W ogóle Wam powiem, że wczoraj znalazłam gamę changer jeżeli chodzi o mój brak pogodzenia się z ivf. Obserwuję te skandynawskie lesbijki od których zaczął się trend żarcia frytek z maczka po transferze. I tak sobie pomyślałam o mojej siostrze i jej dziewczynie, że ciekawe czy kiedyś u nas to będzie możliwe. I nagle jeb.
Dotarło do mnie, że cały czas skupiam się na tym, że jestem taka biedna i poszkodowana tą niepłodnością, że to takie niesprawiedliwe, że niektórzy nie zdążą pomyśleć o zajściu w ciążę i już w niej są. No wiecie o co chodzi, same tak macie pewnie.
A tymczasem jestem uprzywilejowana. Generalnie pary damsko-meskie są uprzywilejowane. Mogą starać się o naturalne potomstwo, jak się nie udaje, to mogą iść do kliniki i powiedzieć "panie doktorze, put a baby in my belly", wiadomo, występują różne trudności i to nie jest łatwa droga, ale nie musimy kombinować jak obejść prawo. Widzę jeszcze kilka takich problemów związanych z poczęciem dziecka, w których ja jako kobieta-żona posiadająca męża -mężczyznę jestem po prostu uprzywilejowana w tym wszystkim. I mam szansę, której wielu ludzi pragnących potomstwa nigdy nie będzie mieć. Więc może pora przestać płakać nad tym ivf i docenić to, że mam prawo do niego podejść