Ja się wyłączyłam trochę. Wczoraj miałam straaaaasznie słaby wieczór. Okropne zmęczenie, głowy nie mogłam podnieść ani oczu otworzyć, ale też nie mogłam zasnąć. Przeleżałam, więc wieczór sapiąc, bo było mi też okropnie niedobrze. W końcu się zmusiłam do prysznica, po którym zaliczyłam
. Potem pierwszy raz Luteinę podjęzykowo sobie zaaplikowałam. Rozpuszczała mi się chyba z pół godziny i była paskudnie gorzka, więc miałam jeszcze po niej niesmak.
Byłam wczoraj u mojego doktorka, żeby mi zmienił luteinę z dowcipnej na podjęzykowa i dał coś na
(grzyba
). Chciałam, żeby zajrzał mi pod podwozie, ale on nie chciał...
Nie wiem po, co używam takich określeń. "Podwozie" jest bardzo nie w moim stylu.
Dzisiaj natomiast miałam miłe spotkanie przy dobrym jedzeniu. A teraz już znowu opadam z sił. Muszę się jeszcze za sprzątanie zabrać. Chociaż pewnie skończy się na tym, że znowu nic nie zrobię.
Ostatnie seksy miałam chyba w owulacje albo zaraz po, czyli jakieś 2 miesiące temu... Doktorek mi dalej nie pozwala. Wcześniej ze względu na plamienia, teraz też i infekcję.
Przedwczoraj miałam w nocy dziwną sytuację. Obudziłam się w środku nocy, bo miałam wrażenie, że coś na mnie siedzi/patrzy się na mnie. Leżałam na plecach. Otworzyłam oczy i mialam wrazenie jakby znad mojego brzucha oddalał się jakiś cień. Pomyślałam sobie, że moje dziecko umarło... Potem po prostu zasnęłam. Mój mozg płata mi teraz okropne figle...