reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

bezsenna niestety mysle, ze test na lzy wiele mowi o facecie. moj ex reagowal jak powinien chyba przez pierwsze 2 tyg mieszkania razem. potem juz nie umial przytulic swojej placzacej kobiety.
jezeli to wiek mialby byc usprawiedliwieniem to ja nie mialabym zadnego... mysle, ze to brak wzorca zwiazku, rodziny pokutuje.
ja niejednokrotnie myslalam o odejsciu. raz nawet byla 4 m-czna separatcja. ale wrocilam. bo kochalam. teraz widze, ze kochac to troche za malo by byc razem.
i widze tez, ze w zwiazku warto przejsc powoli wszytskie niezbedne etapy.
i powinno sie zaczac od przyjazni. bo to wlasnie ona pomoze nam przetrwac wszelkie problemy.
ja zaczelam wszytsko od d.upy strony.
miedzy mna i ex nigdy nie bylo przyjazni.
a milosc bez przyjazni bardzo latwo przemienia sie w nienawisc.
ja przeoczylam jeszcze jedno (moze nawet nie przeoczylam a po prostu stlumilam w sobie ta obserwacje), ze ex nie potrafi szanowac innych. nie wiem czemu uznalam, ze mnie nauczy sie szanowac...
i tez nie wiem, gdzie mialam mozg... :/
 
reklama
Krropelka Też nie miałam wzorca rodziny... Sama obecność dorosłego faceta w mieszkaniu jest dla mnie dziwna (mieszkam z mamą i z bratem). Ale z drugiej strony mam przyjaciółki, które też nie miały pełnych rodzin, a mimo to potrafią sobie dobrać partnerów, którzy je szanują. Więc już nie wiem co może mnie usprawiedliwić. Chyba nic. Dlatego tak źle mi było na początku ciąży. Patrzyłam na nią jak na karę za to, że dałam sobą tak poniewierać.W końcu zrobił mi dziecko i poniewierał mną dalej. Też nie było przyjaźni. Wszystko za szybko. Sex za szybko. Żałuję bardzo tej znajomości.
Ale nie żałuję tego, że mam dzieciaczka. Oby tylko wychowywał się w spokoju.
 
bezsenna jestem znacznie starsza od Ciebie, bylam z ex ponad 3 lata, dlugo z nim mieszkalam, ciaza byla zaplanowana. wyobraz sobie jaki ja mialam zal do siebie, ze dopuscilam do czegos takiego. zawsze sobie obiecywalam, ze jesli kiedys bede miec dziecko, to precyzyjnie dobiore mu tatusia. bo chce by mial normalna rodzine. i dobralam...
nie zaluje, ze jest Filipek, bo jest dla mnie cudem. ale nie wiem czy kiedykolwiek zdolam sie jakos pogodzic z tym, ze to wlasnie ex jest jego ojcem i, ze ja sama mu go swiadomie wybralam.
w sumie zeby byc sprawiedliwa nie moge powiedziec, ze ex podczas trwania zwiazku mna poniewieral. przyznac tez musze, ze wiele rzeczy w sobie zmienil na lepsze.
ale od rozstania puscily mu wszelkie hamulce.
dzis tak na to patrze, ze kochalam go na tyle bardzo, ze nauczylam sie jakos zyc z jego wadami.
i w sumie zyc sie z nimi dalo. ale dzis wiem, ze od zycia mozna chciec znacznie wiecej.
i juz nie patrze na to, ze mnie zostawil jak na porazke. ale jak na bilet do lepszego zycia.
a teraz ide spac. bo moj syncio juz spi od godziny wiec i ja powinnam korzystac. trzymaj sie cieplutko
 
