reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Sierpień 2012

Kurcze Pamelcia teraz z dzieckiem ciężko teraz z dzieckiem, tż i szybką organizacją ale tak abstra****ąc od wszystkiego przydałby się Wam wypad gdzieś w góry albo do rodziny na kilka dni żeby trochę się odizolować od codzienności. A może sama z dzieckiem możesz do rodziców pojechać, mama zajęłaby się dzieckiem a ty nauką do sesji. Nawet gotoawnie miała byś z głowy?
Aia spacery!! my głównie zalegamy w domu. Może jutro się wybiorę..
Mart ale super wieczór! zazdroszczę! wyobraziłam sobie jak to cudownie musiało wyglądać i się rozmarzyłam...tak mi się marzy kominek!
 
Ostatnia edycja:
reklama
Matko Wy nie chodzicie na spacery a ja od poniedziałku wózka nie cisnęłam i już wariuję powoli. Co prawda to jest jak paryż dakar mozna sie solidnie spocić ale ja uwielbiam !!! Póki Ola chora zamieniłam wózek na sanki z Maksem ale to nie to samo co wózek z przodu sanki z tyłu :-D
A tak na serio strasznie ale to okrutnie strasznie mam marudne dziecko. Dzis miałam pierwszy kryzys macierzyński. Czułam, że jestem złą matką. Olę uspilam w wózku po 20 minutach zaczęła się drzeć więc poszłam ją kołysać, przyszedł Maks rozpłakał się o coś (zapewne z zazdrości) uczepił nogi i tak chodziłam z tymi ryczącymi dziećmi po przedpokoju a kryzys mam bo nie mam tyle czasu dla maksa ile potrzebuje :-( A Olka przechodzi samą siebie cały dzień się drze. Mam nadzieję, ze to nałozony skok i brak wentylacji. Dlatego postanowiłam od jutra zaczynam ją wietrzyć. Ma być -10 więc tylko pół godzinki bo jeszcze baktrin je ale z tym też koniec 7 dni musi wystarczyć bo jej calkiem wątrobe rozwali i chcę zeby juz coś zjadła :wściekła/y:
 
AAsi spacer dobra rzecz, inna sprawa, że...No cóż, ja od spacerów się nie wywinę, bo małż za późno wraca, żeby Tesiek wytrzymał, szkoda zwierzaka. Zatem...Pogoda czy nie, telepiemy się tą naszą miejską furą po tych bezdrożach zimowych. Dzisiaj zasypało nas całkiem. Wyglądaliśmy wszyscy troje (Wózek jako Mania ;)) jak śnieżne piguły. Nie wspomnę co się po takim radosnym wypadzie dzieje w przedpokoju :szok:Sodoma Gomora normalnie. Rzecz dla ludzi o mocnych nerwach, albo całkiem wyzbytych cech pedantycznych (jak my :p).

kakakarolina też ostatnio miałam kryzys. Chlipałam mężowi dokładnie to samo, hahahah. "Cholera, strasznie marudne to nasze kochanie jest, popatrz, wiem, bo widziałam na własne oczy na spotkaniu w grudniu u Agnieszki, inne dzieci potrafią sobie leżeć, siedzieć, na spokojnie świat obserwować, a Manita? Nic tylko wokół niej skakać i nowych wrażeń dostarczać, i to wiesz im dalej w las tym więcej drzew, nie masz wrażenia, że się rozkręca?" itd. Oczywiście nie jest tak do końca :-p Jak "trzeźwieję" to mi głupio, że na własne dziecię napsioczyłam, a przecież taka kochana i zasadniczo "grzeczna":rofl2: Spoko, spoko, jak mawiał klasyk la donna e mobile ;-)
A tak na marginesie. Na Manitę też fatalnie działa brak porządnego "przewietrzenia":tak:
 
