobieństw do Ignasia, którego widziałam jedynie w trumnie.. nie ma dnia żebym nie myślała o moim aniołku, nie ma dnia żebym nie płakała, chociaż za 9 dni minie dwa miesiące od śmierci mojego syna, czuję się jakby trwalo to nieskończoność, a ja z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Coraz bardziej sobie z tym nie radzę.. mam ogromny żal do tego kochającego nas Boga bo w dziwny sposób ukazuje swoją miłość.. nie wiem jak będzie wyglądać dalej moje życie ale boję się nawet o tym myśleć..

Strasznie mi przykro, że Cię to spotkało 😪
 
To jest tak bardzo niesprawiedliwe, często słyszę "widocznie bardziej potrzebny był na górze" tylko dlaczego akurat mój, a nie tych co nie dbają, piją i przede wszystkim nie chcą dzieci
Tak to jest bardzo nie sprawiedliwe..
Na to odpowiedź nie znam :(
Mnie dobijał tekst typu czas leczy rany... wrrrr..
Nie nie leczy...
Ale czas pozwala nam na przeżycie żałoby, i na nauczeniu się życia z tym bólem... choć nie jest łatwo.. od naszej straty minęło 5lat. Nauczylam sie zyc z tą strata.. bywaly lepsze i gorsze dni.. bylam na lekach.. potem zafiksowalam sie na kolejna ciaze.. potrafilam kupowac ubrania ciazowe..po stracie synka.. nienawidzialam kobiet w ciazy, nienawidzilam noworodkow.. mialam zal, zlosc.. ale nauczylam sie nad tym panować.. poukladac troche w glowie... nie raz zastanawiam się jaki by był.. co by robił... jak by było gdyby był z nami.. jaka ja bym była.. Bo strata syna mnie zniszczyła.. I nie wrocilam"do nomalnosci".mam ataki paniki, boję się dużo rzeczy których wcześniej się nie bałam.. samochodem nie jeździłam 5 lat.. od września zaczęłam jezdzic.. poszłam do szkoły medycznej.. urodziłam córkę 3 lata po stracie synka.. nie nie zastąpiła nam go... nie naprawiła naszego zlamanego serca... Ale dala nam światełko w naszym pochmurnym życiu.. promyczek.. nasze życie nigdy nie będzie takie samo... mam trójkę dzieci i to się nie zmieni..

Najgorsze będą te "pierwsze" razy.. swieta.. dzień wszystkich świętych.. dzień dziecka.. rocznica śmierci bądź urodzin.. Ale dasz radę❤️ chociaż bol będzie nie do zniesienia
 
To jest tak bardzo niesprawiedliwe, często słyszę "widocznie bardziej potrzebny był na górze" tylko dlaczego akurat mój, a nie tych co nie dbają, piją i przede wszystkim nie chcą dzieci
Tak to jest bardzo nie sprawiedliwe..
Na to odpowiedź nie znam :(
Mnie dobijał tekst typu czas leczy rany... wrrrr..
Nie nie leczy...
Ale czas pozwala nam na przeżycie żałoby, i na nauczeniu się życia z tym bólem... choć nie jest łatwo.. od naszej straty minęło 5lat. Nauczylam sie zyc z tą strata.. bywaly lepsze i gorsze dni.. bylam na lekach.. potem zafiksowalam sie na kolejna ciaze.. potrafilam kupowac ubrania ciazowe..po stracie synka.. nienawidzialam kobiet w ciazy, nienawidzilam noworodkow.. mialam zal, zlosc.. ale nauczylam sie nad tym panować.. poukladac troche w glowie... nie raz zastanawiam się jaki by był.. co by robił... jak by było gdyby był z nami.. jaka ja bym była.. Bo strata syna mnie zniszczyła.. I nie wrocilam"do nomalnosci".mam ataki paniki, boję się dużo rzeczy których wcześniej się nie bałam.. samochodem nie jeździłam 5 lat.. od września zaczęłam jezdzic.. poszłam do szkoły medycznej.. urodziłam córkę 3 lata po stracie synka.. nie nie zastąpiła nam go... nie naprawiła naszego zlamanego serca... Ale dala nam światełko w naszym pochmurnym życiu.. promyczek.. nasze życie nigdy nie będzie takie samo... mam trójkę dzieci i to się nie zmieni..