Witajcie Kochane Dziewczyny.
Już od jakiegoś czasu myślę nad tym co i jak napisać... żeby w ogóle napisać... Ale dzisiaj już nie daję rady ;(
Może zacznę od początku moją historię, żebyście miały jako taki pogląd...
Poznałam X prawie 8 lat temu. Wtedy był żonaty i nasze kontakty były czysto przyjacielskie - właśnie zakończył się mój 7-letni związek i byłam w totalnym dołku. Napatoczył się X, zaprzyjaźniliśmy się. Jakoś tak po kilku miesiącach zostaliśmy kochankami. Po kolejnym roku okazało się, że jego żona zaszła w ciążę. Powiedziałam, że odchodzę, że teraz dziecko jest najważniejsze. On prosił i niemal błagał, by zostało po staremu, bo "dziecko nic nie zmienia - nadal cię kocham i z tobą jest mi najlepiej". Mnóstwo rozterek i decyzji na "tak" i "nie". W tym czasie moja Mami umierała na raka. Przestaliśmy być kochankami, ale nadal byliśmy przyjaciółmi. Poznałam kogoś i było fajnie, ale tylko 2 m-ce. Okazało się, że facet był na maksa dwulicowy i zerwałam z nim. Znowu pojawił się X. Znowu zostaliśmy kochankami. W 2005r. X postanowił odejść od żony i wprowadził się podczas mojego pobytu w GB, do mnie. Wróciłam po 2 miesiącach i... zaczęło nam być źle ze sobą. Kłótnie na każdym kroku. Pretensje i żale. Ale ciągle ze sobą byliśmy i w międzyczasie on i żona sądownie otrzymali separację. Poznałam się oficjalnie z jego rodzicami, którzy w dużym stopniu zaakceptowali mnie. Po półtorarocznym wspólnym mieszkaniu, X zerwał ze mną w ciągu 2m-cy 3 razy. Zdążył też z żoną dogadać się tak, by ona wzięła na siebie kredyt i kupiła kawalerkę, w której on miał mieszkać. Spłaca ją X, ale w papierach mieszkanie jest jej, a on tylko wynajmuje. Wyjechał z żoną na dwa tyg. do Austrii na wakacje (córka została z dziadkami, dla których od kilku m-cy stałam się najgorszym człowiekiem na ziemi). Będąc na tych wakacjach, X napisał do mnie ogromniastego maila, z którego dowiedziałam się, że "wszystko przemyślał" i chce jednak być ze mną. Żebym mu wybaczyła, że nie potrafi być z żoną, że tylko ja się liczę. Wrócił. Długie rozmowy. Przeprowadziliśmy się do tej kawalerki. Było fajnie. Raz z górki, raz pod górkę, ale naprawdę zaczęło nam się układać. X bardzo się przejął rolą ojca i codziennie spotykał się z Małą, albo ją zaprowadzając do przedszkola, albo odbierając i spędzając z nią resztę popołudnia. Chyba zaczynało się wszystko normować. Prócz tego, że czułam, że żona X kopie pode mną dołki. O to były kłótnie. Doprowadziły do tego, że postanowiliśmy się rozstać już na dobre. Jakoś tak postanowienie, postanowieniem, ale dalej byliśmy razem. 4.kwietnia ni z gruchy, ni z pietruchy słyszę "to koniec, wyprowadź się tak wcześnie, jak się da". Byłam w szoku, bo kompletnie nic nie zapowiadało tego. W końcu rozstawaliśmy się słownie już kilka razy i rozchodziło się po kościach. A teraz tak nagle i do tego jeszcze to "wyprowadź się". Nie byłoby to problemem, gdyby nie fakt, że od 5 lat nie pracuję. Jestem na jego utrzymaniu. Nic nie odkładałam. Mam 35 lat, zero na koncie, 5 lat do tyłu z doświadczeniem w pracy i... jestem w ciąży. Ciąża w 100% nie była planowana. Cały czas brałam pigułki. W dniach przerwy między jednym a drugim blistrem nie kochaliśmy się w ogóle. Nie mieliśmy w planach dzieci, bo on nigdy nie chciał dzieci i nadal ich nie chce.
Nie wiem od czego zacząć. Do kogo się zwrócić o pomoc i poradę.
Jestem obwiniana o wpadkę i całkowicie tylko ja odpowiadam za to, że jestem w ciąży (wg X). Dzisiaj powiedział mi, że nigdy w życiu nie przyzna się do tego dziecka i że się wstydzi, że będzie miał ze mną dziecko. Że nie interesuje i nie będzie go interesować co się z dzieckiem dzieje, czy żyje, czy oddycha. Będzie dawał jakąś kasę, ale sam jeszcze nie wie ile i jak często. Mam zniknąć z jego życia, a jeśli będę próbowała poinformować jego rodziców lub żonę o ciąży, to mi tak zrobi pod górkę, że nie będzie mi się chciało żyć. Mam się wynosić, bo nie jest instytucją charytatywną. (Dotychczas nie pracowałam na jego wyraźne życzenie). Nie mam rodzeństwa, które mogłoby mi pomóc. Nie mam Mamy. Przyjaciele są nasi wspólni i im też nie wolno mi powiedzieć, że jestem z nim w ciąży.
Wiem, że przez wiele z Was będę bardzo negatywnie oceniona, ale przez wzgląd na Pączka, który rozkwita wewnątrz mnie, proszę podpowiedzcie co robić? Jestem w ósmym tygodniu ciąży i naprawdę coraz bardziej chodzą mi po głowie myśli o zabiegu albo samobójstwie... i nie dlatego, żeby "udobruchać" X, ale dlatego, że nie mam sił walczyć z Życiem. Za kilka dni może się okazać, że nie będę miała dachu nad głową, a pracy ciągle nie mam, choć bardzo intensywnie jej szukam. Nie jestem wybredna, ale kompletnie nie nadaję się na handlowca, a takich ofert jest najwięcej. Na hostessę jestem za stara. No i ta 5-cio letnia przerwa w pracy. Każdy z potencjalnych pracodawców kręci głową. Jestem załamana.
Błagam, pomóżcie :(
 