Ostatnia edycja:
hej dziewczyny :)
ja dużo spaceruję, u nas mróz, śnieg, jest przepięknie :) Natalia goni i jeździ na sankach, pies biega, Hanię niosę w chuście. jest po prostu wspaniale! oby tak jak najdłużej :) uwielbiam zimę, ale tak samo kocham wiosnę, i lato... w ogóle nasz klimat mi bardzo odpowiada
Aia, wyobrażam sobie co się u Ciebie dzieje w przedpokoju :) u mnie się działy akcje z błotem, wózkiem, psami jesienią :p
 
Mart, jak przeczytałam Twojego posta i część o rozłożeniu kocyka przed kominkiem, to jakbym siebie i Lilę widziała :))) Od poniedziałku, a nawet jeszcze wcześniej palimy w kominku i tak głównie nagrzewamy nasz dom. M uwielbia palić w kominku, sprawia mu to wielką radość, więc zawsze wieczorem na noc dokłada, rano przed wyjściem do pracy, a ja w ciągu dnia. Dziś tak "rozhajcowałam", że myślałam, że rozpłynę się w ubraniu. Dobrze, że Lila mogła swobodnie na kocyku powierzgać, poczuć stopami misie, zabawki itp. I też bardzo lubi wpatrywać się w kominek. Ale świetnie spędziliście ten czas przy kominku, muszę spróbować Twojego sposobu - pogasić światła, zostawić kominek i niech Lila upaja się tym ciekawym, nastrojowym widokiem.

Ale śniegu mamy pod dostatkiem :) i z przodu i z tyłu domu i na wsi :))) M zanim wyjedzie do pracy ogarnia podjazd, choć dziś w ciągu dnia trochę go zasypało, dziś cały dzień sypało śniegiem. Wieś... zasypana... spacer z wózkiem jest lepszy niż aerobik lub inne zajęcia fitness :) Przedzieranie się przez zaspy, pchanie wózka to prawdziwy wyczyn, ale ma swój urok. Dziś z Lilą zaliczyłyśmy naprawdę miły spacer - było rześko, padał śnieg i obie się dotleniłyśmy.

Mart, widać, czuć normalnie, że jesteś tam, gdzie teraz mieszkacie bardzo szczęśliwa. Wspaniale o tym czytać, naprawdę :) I Staś spokojny, radosny, szczęśliwy. Fajnie, że tak dobrze się sprawy u Ciebie poukładały.

Dziewczyny wczoraj w ddtvn była rozmowa na temat tego, jak bliscy mogą pomóc w wychowaniu dzieci (albo jak mogą przeszkodzić ;)). I było też o tym, że jak jest się w danym miejscu samemu, potrzebuje się wsparcia, albo po prostu chce opowiedzieć o rzeczach, o których z różnych względów nie można by było powiedzieć bliskim, to forum spełnia tu świetną rolę. Pomyślałam sobie o nas i stwierdziłam "kurcze, coś w tym jest". Można powiedzieć, co się myśli, można podyskutować, można się wzajemnie wspierać, motywować... Fajnie, po prostu fajnie ;)
 
Oj, my mieliśmy kominek w starym mieszkaniu. Cudowne to było, TV nie był potrzebny. Do tego mieliśmy dwie maleńkie kotki i godzinami można było się wpatrywać w kominek i na koty jak się bawią :)

Oj tak, forum fajna sprawa. Mój mąż tego nie rozumie :) ciągle mnie gani, że mi się muzg zlasował przez to forum :p
 
K8 no właśnie jeszcze zapomniałam napisać o kotkach moich ukochanych, które łaziły wokoło.

