ufff nadrobiłam... ten wątek.
Gratuluje rozpakowanym! Trzymam kciuki za resztę!
Akuku... jeju... ile tygodni masz już te skurcze? ale się namęczysz biedaku.
My się uczymy siebie. W sobotę wyszliśmy do domu. Pierwsza noc była wspaniała... 2 pobudki, karmienie, odbijanie i spanie. Wstaliśmy całą trójką w niedziele wypoczęci i szczęśliwi. Wczoraj już trochę gorzej... Najpierw nawał pokarmu, a w nocy jakby mniej... Młody się chyba najada, bo skoro śpi i nie płacze to chyba zjadł, nie? Teraz tak z Mężem na chłopski rozum wszystko bierzemy. Kiepsko dziś spalismy...Leon teraz trochę nadrabia... Oby to nie była cisza przed burzą.
Mąż zakochany w synu bez reszty... i dumnie się pręży bo wszyscy mówią, że Vinci to cały Piotrek. Tylko nos ma mój
Jutro idziemy po wypis i zaczniemy ogarniać te wszystkie urzędowe bzdety...
co do porodu... to generalnie był koszmarny. ech... już po lekarze stwierdzili, że nie powinnam rodzić naturalnie tak duzego dziecka. Położną będę całować po stopach do końca życia. Jak się z nia mijałąm na korytarzu to płakałam za każdym razem... Mój Piotrek już po powiedział, że do końca zycia będę jego bohaterką. Powiem Wam, że gdyby go nie było to bym chyba nie dała rady. Najgorsze były parte, które trwały ponad 2 godziny. Na koniec nie miałam już skurczy... Błagałam o cesarkę. Ostatniej godziny nie pamiętam. Ból odszedł chwile po tym gdy położyli mi Leosia na brzuchu.
Baby blues - nie wiem czy to to, czy przeżywanie trudnego porodu, ale łatwo nie jest. Jak Kasietta pisała - od totalnego luzu po płacz bez powodu, a może z powodu obaw czy dam radę, jak to będzie... Tyle trzeba pamietać, tak się starać zeby Go nie uszkodzić... Ale wtedy biorę trzy wdechy i wiem, że najważniejsze to być przy Nim i Go kochać. A to najprostsze i najprzyjemniejsze na świecie
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)