Krropelka Ja sobie zawsze obiecywałam, że moje dziecko będzie miało ojca, że stworzę mu pełną rodzinę, bo sama takiej nie miałam... Ale jak to się mówi:''chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach''...
Nie potrafię sobie wyobrazić jak czujesz się Ty i inne kobiety zostawione po tak długim czasie trwania związku... U mnie było w tej kwestii zupełnie inaczej. Nie cierpię przez to, że nie jestem akurat z exem, tylko, że nie ma przy mnie faceta, który byłby dla mnie wsparciem.
Podoba mi się co napisałaś - od życia można chcieć znacznie więcej =) Też tak sądzę, dlatego mam nadzieję, ze jeszcze coś miłego mnie kiedyś spotka. I mnie i Ciebie i Nasz wszystkie. Jeszcze 9 tygodni mi zostało do porodu! =) Ale szybko to leci. Pamiętam jak miałam pierwsze usg, właśnie w 9 tygodniu. Wtedy wydawało mi się, że to dopiero początek tak długiej drogi. A teraz jeszcze tylko 9 tygodni =)
Vanilla Dobrze, że napisałaś. Ja nie wiem, jak bym przechodziła końcówkę ciąży, gdyby nie to forum. Faktycznie masz ciężko sytuację, ale nie potępiam. Byliście kochankami, lecz się zabezpieczałaś. Więc on nie ma prawa Ci mówić, że to Twoja wina, że zaszłaś w ciąże. Ale swoją drogą to ja też coś takiego usłyszałam od exa. Powiedział mi wprost, że jestem w ciąży przez swoją głupotę. Po tych słowach dostał ode mnie w pysk. Bo jeśli coś było głupotą, to sama decyzja o współżyciu z nim.
Ex teraz Cię szantażuje, mówi przykre slowa. Każda z Nas słyszała podobne sformułowania. Mnie to bardzo bolało, płakałam przez połowę ciąży. Też chcialam usunąć, w duchu liczyłam na to, że poronię. Ale teraz się cieszę, że tego nie zrobiłam. Samej będzie Ci ciężko, ale na pewno lepiej niż z byłym. To, że krążył od Ciebie do swojej żony nie było ok...Do tego to ciągłe zrywanie i wracanie. To niepoważne. U mnie też tak było, aż w końcu sama miałam dosyć i odeszłam. Nie jestem przedmiotem, którego można odsuwać od siebie a potem znowu prosić o powrót.
Myślę, że w tej sytuacji powinnaś się zwrócić do kogoś, kto się na takich sprawach zna. Przykro mi też z powodu Twojej mamy :( Myślę, że on nie może Ci zagrozić, tylko tak gada, żeby Cię zastraszyć. Ja bym powiedziała wszystkim o ciąży. Jestem teraz bardzo cięta na wszystkich facetów i mściwa. Walczyłabym o pieniądze dla dziecka. Ty teraz jesteś w ciąży, a on będzie sobie spokojnie żył i niczym się nie przejmował? :/ Musi ponieść konsekwencje.
 
