Witajcie dziewczyny...
Rzadko tu jestem, ale zerkam i staram sie znalezc odpowiedz na nurtujace mnie problemy. Moze ktoras z was miala podobna sytuacje. Przypomne, mam corke 6 letnia z malzenstwa. Corka ma jakis tam kontakt z tata(tata w UK), no ma go. Teraz ma sie urodzic moj syn, a z dawca nie mam kontaktu, wiadomo dlaczego-nie bral sobie tego ciezaru, wycofal sie ze zwiazku, jestem sama.Od jakiegos czasu nie moge spac, nocami i dniam rozmyslam co powiem dzieciom, jak im wytlumacze,ze jeden tatus kocha,ale nie jestesmy razem, drugi nie kocha....To straszne. Czuje sie jakbym miala najgorsza sytuacje ze wszystkich! Nie moge sobie z tym poradzic. Nawet myslalam czy nie lepiej byloby oddac synka do pelnej rodziny, bo bedzie mial jeszcze gorzej niz corka, no i te tlumaczenia...Juz teraz znajomi szeptaja i wspolczuja moim dzieciom, a ja wokol widze tylko pelne rodziny, slysze o tatusiach czekajacych w domu i serce mi sie kraja. Naprawde nie umiem z tym zyc, ciagle placze, nie widze sensu w niczym, nawet nie umiem cieszyc sie tym dzieckiem, wrecz nie lubie tego brzucha, to okropne! Czasem mysle nawet o najgorszym....Moze lepiej byloby oddac corke bylemu mezowi i skonczyc ze soba, nie pozwolic dzieciom tak cierpiec. Moja milosc moze im nie wystarczyc. Ubolewam nad tym, ze beda w szkole moze wysmiewane, czy zle traktowane przez rowiesnikow-wiadomo, dzieci sa czasem okrutne. Nie umiem patrzec na swoja sytuacje z litoscia, a razcej ejstem zla na siebie i nieawidze sie, i wydaje mi sie,ze inni nie potepia za to jaki los zgotowalam dzieciom....