Fajnie tak sobie powspominać
Tylko wpadłam się przywitać i lecę dalej robić, dziś malowanie drugi raz, wczoraj zapomnieliśmy przed warstwą nałożyć na gipsa białą i w tych miejscach farba nie ładnie chyciła, tak ciemniej, więc trzeba powtórzyć. Tak czy siak, dziś malowanie się skończy, jutro ustawianie i segregacja w szafkach a potem mogę zaczynać pranie. I jak na złość akurat brzydko się zrobiło.. specjalnie co bym nie mogła w ogrodzie prania rozwiesic..
Aaa i jeszcze wam powiem, jakiego szoku wczoraj doznałam.. do dziś to przeżywam i na pewno tak tego nie zostawimy bo psychicznie wysiąde..
A więc patrze przez okno od małego wieczorem a tam u sąsiada w ogrodzie coś mi migneło.. i widzę posprzątane - rupiecie miał w ogrodzie, bo to taki chory starszy człowiek, w zasadzie nie wiele się rusza, przychodzi do niego kilka razy dziennie opieka i córka. - no i tak patrze a tam.. maleńki kociak.. patrze, następny i następny.. 10 maluszków naliczyłam.. myślę, że mają z 7 tygodni max. Rodzice są z nimi, to takie znane mi koty, fajne, sąsiadka je karmi i dba o nie, choć to nie jej. No i do teraz się tym bardzo przejmuje.. ja mam takiego chopla na punkcie zwierzaków.. sama jednego naszego brałam z takiego miejsca opieki a drugiego ratowałam od kobiety potwora.. chciałam też prowadzić taki dom dla niechcianych kociaków ale pojawił się dzidziuś. Dodając do tego moje nerwy itp ciężko mi z tym co się dzieję w ogrodzie. Widzę, że dbają o nie, nie wiem czy sąsiadka czy córka, maluchy mają tam jedzenie, miejsce, nawet zabawki. Ale jest taka zasada, że takie maluchy do jakiegoś 10t trzeba zresocjalizować bo później będzie ciężko.. mąż ma tam później pójść jak córa lub sąsiadka przyjadą i zapytać co i jak, bo my zawsze możemy pomóc, czy zawieźć do opieki czy póki co podkarmiać etc. No i nie dość,ze tyle roboty na głowie to teraz te maluszki.. ale co zrobić?
Dziś też segregujemy podstawowe graty, typu reszta wykładziny, choinki etc i mąż ładuje się na strych wszystko pochować i odkopujemy tym sposobem już dół domu, bardzo się ciesze.
Jeszcze sobie wymyśliłam malowanie jednej ściany w korytarzu na schodach do góry, więc bardziej trzeba się streścić
Tylko wpadłam się przywitać i lecę dalej robić, dziś malowanie drugi raz, wczoraj zapomnieliśmy przed warstwą nałożyć na gipsa białą i w tych miejscach farba nie ładnie chyciła, tak ciemniej, więc trzeba powtórzyć. Tak czy siak, dziś malowanie się skończy, jutro ustawianie i segregacja w szafkach a potem mogę zaczynać pranie. I jak na złość akurat brzydko się zrobiło.. specjalnie co bym nie mogła w ogrodzie prania rozwiesic..
Aaa i jeszcze wam powiem, jakiego szoku wczoraj doznałam.. do dziś to przeżywam i na pewno tak tego nie zostawimy bo psychicznie wysiąde..
A więc patrze przez okno od małego wieczorem a tam u sąsiada w ogrodzie coś mi migneło.. i widzę posprzątane - rupiecie miał w ogrodzie, bo to taki chory starszy człowiek, w zasadzie nie wiele się rusza, przychodzi do niego kilka razy dziennie opieka i córka. - no i tak patrze a tam.. maleńki kociak.. patrze, następny i następny.. 10 maluszków naliczyłam.. myślę, że mają z 7 tygodni max. Rodzice są z nimi, to takie znane mi koty, fajne, sąsiadka je karmi i dba o nie, choć to nie jej. No i do teraz się tym bardzo przejmuje.. ja mam takiego chopla na punkcie zwierzaków.. sama jednego naszego brałam z takiego miejsca opieki a drugiego ratowałam od kobiety potwora.. chciałam też prowadzić taki dom dla niechcianych kociaków ale pojawił się dzidziuś. Dodając do tego moje nerwy itp ciężko mi z tym co się dzieję w ogrodzie. Widzę, że dbają o nie, nie wiem czy sąsiadka czy córka, maluchy mają tam jedzenie, miejsce, nawet zabawki. Ale jest taka zasada, że takie maluchy do jakiegoś 10t trzeba zresocjalizować bo później będzie ciężko.. mąż ma tam później pójść jak córa lub sąsiadka przyjadą i zapytać co i jak, bo my zawsze możemy pomóc, czy zawieźć do opieki czy póki co podkarmiać etc. No i nie dość,ze tyle roboty na głowie to teraz te maluszki.. ale co zrobić?
Dziś też segregujemy podstawowe graty, typu reszta wykładziny, choinki etc i mąż ładuje się na strych wszystko pochować i odkopujemy tym sposobem już dół domu, bardzo się ciesze.
Jeszcze sobie wymyśliłam malowanie jednej ściany w korytarzu na schodach do góry, więc bardziej trzeba się streścić