Ostatnia edycja:
Czesc dziewczyny :) jakie to w zyciu wszystko jest w myslach niby poukładane. Każda z nas ma tyle marzeń i planów i jeszcze więcej szczerych chęci i śmieszne jest to że w jednej chwili wszystko może sie zawalic.
Ja też sobie obiecywałam że tym razem będę ostrozniejsza w dobieraniu faceta. Tym bardziej że mialam już za sobą samotnosc związaną z wychowywaniem w pojedynkę dziecka. Ojciec mojej pierwszej córci widział ją tylko raz w życiu i wiecej nie chciał. Przez 7 lat unikałam powaznych związków, czasem się z kimś spotykałam ale jakakolwiek moja obawa zwiazana z kolejnym facetem wiązała sie poprostu z moją ucieczką od niego. Starałam sie nie angażowac bo strach byl silniejszy. Przecież 7 lat to bardzo dużo ... aż w końcu poznalam ex i pomyslalam że może jednak robie źle bo czyż nie mamy z córeczką prawa do szczęscia i normalnej rodziny ... Nie mówię że też się nie bałam ale jakoś mnie facet przekonał do siebie, mnie i moją rodzinę że kocha nas bardzo i nie pozwoli nikomu zrobic nam krzywdy. Szkoda tylko że wtedy nie dodał że faktycznie komuś nie pozwoli bo to zostawil sobie na wyłącznosc. Obiecywałam sobie też zawsze że nie będę miec wiecej dzieci, jedno wystarczy, ale byłam zakochana a on mnie przekonał że źle podchodzę do życia. On mnie namówił na to dziecko a ja wtedy myslałam że nie musze już niczego się bac, był dla mnie cudowny. To co zrobił nikomu nie mieści się w głowie a już najmniej mi samej osobiście. Codziennie zadaję sobie pytanie dlaczego nie chce znac swojego dziecka które przecież tak bardzo chciał. No ale to jest pytanie bez odpowiedzi. Teraz już nawet nie myslę że kiedyś jeszcze kogoś poznam itd. bo nie bedę potrafiła już nikomu zaufac.
 
ufff... wreszcie znalazłam ciut dłuższą chwilę dla siebie.

bezsenna, krropelka myślę że o zdrowie psychiczne swoich synków to nie ma się co martwić na zapas:) tam przecież było napisane że jest to związane z tym ,że ojcowie teraz mają większy wpływ na wychowanie dzieci to raz, a dwa to nie są przeprowadzone badania w naszych cudownych warunkach ekonomiczno, prorodzinnych, politycznych, wiec raczej nie ma tego co odnosic do siebie co kraj to obyczaj ;-) A tak poza tym to kwestia chorób psychicznych jest zbyt złożona i mi się wydaje ze wiekszosc z was stawia znak rownosci pomiedzy chory psychicznie, a nienormalny. Ja leczę się psychiatrycznie, jestem zdiagnozowana, biorę leki i żyję, cieszę się, odnoszę sukcesy i porażki i chyba nawet dzieki temu mam lepszy wgląd w siebie i w swoje uczucia. Mam świetnego psychiatre, z którym przeważnie gadam najpierw o naszych wspólnych zainteresowaniach, cos tak rozkminiami sobie i to najpierw trwa przez 50 minut ,a potem jest krótka rozmowa o tym jak sie czuje (dlatego jest krótka bo sie juz tak długo znamy ;-)). Podsumowując choroba psychiczna nie wyklucza ze społeczeństwa, aczkolwiek jak się trafi na jakiegoś pseudopsychiatre w jakies publicznej placówke która liczy tylko na ilosc a nie na jakosc to wiecej z tym problemow i sie mozna bardziej pograzyc... no niestety psychotropy to nie zabawka. Dodam ,ze ojciec ojca mojego dziecka był alkholikiem i erotomonem, ojciec mojego dziecka narkomanem ja to macie wyzej napisane;) i nie boję się o zdrowie psychicznego mojego synka ani trochę :tak: Wiem ,że wszystko będzie w porządku, najważniejsze jest to że mamy ze sobą taki fantastyczny, pełen ciepła i miłości kontakt;-) głowa do góry :-D

