Kurcze tak ciężko Was nadgonić, to raczej nawet niemożliwe. Ile właściwie jeszcze jest nierozpakowanych mamuś? Chyba już nie wiele. Czy potem będziemy na zamkniętym?
My już tydzień w domu, szybko zleciało. Wspominałam, że miałam problemy z laktacją. Mam tyle pokarmu, że mogłabym karmić bliźniaki, powiedziała mi położna, która dziś była u mnie już drugi raz. Ale z pomocą laktatora ogarnęłam już sytuację. Z Tosią w piątek idziemy na pierwszą wizytę do lekarza. Troszkę jej się wysuszyła skóra, a tak nic innego się nie dzieje. To bardziej ja mam problemy. Po pierwsze wydaje mi się, że ona za bardzo zrobiła się mamicycek. Już dwie noce miałam takie, że jadła ładnie i długo no i śpi, ale kiedy wkładam ją do łóżeczka to płacz. Miałam, także od 2 do 4, kupka, mleczko, czkawka i to że nie chce zostać w łóżeczko na przemian. Nie chcę jej uczyć niepotrzebnie smoczka, ale dziś byłam już zmuszona, w łóżeczku może minutę possała go i usnęła w końcu.
Drugi problem typowo ze mną. Rana po nacięciu goi mi się dobrze, mam tylko lekki obrzęk. Problem jest z bólem wewnątrz. Moja położna stwierdziła, że przez to, że niunia mocno napierała główką mi je zwiotczyła i jak chodzę to opadają i sprawiają ból. Jak wstaje to mnie ciśnie aż kość łonową. Już nie mówiąc o tym, że długo nie pochodzę. W sobotę byłam na pierwszym spacerze i daleko nie zaszłam. To było niecały tydzień po porodzie.Położna stwierdziła, że mam ćwiczyć mięśnie Kegla, ale mimo przeczytania wielu stron nie za bardzo wiem jak to robić. Czuje się z tym źle, bo jest tyle roboty a ja nie jestem w stanie wyjść z nią nawet na spacer
Mąż mówi, że mam się oszczędzać i tyle nie robić. Myślicie, że naprawdę mogłam pogorszyć swój stan? Bo od początku dużo chodziłam, prawie nic nie leżałam, czasem usiadłam na chwilę.