Najgorsze będą te "pierwsze" razy.. swieta.. dzień wszystkich świętych.. dzień dziecka.. rocznica śmierci bądź urodzin.. Ale dasz radę❤️ chociaż bol będzie nie do zniesienia
🫂🫂😭
 
Poszłam dzisiaj do psychiatry, nie dawałam już rady.. mój ból przerzucałam na dzieci i sama to zauważyłam.. jest mi tak ciężko, że najchętniej bym stąd zniknęła ale jednak mnie trzyma, są to moje dzieci.. nie chcę aby to wpłynęło na ich psychikę, dlatego zdecydowałam się na psychiatrę
 
Poszłam dzisiaj do psychiatry, nie dawałam już rady.. mój ból przerzucałam na dzieci i sama to zauważyłam.. jest mi tak ciężko, że najchętniej bym stąd zniknęła ale jednak mnie trzyma, są to moje dzieci.. nie chcę aby to wpłynęło na ich psychikę, dlatego zdecydowałam się na psychiatrę
Cieszę się że podjęłaś te decyzje.. oby Ci pomógł jakoś... chociaż trochę...
Bardzo mi przykro :( jestem z Tobą 😓🥹

Ja na cmentarz pojechałam po 1,5 roku od śmierci Oskarka.. nie byłam w stanie, nie chciałam widzieć grobu.. żeby do mnie doszło że go straciliśmy
. Zas moj mąż jeździł na cmentarz 4x dziennie ... po takiej stracie każdy reaguje inaczej.. ważne żebyś robila to co czujesz.. żebyś nie walczyła z żałoba.. Bo ją przeżyć musisz :( naprawdę bardzo mi przykro.. :(
 
W najgorszych koszmarach nie śniłam,że przyjdzie mi pożegnać jeszcze nienarodzone dziecko tuż na ostatniej prostej bo w 37 tygodniu ciąży, która od samego początku była książkowa.. najgorszy dzień w moim życiu zaczął się 28 września przywitaniem przez kilka mocniejszych kopniaków, później przez cały dzień odczuwałam dosłownie muśnięcia, które być może były już tylko w mojej głowie.. pod wieczór byłam zaniepokojona tym,że jest tak leniwy ale że to moja trzecia ciąża wiedziałam,że pod koniec to jest normalne bo we wcześniejszych ciążach moje dzieci od 36 tygodnia ograniczały swoją aktywność. Ale aby uspokoić swoje myśli skorzystałam z detektora tętna który wskazywał tętno na poziomie 130/150 więc normalnie. Dlatego też poszłam wziąć kąpiel i się położyłam.. jednak zaczął mnie boleć brzuch i zaczęłam mieć jakby stawianie się brzucha czy też skurcze. Dlatego w nocy pojechaliśmy na SOR. Okazało się że serce już nie bije.. nie ma nic gorszego dla matki niż usłyszeć że dziecko nie żyje, a urodzić się miało dopiero za dwa tygodnie.
Nic na to nie wskazywało. Tydzień przed byłam na porządnych badaniach, pomiary przepływów itp, żadnych odchyleń, wszystko idealnie. We wtorek 4 dni przed byłam na wizycie u lekarza prowadzącego, sprawdził jeszcze raz wszystko i umówiliśmy się na CC, ponieważ dwie poprzednie ciążę również tak się zakończyły, robiłam również KTG, też nie było nic złego..
Nie jestem w stanie zrozumieć jak to jest możliwe.. cały czas mam w głowie że to moja wina, że mogłam zrobić coś jeszcze,ze jakbym wczesniej pojechala na ten sor, to mój syn by żył.
Ta strata jest moją największą porażka i nie jestem w stanie poradzić sobie z odejściem mojego Ignasia.. mam w domu dwójkę dzieci ale nie potrafię się nimi normalnie zajmować,bo cały czas wyprowadzają mnie z równowagi. Córka za dwa tygodnie kończy 6 lat, jest w okresie pyskowania i niekończącego się płaczu i obrażania, 3 letni syn jest że mną bardzo związany, również faza buntu, a dodatkowo w nim cały czas szukam podobieństw do Ignasia, którego widziałam jedynie w trumnie.. nie ma dnia żebym nie myślała o moim aniołku, nie ma dnia żebym nie płakała, chociaż za 9 dni minie dwa miesiące od śmierci mojego syna, czuję się jakby trwalo to nieskończoność, a ja z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Coraz bardziej sobie z tym nie radzę.. mam ogromny żal do tego kochającego nas Boga bo w dziwny sposób ukazuje swoją miłość.. nie wiem jak będzie wyglądać dalej moje życie ale boję się nawet o tym myśleć..
bardzo mi przykro, przytulam 👐
 
reklama
Do góry