Vanilla może zabrzmi to brutalnie, ale po przeczytaniu twoje wpisu nasuwa mi się tylko powiedzenie ,że nie buduje się swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu. Niestety los się odwrócił w twoim przypadku ale to nie znaczy ,że jesteś bezbronna i bezsilna. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Szukaj pracy do skutku, na twoim miejscu łapałabym się czegokolwiek tylko zeby dostać umowe i wtedy przedstawiłabym zaświadczenie że jestem w ciązy wtedy masz przynajmniej cos zapewnione. A jeśli chodzi o pana X to.. mój tata powtarza robić w konia to my ,a nie nas. Nie pozwól zeby widział twoją słabosc i łzy, zacisnij zęby, powiedz że jezeli chce zebys sie wyprowadzila to ma ci oplacac mieszkanie, bo to na jego zyczenie nie pracowalas i jakby nie bylo jestes matka jego dziecka nie wazne czy go chce czy nie, ma tyle lat ze w koncu przyszedl czas na poniesienie konsekwencji. Oczywiscie poinformowalabym o ciazy zarowno jego rodzicow jak i waszych znajomych.. no wlasnie to takze twoi znajomi wiec czemu niby nie mialabys sie z nimi dzielic radosna nowina? nie daj się wywalic na bruk, przynajmniej dopółki nie bedziesz miała umowe o prace. I najwazniejsze to nie daj sie zastraszyc bo jak widac z powyzszego opisu to jest cienki jak dupa węża;-)

asuzana trudno jakkolwiek skomentowac ta sytuacje poza powiedzeniem co za dupek :szok: mam nadzieje ze jakoś się trzymasz chociaż to naprawde musi być cieżkie, szczególnie ze jestes miesiac po porodzie i wiadomo ze hormony szaleje i dopiero wracasz "do siebie". masz chociaz oparcie w rodzinie?

A tak z mojej bajki to miałam dzisiaj dzień z cyklu "koszmaronek". Płeć męska w moim domu czyt. syn i ojciec mój, powstawali lewą nogą. Skończyło sie tak że syn chciał zwrócic na siebie uwage dziecka, dziadek nie powiedzial do niego przez caly dzien normalnego zdania tylko z wrzaskiem "nie rob tak!, co ja do ciebie powiedziałem!" Wkurza mnie jak mój ojciec oczekuje że mój syn bedzie go sluchał tak za nic ,od co. Na szacunek sobie trzeba zapracowac, a nie miec wszystkich w dupie i siedziec caly dzien przed kompem. chciałam jak najszybciej wyjsc z domu przedpołudniem i popołudniu zeby po prostu zejsc mu z oczu.. ale no niestety wczesniej musiałam stoczyc bitwy o to żeby adaś się zechciał sie wybrac na spacer, bo przez to zachowanie ojca cały dzien był rozdrażniony i cały na nie, w tle wysłu****ac komentarzy ojca. Nie znoszę takich dni. :baffled: Myślałam że już nie zejdzie ze mnie napięcie... ale na szczęscie spacer popołudniowy z synkiem sprostał sytuacji i mnie wyciszył :) ... a to zdjecie z obserwacji biedronek. znaleźlismy taka gałaz gdzie naliczylismy ich 20:-D
 

Załączniki

  • DSC01193.jpg
    DSC01193.jpg
    43 KB · Wyświetleń: 31
Vanilla witaj na forum :) to przykre że zaglądnełaś tu z powodu trudnej sytuacji ale napewno będzie Ci tu dobrze. Zawsze możesz tu napisac i któraś z dziewczyn pocieszy Cię i podpowie jakieś rozwiązanie. Przede wszystkim musisz się uspokoic i przestac myslec negatywnie. Porzuc mysli o aborcji i samobójstwie i spójrz na to troszkę inaczej. Napisalas że masz 35 lat i tak naprawdę Twoje dzieciątko, to zapoczątkowane nowe życie dało początek Twojemu nowemu życiu. Może jeszcze kilka następnych lat "męczyłabys" się w tym niezdrowym związku i obudziłabyś się starsza o kolejne wiosny. Dziecko to błogosławieństwo i wielka radośc naprawdę. Nie twierdzę że jest łatwo ale da się to przetrwac, kobieta w takiej sytuacji z czasem nabiera odporności na sporo rzeczy i uczy się walczyc. Ty teraz będziesz walczyc nie tylko dla siebie ale też dla swojego maluszka i on Ci wynagrodzi wszystkie przykrosci i złe dni. Daj sobie kilka dni, uspokój się przede wszystkim a potem przeanalizuj na spokojnie sytuację, może jednak znajdzie się jakas osoba Tobie życzliwa która pomoże Ci przynajmniej na początku. Zwróc się również do ośrodka socjalnego tam też mozna uzyskac pomoc. Faceta nie kryj bo dla niego było by najłatwiej gdyby nikt nie wiedzial. Nie ma się ani czego bac ani wstydzic bo dziecko jest owocem waszego wspólnego zwiazku i on się przyczynił w równym stopniu do poczęcia. Trudno tak teraz radzic co mogłabys zrobic. Pomalutku ... najpierw się uspokój i przeanalizuj wszystko ... nigdy nie jest aż tak źle, zawsze jest jakieś światełko w tunelu. Pisz tutaj ... naprawdę wsparcie będziesz miec duże. Pozdrawiam
 
