MamaAniola
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Czerwiec 2022
- Postów
- 523
WitajCzy jest tu ktoś w podobnej sytuacji?
Zbieżność naszych nicków to nie przypadek i niestety łączy nas to okropne doswiadczenie jakim jest pozegnanie swojego dziecka. Mojego pierwszego Synka - wowczas moje pierwsze I jedyne dziecko - straciłam ponad 7 lat temu.
Koszmar sie zaczal jak bylam w 3 msc ciazy. Mielismy wowczas wypadek samochodowy. Transportowana bylam helikopterem do szpitala. Finalnie, mimo ze samochod rozkwaszony na drzewie, wszyscy wyszlismy z tego wypadku bez szwanku, moj organizm jakos dziwnie reagowal na ten stres, bo w kolko tracilam przytomnosc, trwało to kilka dni. Gdy juz wychodzilam ze szpitala myslalam, ze koszmar sie konczy, a tak naprawde to byl dopiero poczatek. lekarz zauwazyl na usg niepokojaca wade u Synka, ktora niestety potwierdzono u mojego lekarza prowadzacego ciążę. Skierowano nas do szpitala oddalonego o kilkaset km od domu, bo tylko tam operowano te wade. I tak rozpoczelam walke o zdrowie i zycie Synka, jeszcze jak był w moim brzuchu, walczyłam kilka msc. Od ilosci operacji i narkoz mialam utraty pamieci. Z perspektywy czasu wydaje mi się to aż niemożliwe, że tyle nieszczesc spadło na nas w jednym roku. Takie rzeczy nie powinny się wydarzać w prawdziwym życiu.
Byliśmy spłukani. Wypadek, walka o maluszka...musieliśmy się zadłużyć u rodziny. Niestety historia nie skończyła się szczęśliwie. Po kolejnej operacji, w 6 mscu ciazy urodziłam przedwcześnie. Synek żył 2h.
Nie potrafię opisać bólu jaki Przeżywałam. To nie był tylko bol psychiczny, ale i fizyczny. Potęgowany dodatkowo strachem czy kiedykolwiek zostanę jeszcze mama - ale to już inna historia. Chcialabym powiedzieć Ci jak sobie z tym bólem poradzić, ale ja nie znalazlam sposobu. Nie wiem jak to zrobić. Ja sobie nie radziłam. Psycholog stwierdził u mnie objawy PTSD, co wieczór modliłam się o to, zeby rano się nie obudzić. To był koszmar. Rozmowy z psychologiem dawały chwilowa ulgę. Pamiętam, że w domu notowałam słowa, zdania, które usłyszałam od Pani psycholog, które podnosiły mnie na duchu. Czytałam je w kółko. Pisałam listy do mojego zmarłego Synka. Poświęciłam się pracy, dużo podróżowałam. Podróżując przeżyłam piękne chwilę, które potrafiłam docenić (mimo, że wieczorem znów plakalam). To rozpoczęło u mnie etap odnajdywania takich momentów radości w codziennym życiu.
Ściskam Cie mocno. Bardzo Ci wspolczuje. Takie rzeczy nie powinny sie wydarzac... Zgodzę się z @Jetkaa - z tym, że czas leczy rany to dla mnie jakaś ściema. My uczymy się z tym bólem zyc. Mogę Ci powiedzieć z perspektywy czasu coś co wydaje Ci się na ten moment niewyobrażalne. Będziesz się uśmiechać. Tak szczerze. Pewnego dnia, za jakis czas. Bedziesz wdzieczna swojemu dziecki, że pojawiło się w Waszym życiu, choć tylko na chwilę. Bo w tym pojawieniu się miał jakiś sens, jakiś cel. Ja w to wierzę. Zresztą mój Synek nie jest dla mnie przeszłością, czuje, że jest z nami. Czuwa nad nami. Za dużo miałam różnych 'zbiegów okolicznosci' w życiu. Jest obecny w naszych rodzinnych rozmowach. Mamy swoje rodzinne tradycje. Na Jego urodzinki Synka młodsze rodzeństwo (ktore pojawilo sie po paru latach) puszcza w powietrze balonik z helem, często z doczepionym rysunkiem na kartce papieru albo listem. Na święta jedziemy na grob i stawiamy ustrojona rodzinnie choinkę.
Jesteś w trudnym momencie, przezywasz żałobę. Co jest też bardzo ważne, bo żałobę trzeba przeżyć a nie zamiatać jej pod dywan. Dużo siły dla Ciebie i Twoich bliskich. Mocno mocno ściskam.