Miemie no muszę przyznać że naprawdę jest nam tu dobrze. Staś jest tu tak grzecznym dzieckiem, że aż mi ciężko uwierzyć, że tak może być. No naprawdę bez żadnej kokieterii nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatni raz zapłakał. Wiadomo że czasem coś tam kwęka pod nosem, jak jest zmęczony, znudzony albo głodny, ale to takie marudzenie, a nie płacz. Pięknie sypia w dzień, bawi się, gada. Już mówi Baba, co oczywiście wprawia w zachwyt i szczęście moją mamę. Czasem wychodzi mu też bama, albo maba, czekam z utęsknieniem na "mama" - zresztą jak każda z nas :-), natomiast od wczoraj zaczął intensywnie ćwiczyć "papa". Strasznie jest rozgadany. No i w ogóle jest nam tu super. Ale co ja Ci tu będę pisać, jak Ty masz tak samo w Waszym domku, i to już od wielu miesięcy :-). My w kominku palimy bardzo okazjonalnie bo ciężko wytrzymać jest tak gorąco. Ale takie wieczorne palenie kiedy za oknem mróz i śniegi to super sprawa.

Biedna Irisson, jeszcze tej ptasiej grypy im brakuje, co za masakra. Trzymajcie się tam z Ninką.

Rozpakowawszy dwa kartony ( z czego powstał jeden pełen śmieci) idę wcześniej spać bo jutro do tej pracy muszę się z rana dotarabanić.
 
Przeczytałam, ale dłuższej wypowiedzi dziś nie uklicę- przepraszam.

Irisson- trzymajcie się dzielnie. Będzie już coraz lepiej!

U nas też zima i drogi zasypane. Dziś idąc na masaż z Kacem umęczyłam się potwornie. Mokra byłam jak szczur. Ale jest ciepło,więc spacery są codziennie i się wentylujemy.
Dziś byłam w lokalu i widać już efekty remontu. Pięknie będzie!
Co poza tym...Kacper ma coś nie tak z nocnym spaniem. Budzi się o 4-5 i już nie może zasnąć. Jak zaśnie to popłakuje. A ja już jestem zmęczona. Ale polubił masaże. Ładnie współpracuje z panią i nie płacze jak kiedyś.

Agnieszka- kciuka dla Was. Oby jednak potrzebny był tylko ten krótki pobyt w szpitalu. Tego Wam życzę.
 
Witam wszystkich!
Wróciłam do cywilizacji, w sobotę wyjechaliśmy do dziadków i w poniedziałek zaskoczyła nas epoka lodowcowa-dosłownie:szok:
Zaczął padać deszcz który momentalnie zamarzał, wszystko było pokryte lodem, nasze auto pod 2cm pokrywą lodu, mąż zostawił na schodach skrobaczkę do szyb, to we wtorek już nie wystawała spod lodu na schodach, to samo wycieraczki samochodowe, też nie wystawały spod lodu na masce. We środę tata wyjechał swoim autem z garażu, oddłubali drzwi od naszego i na ślepo (bo przez lód na szybie nic nie widać) wjechali do garażu naszym- topniał 24 godziny, a w garażu zrobił się mały potop. Nam w końcu odtajało, bo w garażu, ale sąsiadka skapitulowała i dziś zamówiła lawetę. Lód oczywiście był wszędzie: na chodniku, ulicy, słupach, kablach; modliliśmy się żeby nam prądu nie odłączyli, bo tam nie ma gazu i byłaby katastrofa. Na szczęście dzieci na nudę nie narzekały: dziadek założył łyżwy i woził wnusia (starszego) na saneczkach po podjeździe 002.jpg


Z tego co zdążyłam przeglądnąć forum to u was nieciekawie się dzieje- zdrówka życzę dzieciaczkom w szpitalach; Irisson, Agnieszka trzymajcie się dzielnie!

Pamelcia, wiem że wszyscy piszą żeby zagryźć zęby i dasz radę, ale nawet jeśli by się nie udało z tymi egzaminami teraz to świat się nie zawali. Zdrowie psychiczne najważniejsze - mój mąż zawsze powtarza mi że ambitna żona ale w psychiatryku mu niepotrzeba, woli mniej ambitną ale za to w domu:)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Do góry