Oj jak czasem trudno znaleźc chwilkę żeby tu zaglądnąc i napisac cokolwiek;-)
abundzu na całe szczęscie mam kochaną rodzinę która mnie z całego serca wspiera i jestem im ogromnie wdzięczna. Szczególnie mojej mamie, bo tak naprawdę to kolejny kłopot dla niej. Z pierwszym dzieckiem bardzo mi pomagała i cieszyła się że starsza córcia jest już samodzielna. Teraz też ma trochę żal ale kocha bardzo swoje wnuczki więc pomaga mi jak może. Wiem że jestem niedługo po porodzie i dopiero dochodzę do siebie ale myslę że moje myslenie skonczy się za kilka dni a dokładnie 11 bo wtedy mam sprawę w sądzie. Im bliżej tym bardziej intensywnie o tym myślę i boję się co ten osioł tam ciekawego wymysli. Wiem że bedzie się bronił rekami i nogami żeby tylko dostac jak najmniejsze alimenty. No i jeszcze ta swiadomosc że znowu będę musiała go zobaczyc, zresztą razem prcujemy więc w najbliższej przyszłosci ciąge będzie mnie przesladował swoją obecnością. Ale cóż ... nic na to nie poradzę. Tylko że trudno będzie mi zapomniec o tym pseudofacecie bo ciągle gdzieś tam go bede w poblizu słyszec. A tak naprawdę to w tym wszystkim to on się czuje jak ofiara, pożalił się cos tam ludziom tylko jeszcze nie wiem dokładnie co. Az się we mnie zagotowało jak usłyszałam, że to biedny żuczek bo mu się taka krzywda dzieje. Normalnie przyłączam się do życzenia świńskiej grypy i to w najgorszym wydaniu!!!
Czesem Was tu sobie podczytuję w międzyczasie jak kołyszę małą w łóżeczku i aż nieraz zazdroszczę że sobie tu plotkujecie. Nawet czasem próbuję coś tam pisac ale zaraz moja Paolka zaczyna skrzypiec i daję sobie spokój :) Ale że jest słodziutka to wybaczam jej od razu ;) Zaczęła już gaworzyc i uśmiechac się słodko wiec chociaż mam już z kim pogadac od rana :))))
Cieszę się że trzymacie się dzielnie :) pozdrawiam i zmykam :)
 
reklama
Vanilla co bylo to bylo i osadzanie Ciebie nic tu teraz nie da. na dzis fakty sa takie, ze jestes w ciazy i sama sobie w nia nie zaszlas. i ex ma obowiazek Ci pomoc. nie mozesz pozwolic mu sie zastraszyc. i liczyc na to, ze bedzie dawal kase albo i nie. lepiej to zalatwic sadownie. bo skoro on juz dzis tak stawia sprawe to ja bym nie liczyla na jego dobrowolna pomoc. i wlasnie powiedzialabym jego rodzicowm i znajomym o ciazy.
asuzana nie dziwie Ci sie, ze zaufanie juz calkiem stracilas. i, ze nie robisz zadnych damsko-meskich planow na przyszlosc. bo raz zostac samotna ciezarna a potem matka to juz i tak za duzo. a dwa razy... ehhh...
tez nie jestem jakos bardzo sklonna rzucac sie zaraz na jakiegos faceta. ale nie chce calkiem sobie odbierac nadziei na normalny dom. choc to nie bedzie latwe. chocby wlasnie przez ten moj strach. pewnie obudzi sie we mnie taki mechanizm jak w Tobie. cos sie zacznie i jak dostrzege maly defekt to nawieje. a nawet jak nie dostrzege defektu to sobie wmowie, ze jest ukryty, bo przeciez byc musi...
ale mimo wszystko staram sie nastawiac pozytywnie, bo jednak z nadzieja latwiej jest zyc.
 
Do góry