U nas dziś znacznie chłodniej, wietrzniej, ale słonecznie. Da się przeżyć, na szczęście
Wczoraj góral ostatecznie skończył nam taras - zafugował do końca, wyszlifował co trzeba i po 21 poszedł. Męczący to był dzień. Cała masa rzeczy do ogarniania. Zrobiłam chyba ze 4 prania, a dziś czeka mnie prasowanie ubranek i mogę być spokojniejsza, że w razie czego nie będzie stresu i latania wokoło.
Ale też czasem ten stan mnie dobija - duży brzuchol, nie da rady porządnie się schylić. Najbardziej na obecnym etapie obrywają moje stopy - spuchnięte, obolałe, wymęczone. Nawet ostatnio kupiłam balsam na zmęczone nogi i M mi je smaruje po kąpieli. Ale to nie daje aż takiej ulgi, jaką potrzebowałabym poczuć - po prostu za duże teraz jest obciążenie dla organizmu.
Exotic - odnosząc się do Twojego pytania - miałam podobny problem z psiakiem. Gdy przeprowadziliśmy się na nowe miejsce i była pierwsza noc w nowym łóżku, to on się jak zwykle dla siebie próbował ładować do łóżka.Oczywiście (tak jak Twój psiak) czekał, aż uśniemy i hyc na górę. Ale pomyślałam sobie, że to idealny moment (nowe miejsce, nowe wyrko), żeby coś zadziałać. I rzeczywiście zganiałam go za każdym razem, gdy próbował wskakiwać i wskakiwał. Obok łóżka położyłam jego koszyk. I zadziwiające dla mnie, jak szybko nauczył się, że teraz tam będzie spał. Oczywiście, jak wybywamy z domu, to czasem widzę na kocu odcisk - że leżał. Ale nie dokopuje się do pościeli.
Moje zmartwienie jest takie, że jak będzie dziecko, to nie wiem, czy pies będzie z nami w pokoju. On potrafi zacząć szczekać w najmniej spodziewanych momentach. I nie wyobrażam sobie sytuacji, że właśnie położyłam dziecko i siebie spać, a pies zaczyna szczekać, czym przeraża dziecko i mnie budzi. A tego szczeku nie da się przewidzieć do końca, bo on słyszy rzeczy dla mnie niesłyszalne. No, ale zobaczymy, jak będzie...
Sempe nie zazdroszczę kondycji fizycznej. Dobrze, że jesteś już w domu i wracasz powoli do nowej rzeczywistości, ale życzę Ci zdrówka. Trzymaj się dzielnie
Aia, gratulacje
Super, że w końcu doczekałaś się swojej córeczki
Kakakarolina trzymaj się
Rozumiem Cię, że już masz dosyć. Ja z jednej strony bym chciała mieć ten poród za sobą, a z drugiej strony (chyba ze strachu) wolałabym go odłożyć w czasie... Ech.... te zmienne uczucia...
A ja jakoś wybrałabym sobie chętnie datę 17.08 na poród. Zobaczymy, jak będzie w rzeczywistości.
Na razie idę nastawić kolejną porcję prania i poprasować to wczorajsze.