Strasznie smutny temat poruszyłyście... Ale to przecież samo życie. Po tym, co
Asia napisałaś, łzy mi się pojawiły w oczach, bo masz rację. Utrata dziecka to nie utrata zarodka, również ja to tak postrzegam, jako utrata człowieka, kogoś z potencjałem, niezapisaną kartę. I tak sobie myślę, że niektóre kobiety usuwają ciążę z różnych powodów, inne tracą - nie ma jakiejś równowagi w tym wszystkim i sprawiedliwości też.
Ja jak jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży, to napiłam się trochę szampana - bo wybraliśmy się z M na romantyczny wyjazd. Następnego dnia poszliśmy do sauny, co podobno nie jest wskazane. Ale jak tylko się dowiedziałam, że jestem w ciąży, odpuściłam sobie i kawę i alkohol. I tu mam też podobne zdanie do
Asi - zero alkoholu w ciąży. Może ktoś uzna, że to przesada, że wino nie zaszkodzi itp. Ale ja bym sobie nie darowała, gdyby z ciążą się coś stało (niezależnie, czy z powodu alkoholu, czy z innej przyczyny). Zawsze wydawałoby mi się, że mogłam sobie odpuścić. Ale to zależy od osoby/osób. Znam takie, które i piją codziennie kawę (normalną, nie delikatną, tylko taką, jak zwykle), lub pijają piwo (ale nie to bezalkoholowe), ale ja uważam, że każdy robi to na własną odpowiedzialność i zgodnie z własnym sumieniem, odczuciem itp. Dla mnie niepicie kawy, alkoholu nie było żadnym wyrzeczeniem (czasem miałam ochotę na delikatnego reddsa, ale nie czułam się tragicznie z tego powodu). OK, kiedyś miałam doła strasznego, już pod koniec ciąży, to zrobiłam delikatną kawę, nawpychałam w siebie czekolady i mi ulżyło, ale to nie są dramatyczne sytuacje moim zdaniem. I mówię, każdy powinien robić zgodnie z własnym odczuciem i sumieniem.
Dziewczyny, odkryłam przyczynę płaczu Lili w drodze na jarmark - a raczej nie płaczu, a histerii. Wczoraj robiliśmy drugie podejście do wyjścia na rynek, ubraliśmy ją w kombinezon, włożyliśmy do fotelika, a ta ryk taki jak w piątek. Nagle przyszło olśnienie - zmienić kombinezonik na ten z misiowego materiału, miłego w dotyku. Słuchajcie, ryk jakby ktoś ręką odjął. Lila w moment zamilkła, wyciszyła się, uspokoiła i usnęła. I tak przez prawie 2.5 - 3 h spacerowania w deszczu pod osłoną antydeszczową. No to jest niesamowite - dziecko mówić nie potrafi, ale odkrycie przyczyny płaczu to jak normalnie zdobycie szczytu górskiego
Dlatego właśnie dociekałam, dlaczego Lila wpadła w taką histerię, bo zwykle tak się nie zachowywała i dzielnie, spokojnie znosiła wyjazdy do sklepu, na miasto. Najważniejsze, że udało się odkryć tę przyczynę i wiadomo już, czego się wystrzegać.
Wczoraj zaliczyłam udany wyjazd z domu na 4 h. Odciągnęłam mleko i pojechałam do fryzjera. Babka wycieniowała mi i mocno skróciła włosy, później zafarbowała, rozjaśniła i byłam bardzo zadowolona. Podwójnie dlatego, że M z Lilą świetnie sami sobie poradzili, później zaliczyliśmy udany wypad na jarmark, kupiliśmy kilka ładnych nowych bombek, zjedliśmy obiad i taki miły to był dzień. Dziś z kolei skoczyłam do sklepu na zakupy z moją siostrą i udało mi się kupić trochę prezentów
Jednocześnie oderwałam się trochę od tego codziennego, czasami monotonnego siedzenia w domu i od razu lepiej się czuję
Jak wykąpiemy i ułożymy małą do snu, muszę opracować listę zadań na ten tydzień - co i kiedy trzeba posprzątać, dokupić, upiec lub ugotować. Ale dostałam trochę energii dzięki temu wszystkiemu i jakoś więcej mi się chce
Nareszcie