No, widzę że włączyło się świąteczne pichcenie
. Ja właśnie wydostałam się z kuchni. Napiekłam pierniczków jak szalona :-). W sobotę udekoruję różnokolorowymi lukrami, cukrową posypka i gwiazdkami cukrowymi. No cudne będą. Jeszcze przede mną ciasto z jabłkami, paszteciki z pieczarkami i cebulą oraz szpinakiem i fetą, no i blok czekoladowy z przepisu jednej z warszawskich forumowiczek :-). Spróbuję co to takie i czy mi wyjdzie. No i na ten rok tyle dla mnie. Reszta mama, bo u niej spędzamy święta. Z resztą i tak nie mam czasu na więcej, bo jutro moje urodziny, więc trzeba przysiąść na tyłku
, a jeszcze muszę i tak jutro sporo spraw załatwić.
Dzisiaj chyba ostatni raz tej zimy wybrałam się z Tymkiem na spacer
. Jejku, już przeżyłam to ubieranie w znienawidzone przez niego rękawy. Już daję radę ubierać buty i kurtkę trzymając go na rękach, żeby mi się nie darł. Ale pchania wózka z wiercącym się i śliniącym się na mrozie dzieckiem na rękach już nie ogarniam
. 20 minut spaceru, w tym 15 minut spania, i ryk i mostki i rozpychanie się w gondoli. Jak go posadziłam dla próby w tej gondoli - zaległa cisza. No i co ja mam teraz zrobić? Siedzieć samo toto nie potrafi jeszcze, a gondola nie dość, że już przymaława, to jeszcze do tego ewidentnie be.
gosha, jeśli dobrze pamiętam to Ty już chyba jakiś czas temu wsadziłaś Tymka do spacerówki? Jak się sprawuje taka spacerówka na leżąco? A może już podnosisz mu trochę oparcie? Kurcze... Chusta zimową porą odpada, gondola już niedobra. Co tu robić...
MieMie, mój Tymek jest teraz dokładnie taki jak Twoja Lilka. Troszeczkę mu to zelżało, ale jeszcze w zgiełku jest bardzo rozdrażniony. Do obcej mu twarzy potrafi się już uśmiechnąć, ale jak nagle ta twarz zaczyna się zbliżać i pokapuje się, że ta obca osoba zabiera go na ręce to momentalnie jest podkówka i płacz. Choć też wyjątki się zdarzają - ostatnio koleżance w pracy go wcisnęłam na chwilę i nic się chłopina nie zestresował...
Albo mu przechodzi samo z siebie, jako etap rozwoju, albo się zaczyna przyzwyczajać. Ja też z nim sama cały dzień jestem, wędrujemy tylko między pokojem a kuchnią. Wielkim wyjściem jest wizyta w poradniach przyszpitalnych - tam tłumy ludzi. W grudniu sporo bywał z nami w tłumie: a to Mikołajki z pracy Mka, a to Ikea, a to hipermarket, a to chrzciny i stado ludzi w domu. Wydaje mi się, że trzeba w takie bardziej zaludnione miejsca się zapuszczać, żeby się przyzwyczaiło dziecko do tego, że oprócz mamy i taty istnieją jeszcze inni ludzie na świecie. Szczególnie, jak chce się wrócić do pracy po macierzyńskim...
A ja właśnie wczoraj w nocy uświadomiłam sobie, że mnie się już skończył urlop macierzyński :-(. Dzisiaj spędziłam drugi dzień na urlopie wypoczynkowym. Strasznie smutne to :-(. Już niedługo będę musiała mojego Skarba u teściowej zostawiać. A on będzie płakał. Już to wiem i już na samą myśl serce mi się kraja :-(. Ale co zrobić...
Lecę spać. Pewnie znowu Tymek da mi się wyspać w nocy
.
Irisson, pisałaś o zaledwie dwóch pobudkach w nocy na karmienie i że tak się super wyspałaś - ja bym padła na twarz jakbym się miała dwa razy w nocy budzić i definitywnie rozpoczynać dzień nad ranem
.